Wpisy

PingPong: Rosyjskie wpływy w brytyjskiej kampanii wyborczej?

Obserwacja powyborcza: Na początku kampanii dużo mówiło się o obawach o inspirację i dezinformację ze strony RU. Potem temat umarł, bo wydawało się, że nic się nie dzieje. Ale dziś już wiemy, że…

1. Do parlamentu wchodzi Nigel Farage, oraz 4 posłów jego partii. Farage zbudował swoje poparcie na kilku filarach: m. in. obietnicy powrotu do „prawdziwego konserwatyzmu”, nastrojach antymuzułmańskich i antyimigracyjnych. Mówił także, że „podziwia Putina jako politycznego operatora” i chce, żeby Ukraina zasiadła z nim do pokojowych rozmów. Na Reform zagłosowało 4 mln Brytyjczyków.

2. Czołowa labourzysta Jess Philips o mało nie straciła mandatu przez Workers Party of Britain, podczas kampanii mierząc się ze stalkingiem i agresją aktywistów. To partia dziś antysemickiego, prorosyjskiego i proirańskiego George’a Galloway startująca od kilku miesięcy pod hasłami propalestynskimi i prowadząca bardzo agresywne kampanie – w komentarzu filmik z ogłoszenia wyników. Do mandatu zabrakło im w Birmingham ok. 700 głosów. Samemu Galloway’owi w Rochdale, gdzie wygrał w wyborach uzupełniających w lutym, tym razem zabrakło ok. 1500 głosów.

3. Jonathan Ashworth typowany na ministra w Treasury lub kancelarii premiera, stracił mandat na rzecz propalestynskiego adwokata „pokoju na świecie”, który kwestionuje wzrost wydatków na obronność. W Birmingham Perry Barr wygrał niezależny propalestyński kandydat, który wierzy, że Rosja chce wspomóc proces pokojowy na BW. Z kolei obecna minister sprawiedliwości Shabana Mahmood była o włos od porażki z innym propalestyńskim aktywistą, który na tiktoku mówił o konflikcie na Ukrainie: „nie nasza wojna”.

Wnioski: Brytyjskie media wielu uwagi poświęcają „kwestii palestyńskiej” jako problemowi wewnątrz Partii Pracy, a w Polsce wiele osób widzi „tych strasznych muzułmanów”. Ale ja tu widzę szerszy kontekst. RU ma bogatą historię kreowania i podsycania polaryzujących konfliktów w Europie i USA, by następnie popierać skrajne opcje w tych konfliktach i generować chaos. Dlatego moim zdaniem na powyższe rosnące w siłę opcje polityczne warto patrzeć także pod tym kątem.

PingPong: Podsumowanie nocy wyborczej

Podsumowanie nocy wyborczej.

1. OGROMNE zwycięstwo Labour, trzeci raz w historii udało się uzyskać >400 mandatów. Tak duża liczba przy relatywnie niewielkim poparciu % to zasługa skrupulatnej kampanii, choć będzie pdst do krytyki systemu wyborczego w UK w przyszłości.

Labour będzie rządzić z ogromną większością = stabilność rządu bez obaw o rebelie na tylnych ławach. Labour chce zmienić narracje w polityce, Starmer zapowiada „powrót do służby dla kraju” i działania jednoczące społeczeństwo. O poszczególnych obszarach polityki później.

Wobec zakresu zwycięstwa Labour na 2gi plan zejdą podziały w partii i elektoracie ws Gazy, które pozbawiły mandatu 2 członków gabinetu cieni i 2 kandydatów + zmniejszyły % poparcie w wielu miastach. Ale tylko na razie. Elektorat Labour to nie monolit i to będzie problem.

Labour straciła też mandaty na rzecz Zielonych, którzy zdobyli ich na ten moment 4, mandat obronił też startujący jako niezależny Jeremy Corbyn. Udało się za to pokonać George’a Galloway.

2. Torysi ponieśli HISTORYCZNĄ porażkę. To nie metafora. 11 ministrów straciło mandaty, zniknie wiele wielkich nazwisk jak Liz Truss, Penny Mordaunt i Jacob Rees Mogg…

Torysi stracili wszystkich posłów w Walii i kilku regionach Anglii, a gdzie indziej ponad 30 depozytów. Utrzymają fotel lidera opozycji, ale ledwo uzbierali wystarczająco liczbę posłów, żeby stworzyć gabinet cieni (na razie 117 mandatów).

3. 70 mandatów LibDems to też HISTORYCZNE zwycięstwo, poprawili rekord z 2005, opłaciła się nietypowa kampania Eda Davey’ego. Na marginesie: łącznie >500 posłów w Izbie Gmin (Labour, LibDems, SNP, Zieloni) z 650 członków zalicza się do opcji progresywnych.

4. 4 posłów Reform, nie jak mówił exit poll 13, to w połączeniu z zarysowującymi się podziałami Labour dowód, że w tożsamość zyskuje na znaczeniu + w UK jest teraz 4-5 liczących się partii. Ale najważniejsze..

Reform BARDZO podkopało torysów. Nigel Farage za 8 razem dostał się do parlamentu i zyskał platformę do przesuwania Partii Konserwatywnej jeszcze bardziej w prawo. Bardzo ciekawie zapowiada się w tym kontekście wyścig o fotel nowego lidera torysów, gdy Rishi Sunak zrezygnuje.

6. SNP niemal znika, a z nią temat indyref2. Natomiast w Irlandii Płn. Sinn Fein po raz 1szy ma najwięcej mandatów, a z tym być może pojawi się presja na referendum zjednoczeniowe.

PingPong: Te okręgi powiedzą nam kto wygrał i jak wysoka będzie ta wygrana

Zacznijmy od podstaw, czyli od okręgów, które zawsze – w pewnej perspektywie – trafiają do zwycięzcy.

Już około 12:30 dowiemy się jak zagłosowało Swindon South. Były minister sprawiedliwości Robert Buckland broni tu przewagi 5650 głosów przed byłą posłanką Labour Heidi Alexander. Łatwe zwycięstwo Partii Pracy będzie pierwszym tej nocy potwierdzeniem, że czeka nas zmiana władzy.  

Chwilę później, bo o 12:45 z Cramlington and Killingworth napłyną pierwsze wieści z Red Wall. Tu także powinna potwierdzić się spokojna przewaga Labour.

Po 3 nad ranem m. in. Dudley, Crawley i Romford udowodnią – lub nie – czy skuteczna była taktyka Labour zakładająca skupienie kampanii na małych miasteczkach. To też moment, gdy poznamy wyniki z Nuneaton. Oprócz 1983 zawsze wygrywała tu partia, która potem wygrywała wybory. Mówi się, że gdy do centrali PK w 2010 i 2015 dotarły wieści o zwycięstwie Marcusa Jonesa David Cameron wiedział już, że wygrał wybory. O tej samej mniej więcej porze warto też zwrócić uwagę na Worcester i Gloucester, które są wyborczym barometrem od 1979. Podobnie jak Harrow East (tu wynik ok. 3:30), a następnie Watford, które mówi nam kto wygra nieprzerwanie od 1974. Wreszcie około 4:00 usłyszymy wyniki z Dartford, barometr nieprzerwanie od 1964, gdzie Gareth Johnson broni hipotetycznej przewagi 14 704 (bo zmieniły się nieco granice okręgów). To cel numer 185 na liście Labour, więc powinni wygrać.

W majowych wyborach lokalnych Labour odzyskało kontrolę nad lokalnymi władzami w Tamworth po 21 latach, czy powtórzą sukces w wyborach parlamentarnych dowiemy się około 3:45. Potem Redditch, kolejny z okręgów, który w ostatnich wyborach lokalnych pokazał siłę Labour. Partii Pracy bardzo zależy, żeby tamto poparcie w wyborach lokalnych przełożyło się teraz na wybory parlamentarne.

Jednak kluczowe pytanie w tych wyborach to: jak duże będzie zwycięstwo Labour? A odpowiedź na to pytanie jest wieloskładnikowa.

Około 12:15 rozstrzygną się losy przewodniczącego Partii Konserwatywnej Richarda Holdena w Basildon and Billericay. Członkowie jego własnej partii oskarżyli go o narzucenie swojej kandydatury w tym bezpiecznym wydawałoby się okręgu. Jeśli jednak Labour przebije się przez przewagę 20749 to będziemy wiedzieć, że tej nocy wydarzy się wiele niezwykłych rzeczy. Chwilę później wieści z Broxbourne z serca torysowskich Home Counties. W wyborach lokalnych w maju utrzymali się tu ledwo w radzie miasta. Jeśli tu Labour obali przewagę 19192 torysi będą w ogromnych tarapatach.

Około 1:45 wyniki ze Swindon North, gdzie bardzo dobrze radziła sobie New Labour w czasach Tony’ego Blaira. 14-procentowy swing jest teraz jak najbardziej w zasięgu Labour Starmera. Podobna sytuacja w Warwickshire North and Bedworth, które pozostawało w rękach Labour przed ponad 20 lat, szczególnie właśnie w złotej epoce Tony’ego Blaira, a potem przeszło w ręce torysów w 2015. Tu wyniki ok. 2 w nocy. Mniej więcej wtedy poznamy też wyniki z dwóch głównych targetów Labour Peterborugh i Redcar.

Godzina druga to też przybliżony czas na potencjalne niespodzianki w North West Cambridgeshire i Aldershot. Nigdy nie było tu posłów Partii Pracy, ale modele MRP sugerują, że oba te okręgi mogą trafić do Labour. Świadczy o tym też fakt, że partia ta zupełnie niespodziewanie wygrała w ‘true blue’ Aldershot ostatnie wybory lokalne, hucznie świętując symboliczne przejęcie głównej siedziby brytyjskiej armii.

Jest 2:45 i patrzymy na Mid Bedfordshire. To były okręg miłośniczki Johnsona Nadinne Dorries, który Labour przejęło w wyborach uzupełniających w październiku 2023, tradycyjny okręg torysowski od 1931. Ponowny sukces Labour to kolejny potencjalny zwiastun ogromnego zwycięstwa.

Około 3:00 proponuję spojrzeć na Londyn i okręg Chelsea and Fulham. Mało kto spodziewa się tutaj porażki torysów. Były przewodniczący torysów Greg Hands prowadził indywidualną kampanię, nie umieszczając na swoich ulotkach nawet nazwy Partii Konserwatywnej. Moim zdaniem się obroni, ale jeśli nie…

Cannock Chase to target Labour nr 304, bo torysi mieli tu prawie 70% głosów w 2019, ale to jedno z najbardziej zmiennych miejsc w UK. W 1997 55% głosów przypadło tu Labour. Keir Starmer prowadził tu kampanię jeszcze we wtorek przed wyborami, co może świadczyć o tym, że uważa zwycięstwo za w zasięgu ręki. Jeśli Labour wygra, teoria swingu wskazuje, że możemy spodziewać się rekordowego zwycięstwa w całym kraju.

„Stop the boats” czy “smash the gangs” dowiemy się około 3:30, gdy powinny pojawić się wyniki z Dover and Deal. To ten okręg reprezentowała Natalie Elphicke, która na początku maja demonstracyjnie przeszła z Partii Konserwatywnej do Partii Pracy. To tu także swój plan powstrzymania nielegalnej imigracji przedstawił Keir Starmer. Choć wyborcy nie są tu entuzjastyczni wobec Labour, to Reform powinna dla nich podkopać poparcie torysów i otworzyć drogę do zwycięstwa. 

Około 4:00 warto zwarcic uwagę na wyniki z Chester South and Eddisbury. Sondaże mówią, że konserwatyści raczej tu wygrają (38% w porównaniu do Labour 31%, Lib Dem 11%, Green 7%), ale duże znaczenie może mieć głosowanie taktyczne.

W tym samym czasie dowiemy się, czy bogate symbole potęgi torysów za czasów Thatcher, Majora i Camerona, które jednak zawsze skłaniały się ku bardziej umiarkowanemu skrzydłu One Nation zdecydują się tym razem oddać pod władzę Labour. To mimo wszystko byłaby niespodzianka, gdyby Tatton (wyniki 3:30) lub Congleton (wyniki ok. 5:00) przemalowały się na czerwono. Ale to przecież ma być noc niespodzianek. 

Około 5:00 będziemy mieć jasny obraz sytuacji. Na deser wyniki poda Buckingham and Bletchley. Starmer dumnie wjechał z ekipą na ten torysowski teren 3 dni przed wyborami, bo torysi mają tu przewagę tylko 13300 głosów.

Teraz czas spojrzeć na kilka niuansów.

Czy kwestia palestyńska będzie miała wpływ na wyborców Partii Pracy?

    Około 4 rano dowiemy się, czy Akhmed Yakoob, startujący pod hasłem „użycz swój głos Palestynie” sprawi kłopoty Shabanie Mahmood w Birmingham Ladywood. „Prawnik z TikToka” musiał ostatnio przepraszać za mizoginistyczne uwagi na temat kobiet, kontrowersje wzbudził też jego podziw dla Andrew Tate’a. Propalestyńscy aktywiści wydają się dobrze zorganizowani, pokazali że potrafią prowadzić kampanię w wyborach lokalnych, być może Labour nie straci na ich rzecz mandatów, ale warto pod tym kątem obserwować wyniki także w: Bethnal Green & Stepney (3:00), Bradford West (4:30), Dewsbury & Batley (5:30)

    Po drugie ile mandatów Zieloni odbiorą Labour?

    Spośród członków gabinetu cieni Thangam Debbonaire, rzeczniczce Labour ds. kultury, może być najtrudniej ponownie wejść do parlamentu. Jej najpoważniejszą rywalką w Bristol Central jest współprzewodnicząca Partii Zielonych Carla Denyer, znana m. in. z wyborczych debat partyjnych liderów. Wyniki około 3.15. Zieloni celują także w utrzymanie mandatu w Brighton Pavilion (wyniki ok. 4:30) i powalczą o miejsca w Waveney Valley (4:00) i North Herefordshire (5:00). A my trzymamy kciuki za szanse polskiego kandydata z ramienia Zielonych w Washington and Gateshead South Michała Chantowskiego (wyniki o 12:45)

    Po trzecie: czy Jeremy Corbyn obroni mandat jako kandydat niezależny?

    Brak poparcia kandydatury Corbyna w Islington North to symbol zmiany jaka zaszła pod rządami Keira Starmera w Partii Pracy i odcięcia się od skrajnie lewicowych poglądów byłego lidera. Corbyn kandyduje jako niezależny, a sondaże dają mu podobne szanse co kandydatowi Labour Prafalowi Nargundowi. Kto wygra powinniśmy dowiedzieć się około 3 nad ranem. W podobnym kontekście, ale nieco wcześniej, około drugiej ciekawe wyniki z Leicester East, gdzie kandydat Labour mierzy się z… dwoma byłymi posłami tej partii Keithem Vaz and Claudią Webb. A około 2:30 dowiemy się, czy mandat zdobyty w niedawnych wyborach uzupełniających w Rochdale obroni inny kontrowersyjny i otwarcie prorosyjski polityk – George Galloway. Jego najpoważniejszym przeciwnikiem jest znany dziennikarz polityczny Paul Waugh.

    Do niedawna uważało się, że to Szkocja jest kluczem do labourzystowskiego zwycięstwa, jednak wobec dramatycznego spadku szans torysów, pojedynek w Szkocji zszedł nieco na dalszy plan. W ostatnim sondażu Savanty SNP prowadzi z 34% przed Labour z 31%. UK in the Changing Europe sugeruje obserwować tu wyniki przede wszystkim w Paisley and Renfrewshire North (ok. 2:15), Glasgow East i Coatbridge and Bellshill (ok. 3:30), Lothian East (ok. 4:00). Dla przypomnienia zmiany okręgów oznaczają, że w tym roku Szkocja będzie mieć 2 posłów mniej niż dotąd.

    Teraz czas na kilka słów o wyścigu o drugie miejsce między LibDems a torysami.

    O tym jak radzą sobie LibDems i czy mają realne szanse na fotel lidera opozycji będziemy dowiadywać się sukcesywnie już od 1:45, gdy pojawia się wyniki z Harrogate and Knaresborough. Jeśli potem około 2:00 LibDems przejmą Torbay, będzie to sygnał, że idzie im bardzo dobrze. Kolejne kroki na tej drodze to Stratford-on-Avon, około 2:30 i Epsom and Ewell i Eastleigh około 3:00.

    O mandat z LibDemsami walczy minister sprawiedliwości Alex Chalk. Jego przewaga w Cheltenham wynosiła zaledwie 981, nie startuje tu jednak żaden kandydat Reform, co może mu nieco ułatwić zadanie. Czy wygrał dowiemy się także około 3 w nocy.

    Około 3:15 możemy mieć mały przełom, jeśli LibDems przejmą od torysów okręg Witney. To miejsce gdzie torysi wygrywali od 1983 i okręg przez lata należący do Davida Camerona.

    Około 3:30 wielki moment – kanclerz Jeremy Hunt dowie się, czy stracił na rzecz LibDems Godalming and Ash. Prognozy MRP sugerują, że mimo przewagi 8817 głosów w 2019, tym razem start kandydata Reform może dać LibDemsom komfortową przewagę. Mniej więcej o tej samej porze także informacje z miejsca starcia LibDems z torysami w Wells & Mendip Hills i Newton Abbot. Około 4:30 pojawią się zaś wyniki z Taunton and Wellington, gdzie mandatu broni minister Rebecca Pow. Wygrana LibDems będzie sygnałem, że torysów czekają znaczne straty na południowym zachodzie.

    Partia Konserwatywna w odwrocie.

    Jedna z projekcji MRP sugerowała, że nawet 22 obecnych członków gabinetu może stracić mandaty. Około 3:30 dowiemy się, czy spotkało to obecnego ministra obrony Granta Shappsa w Welwyn Hatfield (3:30), gdzie Labour postara się obalić przewagę z 2019 na poziomie 10955 głosów. Mniej więcej o tej porze Penny Mordaunt, typowana do objęcia stanowiska lidera partii po Sunaku, dowie się, czy obroniła przewagę 15780 w Portsmouth North. A chwile później około 4:00 swój los w Devon Central poza najwierniejszy sojusznik Sunaka w tej kampanii Mel Stride, obecny minister pracy i emerytur. Stride broni przewagi 17300, ale modele MRP niebyły dla niego przychylne. Stride dzień przed wyborami powiedział w BBC: „Labour jest na drodze do największego zwycięstwa w historii”. Takie słowa ministra mówią same za siebie. Około 4:00 dowiemy się też jak poradził sobie sam premier Rishi Sunak w Richmond & Northallerton. Sunak ma ogromną przewagę 24331 głosów, ale wobec kampanii pełnej wpadek pojawiły się sugestie, że i jemu nie uda się obronić.

    Z ciekawostek około 4:30 z mandatem w North East Somerset and Hanham może rozstać się Jacob Rees-Mogg, a około 6:00 w Wycombe Steve Baker. Czy to symboliczne pożegnanie brexitu?

    Wiem, że na odpowiedź na to pytanie czeka najwięcej osób: czy Nigel Farage wejdzie do Izby Gmin?

    Niektóre sondaże wskazują, że około 4:00 5 lipca Nigelowi Farage’owi uda się w końcu za ósmym razem dostać do Izby Gmin. Jego najbliżsi rywale w Clacton to Giles Watling z Partii Konserwatywnej, broniący mandatu od 2017r, i Jovan Owusu-Nepaul z Partii Pracy. Reform ma też szansę na mandat w Ashfield in Nottinghamshire, gdzie również ok. 4:00 wynik pozna były wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej, a obecnie poseł Reform, Lee Anderson. Ten okręg należał do Labour w latach 1979 do 2019 nic więc nie jest przesądzone. Około 4:00 dowiemy się też, czy mandat wygra Richard Tice w Boston and Skegness. Ekstra interesująco zapowiada się pojedynek w Great Yarmouth. Torysi mieli tu 41pp przewagi w ostatnich wyborach, tym razem trzy partie mają niemal równe szanse: Partia Pracy, Partia Konserwatywna i Reform. Wynik o 3:00. Psefolodzi dają Reform szansę na maksimum 7 mandatów, jeśli partii uda się przekonać do siebie wyborców Labour w Red Wall, ale po chwilowej Nigelomani Reform wyhamowało i w większości sondaży pozostaje tuż za torysami. Ich główną rolą będzie więc zgodnie z zapowiedziami rozbijanie prawicowego elektoratu i zabieranie torysom szans na zwycięstwa.

    W tym kontekście ciekawie zapowiada się wynik w Castle Point (ok. 2:00), gdzie Reform może pozbawić zwycięstwa Rebeccę Harris. To okręg z silnymi lokalnymi tradycjami antyestablishmentowymi, chętny do głosowania wbrew trendom. Jeśli do tego wyborcy LibDems i Zielonych taktycznie poprą Labour, to wspólnymi siłami małe partie mogą doprowadzić do niespodzianki. Podobnie w Mansfield o swoje poparcie może obawiać się Ben Bradley, a w North Norfolk z kolei to labourzyści taktycznie popierają LibDems, którzy mają dzięki temu – i startowi Reform – szanse odzyskać mandat utracony w 2019r.

    To będzie długa i ciekawa noc. Zapraszam do śledzenia jej z UKpoliticsPL.

    PingPong: Labour idzie po zwycięstwo?

    To jest PingPong = polityczny blog z UK

    Za trzy tygodnie Wielka Brytania będzie – najprawdopodobniej – mieć nowy rząd. Sondaże wskazują, że wybory zdecydowanie wygra Partia Pracy, Partia Konserwatywna w zasadzie ogłosiła już porażkę, ale nie wszystko jest w tym wyścigu rozstrzygnięte.

    Kto był gotowy na kampanię?

    Utrzymująca się nieprzerwanie od dwóch lat przewaga w sondażach, sięgająca od lata ubiegłego roku 20 punktów procentowych, powinna dać labourzystom względny spokój. Nic podobnego. Partia Pracy przystąpiła do tej kampanii pełna obaw. Apatia wyborców spowodowana rozczarowaniem polityką, niewielka popularność i charyzma lidera Keira Starmera, niepewność centrowego elektoratu co do intencji partii jeszcze 4 lata temu prowadzonej przez skrajnie lewicowego Jeremiego Corbyna, czy z kolei odwrót części bardziej lewicowego elektoratu zaniepokojonego możliwością powrotu „blairyzmu” lub niezadowolonego z postawy labourzystów wobec Gazy – to tylko niektóre z zagrożeń wymienianych przez członków partii. „Przyzwyczajeni do porażek od 14 lat, labourzyści zawsze będą widzieć wszystko w czarnych barwach” – tłumaczy mi jeden z aktywistów poznanych podczas konferencji Fabian Society.

    Labour energicznie wystartowała więc ze skrupulatnie przygotowaną listą działań już od 22 maja, gdy Rishi Sunak zapowiedział rozwiązanie parlamentu. Jeszcze zanim zaczęły obowiązywać formalne zasady prowadzenia kampanii i finansowe restrykcje, regularnie zamieszczała reklamy w mediach społecznościowych, wysyłała dziesiątki maili do swoich sympatyków z prośbami o udział w kampanii i wpłaty do partyjnej kasy, dzień po dniu ogłaszała kolejne obietnice, budując na wcześniej publikowanych „misjach” Keira Starmera: wzrost gospodarczy, czysta energia, bezpieczniejsze ulice, wyrównanie szans i służba zdrowia.

    Hasłem przewodnim Labour jest „zmiana”, co ma nawiązywać zarówno do zmęczenia 14 latami rządów torysów, jak i odcięcia się labourzystów od poprzedniego lidera Jeremiego Corbyna. Można już za to mówić: „Tony Blair” – lider New Labour pojawił się w panteonie labourzystowskich przywódców w jednym ze spotów reklamowych, jego współpracownicy współtworzą sztab Starmera, ale jak deklaruje sam Starmer: „nie ma powrotu do snobistycznego patrzenia na klasę pracującą” z początku XXI wieku.

    Zazwyczaj zrównoważony Keir Starmer kipi energię do tego stopnia, że podczas jednego z pierwszych wieców w zakładach Airbusa prawie nie dał dojść do głosu pytającym i asystującej mu Rachel Reeves, typowanej na przyszłą minister finansów. Dwa tygodnie po rozpoczęciu oficjalnej kampanii średnia sondażowa przewaga Partii Pracy nad torysami nie maleje, ale czy labourzyści zaczynają wierzyć, że ich plan zadziała?

    A kto nie był gotowy?

    U torysów wszystko wyszło dokładnie na odwrót. Choć to Sunak wybrał datę wyborów i dzień ich ogłoszenia, konserwatyści wydali się tym faktem zaskoczeni dużo bardziej niż konkurencja. Lokalne struktury partyjne nie nadążały z wyborem kandydatów. W mediach społecznościowych torysi wydali pięciokrotnie mniej niż Labour, a po tygodniu musieli zawiesić część reklam, bo – według Timesa – zabrakło im pieniędzy. PR-owcy Sunaka zafundowali mu serię kompromitacji, od wystawienia przed Downing Street w deszczu bez parasola, przez pozowanie na tle stoczni, która wybudowała Titanica i napisu „exit” w samolocie, aż po powrót do kraju w połowie uroczystości upamiętniających lądowanie aliantów w Normandii.

    Mimo niskich notowań – saldo popularności Rishiego Sunaka w sondażu YouGov wynosi -51, w porównaniu do -12 Keira Starmera – Partia Konserwatywna prowadziła działania w stylu prezydenckim. Torysi najwyraźniej chcieli uformować kampanię pod starcie Sunak – Starmer, zmobilizować swój twardy elektorat pomysłami obowiązkowej służby narodowej młodych ludzi i gwarancjami niższych podatków dla emerytów, dodając do tego ataki na lidera Labour w mediach społecznościowych (75% reklam torysów celuje w Starmera, straszy pomysłami obalenia monarchii i wysokich podatków). Pozostałych torysi chcieli przekonać sloganem: „Sunak ma plan, a Starmer go nie ma”. I to mogłoby pomóc ograniczyć starty w tych wyborach, gdyby nie…

    Odwieczny czarny koń

    O tym, że Reform UK, najnowsza inkarnacja ambicji politycznych Nigela Farage’a, może podebrać elektorat Partii Konserwatywnej było wiadomo co najmniej od jesieni 2023. Po pierwotnym szoku – wszyscy czekaliśmy, że wybory odbędą się jesienią – i deklaracji, że „sześć tygodni to za mało, żeby znaleźć dla siebie okręg”, Farage podjął tragiczną w skutkach dla torysów decyzję: będzie startować.

    Sondażowe poparcia dla Reform ruszyło w górę, a potem przyszedł D-Day. Podczas gdy Labour wykorzystała swoje kontakty we Francji, żeby wprosić Starmera na międzynarodową część obchodów rocznicy lądowania aliantów w Normandii i sfotografować go z Władimirem Zełeńskim, Nigel Farage przewodził atakom na przyspieszony „niepatriotyczny” wyjazd Sunaka. I jemu się udało: 65% respondentów YouGov uznało postawę Sunaka za „nieakceptowalną”, a premier kajał się w wywiadzie dla SkyNews i spędził kolejne dni, unikając mediów lub przepraszając za „oczywisty błąd”.

    W środku drugiego tygodnia kampanii torysi w zasadzie przyznali się do porażki w starciu z Labour i przeszli do walki o drugą lokatę. Nie wiadomo, czy taki był plan od początku, czy rzeczywiście doszło do zmiany taktyki, ale głównym hasłem konserwatystów stało się straszenie, że głos na Reform to już nie pomoc w zdobyciu władzy Labour, ale wręcz gwarancja ‘super większości’ dla Keira Starmera. Zabrzmiało to defetystycznie. I nie pomogło. Nie pomógł także program wyborczy torysów, obiecujący liczne obniżki podatków, z którego znikły wszystkie zdjęcia lidera partii. W ostatni piątek Reform symbolicznie przeskoczyła torysów o jedno oczko w jednym – na razie – sondażu YouGov, co wzmocniło narrację Farage’a, który ogłosił się „prawdziwym konserwatystą”, „liderem opozycji” i zaczął domagać debaty telewizyjnej jeden na jeden z liderem Partii Pracy.

    Czy po siedmiu nieudanych stratach w wyborach parlamentarnych Farage ma wreszcie szansę spełnić swoje marzenia? Prawdopodobnie tak, jeden sondaż przedwyborczy dawał mu w Clacton przewagę 10 punktów procentowych. Jednocześnie jednak Reform to nie partia starająca się na poważnie zaistnieć na brytyjskiej scenie politycznej jako całość. Choć notuje poparcie rzędu 15-19%, to w brytyjskim systemie wyborczym nawet kilka milionów głosów może nie przełożyć się na solidną liczbę mandatów. 650 okręgów to tak naprawdę 650 osobnych pól bitew. Niedysponująca wieloma znanymi nazwiskami, armią wolontariuszy ani dobrym rozpoznaniem terenu Reform walczy w tych wyborach najwyżej o kilka mandatów: Farage w Clacton, Richard Tice w Bostonie, Ben Habib w Weelingborough i uciekinier z Partii Konserwatywnej Lee Anderson o obronę mandatu w Ashfield.

    Reform wydaje się raczej machiną mająca na celu obniżenie szans torysów w pojedynku z Labour poprzez odebranie im części elektoratu, wprowadzenie do parlamentu samego Farage’a (właściciela 53% udziałów w Reform Ltd) i zwiększenia jego wpływu na Partię Konserwatywną, gdy Sunak po wyborach zostanie zmuszony do odejścia i odbędą się wybory nowego lidera w Partii Konserwatywnej. Wielu posłów PK przywitałoby Farage’a z otwartymi ramionami, mimo jego poglądów (islamofobia, rasizm, sympatie wobec skuteczności Putina). Sam Farage mówi, że buduje projekt na pięć lat i jego celem jest zwycięstwo w wyborach w 2029r.

    LibDems na fali

    O stanowisko lidera opozycji wydają się dziś realnie walczyć dwie opcje: torysi i liberalni demokraci. Analogicznie do tego, że rozmiar wygranej Labour zależy częściowo od sukcesu Farage’a w podgryzaniu elektoratu torysów, także LibDems mogą ugrać więcej, jeśli Reform odbierze torysom głosy w Blue Wall, tradycyjnych „bezpiecznych” okręgach Partii Konserwatywnej.

    Ed Davey, lider LibDems, prowadzi bardzo kolorową i wyrazistą kampanię z dynamicznym akcentami humorystycznymi z jednej i poruszająca historią opieki nad niepełnosprawnym synem z drugiej strony. „Musisz zostać zauważony, zrobić wrażenie w mediach społecznościowych. To potem przekłada się na uwagę mediów. Rosnąca popularność wygłupów Eda wiąże się z większym zainteresowaniem naszym programem i partią” – mówił o swojej nietypowej strategii członek LibDems w rozmowie z ipaper.

    Rzeczywiście od początku kampanii popularność LibDems wzrosła w sondażach o kilka punktów procentowych. Do tego stopnia, że profesor Curtice ostrzegał w BBC: „Koncentrując ataki na sobie nawzajem, i torysi i labourzyści za mało uwagi zwracają na potencjalne wyzwanie ze strony mniejszych partii, zarówno Reform, jak i LibDems zaliczyły w pierwszych dwóch tygodniach wzrosty, podczas, gdy i labourzyści i torysi minimalnie stracili w porównaniu do pierwszego dnia kampanii”. Do tego, według badania Ipsos, 43% z zdeklarowanych dziś wyborców Labour nadal może zmienić zdanie: 45% z nich mogłoby przejść do obozu LibDems i Zielonych, a 12% zagłosować na torysów lub Reform.

    Keir Starmer wydaje się jednak nie przejmować konkurencją z tej strony sceny politycznej. Ed Davey tłumaczy to tak: „nie walczymy ze sobą nawzajem, walczymy przeciwko torysom”. Na mapie ten niepisany sojusz widać jeszcze wyraźniej, bo jedyny okręg gdzie LibDems i labourzyści będą otwarcie walczyć między sobą o zwycięstwo to Sheffield Hallam. Labour od początku kampanii odpuściło elektorat wielkomiejski, koncentrując się na Red Wall i „klasie pracującej”. Wydaje się, że Starmer ciągnie w prawo, żeby maksymalnie zmniejszyć liczbę mandatów, która przypadnie prawicy. Po lewej zaś zostawia przestrzeń. Warto przy tym dodać, że choć lider Labour wykluczył koalicję z SNP, nigdy publicznie nie zaprzeczył, że mógłby stworzyć pakt z LibDemsami.

    Programy LibDems i Labour w głównych aspektach nie przeczą sobie: oba akcentują konieczność stabilizacji gospodarki, reformy służby zdrowia i opieki społecznej. Właściwie tylko jako ciekawostkę można dodać, że obie partie różni jednak podejście do Unii Europejskiej, tematu tabu w tej kampanii. Labourzyści chcą bliskich relacji, ale wykluczają próbę dołączenia do wspólnego rynku i unii celnej, podczas gdy LibDems naszkicowali pięć kroków stopniowego, ponownego dołączenia do wspólnoty.

    Podsumowanie 

    Pierwszy wniosek na trzy tygodnie przed wyborami jest taki, że mamy ucieczkę Partii Pracy, prowadzącej w sondażach wzdłuż i wszerz, niezależnie od tematów sondażowych pytań i badanych grup wiekowych. Za nią będziemy obserwować finisz peletonu, który najpewniej wygra ktoś z dwójki: Partia Konserwatywna lub Partia Liberalnych Demokratów, zdobywając tym samym fotel lidera opozycji, nieco większe środki z parlamentarnego budżetu i prawo częstszego zabierania głosu na forum Izby Gmin. Na razie trzeba zakładać, że to miejsce przypadnie jednak torysom. Gdzieś za tymi dwoma partiami powinna uplasować się SNP, która mimo kryzysu przywództwa idzie w Szkocji łeb w łeb z labourzystami. Plaid Cymru, Reform i Partia Zielonych mogą na ten moment zdobyć po od 1 do 4 mandatów. Do obserwacji przez kolejne tygodnie kampanii będzie przede wszystkim czy utrzymuje się trend strat dwóch głównych partii na rzecz mniejszych rywali.

    Drugi wniosek: choć Labour zaczyna wierzyć w zwycięstwo, ma program i plan wprowadzenia go w życie, głosy na nią to jednak w dużej mierze głosy protestu przeciw torysom. Możliwe, że Labour zdobędzie większość w parlamencie nawet ponad wyniki z 1997 roku, ale w partii nadal niewielu w to tak naprawdę wierzy, a w kraju zdecydowanie nie ma labourmanii.

    I trzeci wniosek: 165 to magiczna liczba dla torysów – tyle mandatów zdobyli w 1997r. i wydaje się to mentalną granicą poniżej której Partii grozi załamanie psychiczne. Dzięki startowi Reform i dobrym wynikom LibDems bardzo prawdopodobne, że do tego załamania dojdzie. Tuż po wyborach skupimy się zapewne na rządzie Partii Pracy, ale w tle będą wybory nowego lidera Partii Konserwatywnej, a więc bitwa o jej ideologiczny kierunek w następnych pięciu latach.

    Zostań patronem UKpoliticsPL -> https://patronite.pl/UKpoliticsPL Każde Twoje wsparcie będzie dla mnie bardzo pomocne.

    Wybory parlamentarne w UK odbędą się 4 lipca 2024

    Premier Rishi Sunak ogłosił 4 lipca 2024 terminem wyborów parlamentarnych. Większość komentatorów spodziewała się wyborów jesienią.

    W oświadczeniu przed siedzibą premiera na Downing Street premier powiedział, że król Karol zgodził się na rozwiązanie parlamentu, które nastąpi w piątek 30 maja, przez wyborami parlamentarnymi w czwartek 4 lipca.

    Sunak zapowiedział, że przedmiotem tych wyborów jest decyzja kto – rządząca Partia Konserwatywna, czy opozycyjna Partia Pracy – pozwoli Brytyjczykom „budować na solidnych fundamentach stabilizacji gospodarczej”, którą zdaniem Sunaka zapewnili UK torysi. Sunak powołał się na swoje osiągnięcia ekonomiczne, najpierw na stanowisku kanclerza, potem premiera w przywróceniu inflacji do zwykłego poziomu i wyjściu z recesji. W kampanii chce także stawiać na „bezpieczeństwo” w kontekście „największych niepewności targających dziś światem”.

    Lider opozycji Keir Starmer z zadowoleniem przyjął decyzje o rozpisaniu wyborów, przypominając, że Partia Pracy domagała się tego od miesięcy. Pierwszym hasłem Labour w kampanii będzie: „Czas na zmianę”. „Zmieniliśmy Partię Pracy, by znów służyła ludziom pracującym. Prosimy teraz o głos, by Wielka Brytania także zaczęła znów służyć ludziom pracy” – powiedział Starmer w popołudniowym oświadczeniu. Przypominając porażki rządów Partii Konserwatywnej, Starmer dodał: „Głos na Labour to głos na polityczną i gospodarczą stabilizację. Chcemy przywrócić znaczenie słowu 'służba’. Najpierw państwo. Potem partia”.

    Z zadowoleniem decyzję o wyborach przyjął także lider Liberalnych Demokratów: „W tych wyborach każdy głos na Liberalnych Demokratów, to głos na lokalnego czempiona waszych praw, praw waszych społeczności i sprawiedliwości, na którą zasługujecie” – powiedział Ed Davey, także podkreślając, że Brytyjczycy „domagają się zmian”.

    Wybory parlamentarne odbędą się w czwartek 4 lipca.

    Premier Rishi Sunak niespodziewanie usta termin wyborów parlamentarnych

    PingPong: Plan Sunaka a plan Starmera

    To jest PingPong – polityczny blog z UK

    Kłopoty torysów

    „Najgorszy wynik torysów od 40 lat” i „najczarniejszy z rysowanych wcześniej czarnych scenariuszy”. W czwartkowych wyborach do rad samorządowych rządząca Partia Konserwatywna straciła 474 z posiadanych wcześniej 989 mandatów, przestała kontrolować 10 z 16 rad, w których poprzednio miała absolutną większość, obroniła tylko jedno stanowisko burmistrza regionu, podczas gdy Partia Pracy zdobyła lub obroniła 10 pozostałych. Torysi stracili także na rzecz Labour 10 stanowisk komisarza ds. policji.

    Opozycyjna Partia Pracy zdobyła łącznie 1158 mandatów, polepszając swój wynik z 2021r. o 186. Będzie też sprawować kontrolę nad 51 radami, o 8 więcej niż poprzednio. Labourzyści utrzymali 6 stanowisk burmistrzów, dokładając do tego 3 nowo powstałe i 1 odebrane torysom.

    Wyjątkowy wynik uzyskali Liberalni Demokraci, zdobywając łącznie 522 mandaty radnych, czyli więcej niż Partia Konserwatywna. O prawie połowę zwiększyła liczbę radnych Partia Zielonych, uzyskując łącznie 181 mandatów. Kolejne 228 miejsc w radach trafiło w ręce kandydatów niezależnych, o 93 więcej niż w 2021r. Tyle jeśli chodzi o liczby.

    Kłopoty Labour?

    Niespodzianki nie było. Na takie wyniki wskazywało przedwyborcze sondaże w poszczególnych regionach. Bez wątpienia sukcesem wizerunkowym dla Labour jest zdobycie fotela burmistrza West Midlands. Wyścig był jednak na tyle wyrównany, że konieczne było ponowne przeliczenie głosów i ostatecznie okazało się, że Richard Parker wygrał z Andy Streetem różnicą zaledwie półtora tysiąca głosów. Jednak zwycięstwo Labour w odbywających się jednocześnie wyborach uzupełniających do parlamentu w Blackpool South – także spodziewane – liczbowo było już imponujące, wskazując na 26% swing (przepływ wyborców).

    Klęska torysów jest niekwestionowana, jeśli nie nazywa się tego tak na pierwszych stronach gazet, to głównie dlatego, że wszyscy się tego spodziewali. Być może dlatego to wynik Labour, który nie zbliżył się ani procentowo ani liczbowo do sukcesu z 1996r. przyciąga więcej uwagi. Można z niego wnioskować, że rozczarowanie rządami Partii Konserwatywnej jest większe niż entuzjazm wobec zastąpienia ich Partią Pracy. Wyborcy częściej głosują na centrum i lewicę, mają tam jednak do dyspozycji kilka opcji, co potencjalnie może stanowić problem dla Partii Pracy w kolejnych wyborach.

    NEC i teoria Thrashera

    Takie jest też podłoże popularności, szczególnie w mediach skłaniających się ku prawicy, teorii profesora Michaela Thrashera. Thrasher użył projekcji procentowego podziału głosów w wyborów lokalnych (NEC) do stworzenia modelu wyników wyborów parlamentarnych. Wywnioskował, że mimo 20-punktowej przewagi w sondażach ogólnokrajowych Partia Pracy może nie uzyskać większości w wyborach do Izby Gmin.

    Z tą teorią polemizują inni psefolodzy. Profesor Will Jennings z Uniwersytetu w Southampton przypomina, że w poprzednich latach torysi uzyskiwali podobne wyniki NEC i w sondażach ogólnokrajowych, ale już NEC Labour był średnio o 5,8 punktów procentowych niższy niż ich popularność w sondażach. Jennings mówi wprost: w wyborach lokalnych procent głosów na torysów jest wyższy niż wskazywałyby na to sondaże ogólnokrajowe, natomiast Labour wypada w nich procentowo znacznie gorzej.

    Chris Curtice z Opinium (a jednocześnie kandydat Labour) pisał na X, że przekładanie NEC na wynik wyborów parlamentarnych nie ma sensu. Po pierwsze, wyborcy zachowują się inaczej w wyborach lokalnych, chętniej wybierają mniejsze partie, mające rozpoznawalnych lokalnie kandydatów. Po drugie – pamiętając o antytorysowskich nastrojach – są duże szanse, że w wyborach parlamentarnych Brytyjczycy zagłosują taktycznie na Labour jako główną siłę mogącą powstrzymać Partię Konserwatywną. Poza tym NEC nie uwzględnia, ani tego, że w wyborach parlamentarnych Reform ma wystawić kandydatów w znacznie większej liczbie okręgów, podbierając tym samym głosy torysom (podczas gdy Zieloni i kandydaci niezależni maksimum swoich sił alokują w wyborach lokalnych), ani sytuacji w Szkocji, czy w Walii, gdzie Labour zawsze wiedzie się lepiej.

    Do tego trzeba dodać, że Partia Pracy tłumaczy się taktyką „produktywności” swoich głosów, tzn. przejmowania mandatów, mimo osiągnięcia najlegalniejszego wyniku procentowego. Labourzyści wolą inwestować środki i czas aktywistów w mniejszych miejscowościach, gdzie mają szansę przejąć mandaty od Partii Konserwatywnej, niż w dużych miastach, gdzie lewica i tak ma duże szanse na wygraną. Czas pokaże, czy to dobry wybór.

    Faktem jest, że Zieloni wraz z wykluczonymi przez Starmera siłami corbynowskiej skrajnej lewicy oraz niezależnymi kandydatami, którzy opuścili Labour niezadowoleni z jej stanowiska ws. konfliktu na Bliskim Wschodzie, wspomagani przez prorosyjskiego George’a Galloway’a, mogą wspólnymi siłami stać się dla Labour tym, czym kiedyś UKIP, a dziś Reform, jest dla torysów. Przed tym ostrzega Thrasher, nawet jeśli media widzą w jego teorii głównie sensację o parlamencie bez większości.

    Sunak między prawicą a centrum

    Wybory lokalne przeorientowały nieco narracje polityczne. Torysi będą wykorzystywać teorie Thrashera na użytek wewnętrzny, by przekonywać polityków i aktywistów, że nadal jest o co walczyć i trzeba prowadzić intensywną kampanię. To ważne, bo nastroje są… mówiąc wprost: beznadziejne. Choć być może to w pewnym sensie ratuje Sunaka przed zapowiadaną od tygodni próbą obalenia go. Po wyborach wezwało do tego kilku prominentnych aktywistów (Tim Montgomerie i David Campbell Bannerman z Conservative Democratic Organisation), ale na razie nikt kto realnie miałby szanse objąć po nim stanowisko. Suella Braverman przyznała w BBC, że żałuje, że poparła Sunaka, ale artykuł w Telegraphie zaczęła od stwierdzenia, ze zmiana lidera nic nie pomoże. Zaznaczę jednak, że prawa strona Partii Konserwatywnej miewa pomysły w stylu kamikadze. Dlatego choć racjonalna analiza wyklucza bunt wobec Sunaka, nie da się stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że komuś nie poszczą nerwy, a ostatnie lata uczą, że gdy już do próby puczu dojdzie, sytuacja może eskalować dość szybko.

    W tej chwili wydaje się jednak, że szykuje się raczej dalsza walka na idee z myślą o objęciu stanowiska Sunaka po wyborach. Dwie przeciwstawne frakcje mają na to dokładnie odwrotny pomysł. Artykułując wizję prawicy, Andreya Jenkins mówiła o „prawdziwym konserwatyzmie”, przesunięciu na prawo, walce z imigracją i wystąpieniu z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Prawica chce bowiem odzyskać wyborców, którzy odeszli do Reform. Andy Street, wyglądający coraz bardziej jak kandydat skrzydła One Nation na przyszłego lidera, mówił za to: „umiarkowany, otwarty, inkluzywny, tolerancyjny konserwatyzm był tylko o krok od pokonania Labour w West Midlands. Wygrywa się z pozycji centrowych, nie skrajnych. Nie powinniśmy iść w kierunku wytycznym przez Reform”. Frakcja umiarkowanych patrzy raczej w stronę tradycyjnych wyborców Blue Wall, którzy w wyborach lokalnych wybrali tym razem Liberalnych Demokratów.

    Pomysł organizacji wyborów latem jest nieaktualny. Telegraph pisał, o czym raczej wszyscy i tak wiedzieli, że Number 10 planuje wybory jesienią. Ma się wtedy polepszyć sytuacja gospodarcza, być może zmniejszy się inflacja, a za nią stopy procentowe. Number 10 planuje też intensywnie informować jak walczy z nielegalnymi przeprawami migrantów przez kanał La Manche. Jeśli do jesieni, sondaże się nie poprawią, zawsze pozostaje jeszcze opcja wyczekiwania do ostatniej chwili i organizacja wyborów w styczniu 2025r.

    Teoria Thashera ma też być wykorzystana przez torysów na użytek zewnętrzny, by przekonać wyborców, że Partia Pracy nie da rady rządzić samodzielnie, bez Zielonych i LibDems. Torysi wracają więc do metafory „koalicja chaosu”, która pomogła im wygrać wybory w 2015r. Z drugiej strony intensywnie będzie też promowane hasło: „głos na Reform, to głos na Labour”. Reform w wyborach lokalnych zdobyło tylko symboliczne dwa mandaty radnych i jedno miejsce w londyńskim Zgromadzeniu, ale już w wyborach uzupełniających w Blackpoool South uzyskało wynik niemal równy torysom. Do tego w wielu radach skutecznie odebrało Partii Konserwatywnej kilka ważnych punktów procentowych, a tego torysi boją się najbardziej. Reform, tak jak wcześniej UKIP, działa jednoznacznie na niekorzyść torysów, a w planach ma wielki powrót Nigela Farage’a (który jest de facto właścicielem firmy Reform Ltd). Niewykluczone, że obok prawicowych mediów – GB News, Telegrapha, być może Guido Fawkesa – kampanię Farage będą tez wspierać niektórzy torysi, np. Liz Truss, którą często widać w towarzystwie dyrektora Reform i która choć sama twierdzi, że nie ma apetytu na powrót do roli szefowej torysów widzi się jako 'kingmakerka’. Z drugiej strony o rozmowach Farage z … Borisem Johnsonem informował Times i tutaj więc może zawiązać się jakaś kolaicja. Farage ma na pewno w rękawie wiele niespodzianek.

    Ostatnia faza planu Starmera

    Widmo parlamentu bez większości paradoksalnie może być jednak pomocne dla Labour, która chce zmobilizować wyborców nie tylko do wyrażania antytorysowskich sentymentów, ale i faktycznego pójścia do urn, żeby doszło do „zmiany” – słowo-klucz przyszłej kampanii. W wyborach lokalnych wielu wyborców pozostało bowiem w domu. To swoją drogą także podważa nieco teorię Thrashera, nie wiadomo bowiem do końca jaki był powód niskiej frekwencji.

    Labour przyznała także, że ma do rozwiązania problem z komunikacją stanowiska w sprawie konfliktu w Gazie, przez które – zdaniem władz partii straciło mandaty w Rochdale i nie przejęło władzy w Oldham. Wielu labourzystowskich komentatorów twierdzi jednak, że w wyborach parlamentarnych kwestia pro-palestyńska nie będzie tak istotna jak gospodarka. Tutaj kompetencje Labour oceniane są w sondażach wyżej niż działania torysów.

    Po wyborach lokalnych Labour przejdzie do kolejnej fazy kampanii, dokładnie zaplanowanej przez Starmera i jego sztab. Na starmeoromanię w stylu corbynomanii, czy blairomanii nie ma szans, ale nikt w teamie Starmera na to nie liczył. Mając już pewność co do antytorysowskich nastrojów wyborców, Labour spróbuje teraz przedstawić bardziej szczegółową wizję poszczególnych polityk, przekazać ją wyborcom i przekonać do niej, licząc, że to przekona do wyboru Labour, nie mniejszych partii w centrum i lewicy.