Wpisy

Anderson zawieszony przez PK, Truss na konwencji CPAC

Lee Anderson zawieszony, czyli usunięty z parlamentarnej Partii Konserwatywnej, po odmowie przeproszenia za komentarz nt. Sadiqa Khana. Anderson mówił w piątek w swoim programie telewizyjnym w GB News m. in., że burmistrz Sadiq Khan i Londyn „są kontrolowane przez islamistów”. Jego zawieszenie ogłosił główny whip Simon Hart, wyjaśniając, że Anderson nie zgodził się przeprosił za te słowa.

Anderson był do stycznia wiceprzewodniczącym partii, zrezygnował by zagłosować przeciw zbyt jego zdaniem łagodnej polityce migracyjnej rządu. Później jednak poparł Rishiego Sunaka, gdy poseł Simon Clarke wezwał premiera do dymisji. Anderson wyraził też chęć powrotu nad stanowisko.

Po zawieszeniu Anderson będzie 19 „niezależnym” posłem w obecnym składzie Izby Gmin. 8 z nich było do niedawna członkami Partii Konserwatywnej, 7 – Partii Pracy.

Do usunięcia z Partii Konserwatywnej byłej premier Liz Truss wezwała z kolei Partia Pracy. Liz Truss wystąpiła w tym tygodniu na konwencji skrajnej prawicy w USA (CPAC), gdzie w rozmowie ze Stevem Bannonem oskarżyła Financial Times i Economista o „zaprzyjaźnienie się z deep state”, a za swoje odejście ze stanowiska po zaledwie 49 dniach obwiniła „gospodarczy establishment”. Labour uznała, że Truss powtarza niebezpiecznie teorie konspiracyjne.

W rozmowie z Bannonem Truss zachęcała go także do aktywnego włączania się w politykę brytyjska, a także zaproponowała Nigelowi Farage’owi – także gościowi CPAC – członkostwo w Partii Konserwatywnej. Niepokój niektórych partyjnych kolegów z umiarkowanego centrum wzbudził z kolei jej brak reakcji na określenie  skazanego wyrokiem sądowym prawicowego aktywisty Tommiego Robinsona mianem „bohatera”.

Truss prowadzi aktywne działania mające doprowadzić ją ponownie do kandydowania na liderkę Partii Konserwatywnej, gdy – jak się zakłada – Rishi Sunak odejdzie po najpewniej przegranych wyborach parlamentarnych w drugiej połowie 2024 lub na początku 2025.

U-turn: Czy rząd Sunaka zostanie obalony

U-turn: Mini-analiza możliwości obalenia rządu Rishiego Sunaka przez prawicowe skrzydło Partii Konserwatywnej przed wyborami parlamentarnymi.

Partia Konserwatywna toczy w tej chwili walkę na dwóch frontach, oficjalnie w wyborach parlamentarnych, której targetem są wyborcy, oraz nieoficjalnie o kształt partii po wyborach –  kto przejmie przywództwo w partii i która frakcja zdobędzie największe wpływy – tu targetem są członkowie Partii Konserwatywnej.

Zazwyczaj takie dwa cele nie wykluczałyby się wzajemnie. U torysów jest jednak inaczej. Sondaże nieubłaganie wskazują, że wybory parlamentarne są przegrane. Do tego po prawej stronie partii poziom lojalności wobec lidera jest niski. Wobec niemal pewnej porażki walka o przywództwo staje się dla niektórych członków PK ważniejsza niż walka o wynik wyborów parlamentarnych. W efekcie wybory parlamentarne przestają być cezurą, po której zwyczajowo nastąpiłaby wymiana przegranego lidera partii, a stają się narzędziem w walce o przywództwo, wyborcy są traktowani instrumentalnie, prawdziwym obiektem działań są zaś parlamentarzyści i członkowie Partii Konserwatywnej, a do obalenia rządu może potencjalnie dojść niejako przypadkiem w ramach prób zainstalowania własnego lidera partii przez prawicę.

Kto i dlaczego nie lubi Sunaka?

Grupa posłów już dziś zdecydowanych na usunięcie Sunaka jak najszybciej nie jest liczna. W drugim głosowaniu flagowego projektu ustawy rwandyjskiej przeciw rządowemu projektowi zagłosowało 11 posłów.

Środowisko niesprzyjające Sunakowi jest jednak szersze i obejmuje:

  • najbliższych zwolenników Borisa Johnsona, nadal pamiętających rolę Sunaka w usunięciu byłego premiera ze stanowiska, jak Andrea Jenkyns, pierwsza posłanka, która publicznie ogłosiła przesłanie pisma z prośbą o organizację głosowania wotum nieufności wobec Rishiego Sunaka, czy Peter Cruddas – sponsor i założyciel Conservatieve Democratic Organisation;
  • European Research Group, czyli zwolenników twardego brexitu, którzy nie lubią Sunaka za „pro-europejskiejość”, czyli za odwrót od antyunijnej retoryki i podpisanie Windsor Framework Agreement oraz próby wypracowania platform współpracy z UE
  • obóz wolnorynkowy, który uważa, że premier nie jest „prawdziwym konserwatystą” w gospodarce – brak odpowiednio daleko idących cięć podatków, brak deregulacji itp.
  • populistyczną prawicę skupioną wokół Suelli Braverman i New Conservatives, która nie znosi Sunaka za przynależność do „liberalnych elit”, co potwierdził jeszcze nominacją dla Davida Camerona po usunięciu Braverman, i za zbyt liberalne i „poprawne politycznie” podejście do imigracji, a więc złagodzenie ustawy rwandyjskiej, niechęć do wystąpienia z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz za zmniejszenie szans wyborczych PK przez sprowadzenie dyskursu na sprawy skomplikowane i ich zdaniem nieistotne dla wyborców zamiast skupienia się na prostym przekazie powstrzymania łodzi przemycających do UK nielegalnych imigrantów, czyli jak ujął to Nigel Farage „za bycie oderwanym od przeciętnego wyborcy”

Struktury tych grup są luźne, a ich przywództwo w niewielkim stopniu kontroluje decyzje członków, co można było zaobserwować w Izbie Gmin w pierwszym głosowaniu projektu ustawy rwandyjskiej.  Można szacować, że w tym środowisku obraca się plus minus 60 posłów, co z kolei widać było w głosowaniu poprawki Roberta Jenricka w drugim głosowaniu tejże ustawy. Ich motywacje ideologiczne mają też różną siłę i do pewnego stopnia się przenikają. Wyraźna jest jedynie różnica w podejściu do imigracji wolnorynkowców (zliberalizować) i pozostałych grup (ograniczyć).

Nad tym wszystkim grają jeszcze ambicje osobiste. Do fotela lidera szykuje się po linii imigracyjnej Robert Jenrick, po linii populistycznej Suella Braverman, po linii wolnorynkowej po raz drugi Liz Truss i manewrująca najbardziej niezależnie i szukająca też poparcia wśród bardziej umiarkowanych torysów, wciąż pozostająca w rządzie Sunaka Kemi Badenoch. Innymi słowy, choć łączy ich niechęć do premiera, brak im jednego kandydata, by go zastąpić, a to było kluczem do obalenia poprzednich przywódców.

Poza motywami ideologicznymi ważną rolę grają jeszcze motywy i interesy osobiste poszczególnych posłów. Każdy z nich rozgrywa wybory w okręgu poniekąd samodzielnie i sytuacja każdego jest nieco inna. Dla niektórych najbardziej niebezpiecznym rywalem jest z definicji prawicowa i populistyczna Reform, bo może im odebrać kluczowe 5, 10, czy nawet 15 proc. głosów. Jest więc pokusa by głosić bardziej prawicowe idee – nawet jeśli nie są to jego/jej własne przekonania – by przyciągnąć do siebie elektorat Reform. Mówi się, że niektórzy mogą się posunąć do tego by porozumieć się z partią Richarda Tice’a, może nawet zmienić barwy partyjne jeszcze przed wyborami, i liczyć na zbudowanie bazy wyborczej na połączonym elektoracie obu partii. Szczególnie, jeśli do Reform wróci Nigel Farage, a obecne 13% poparcie tej partii w sondażach jeszcze wzrośnie. Wreszcie, kampania to spory wydatek, a część darczyńców PK sponsoruje także Reform. Choć nie ma na to twardych dowodów, krąży plotka, że hojny sponsor lub sponsorzy są gotowi finansować polityków o bezkompromisowym prawicowym podejściu.

W mniejszym stopniu, choć nie bez znaczenia jest też fakt, że wśród tych, którzy nie chcą lub nie mają szans na pozostanie w parlamencie, bunt to szansa, żeby zaistnieć w prawicowych mediach, budować swoją osobistą markę, sprzedać już napisaną lub piszącą się książkę, a nawet dostać pracę, na przykład w GB News.

Wreszcie dla tych o nieco słabszym charakterze, krytyka Sunaka może wydawać się pomocna w odseparowaniu swojej skromnej osoby od jednej wielkiej porażki za jaką niektórzy uważają obecną Partię Konserwatywną. Warto tu też wspomnieć jeszcze o jednym elemencie – wciąż spadające poparcie Partii Konserwatywnej – zwiększa liczbę posłów z perspektywą utraty mandatu, a przynajmniej u niektórych wywołana tym panika może prowadzić do pochopnych decyzji. Latem eksperci PK szacowali, że posłowie z okręgów, gdzie przewaga wynosiła poniżej 15 tys. głosów, praktycznie mogą już żegnać się z mandatem. Dziś po wzroście popularności Reform ten próg może być znacznie wyższy.

Teraz albo … kiedyś.

I właśnie na wywołanie paniki wydaje się obliczony artykuł, który ukazał się 14 stycznia na pierwszej stronie Telegrapha z wynikami sondażu YouGov. Sugerowały one, że torysów czeka w wyborach parlamentarnych utrata 196 mandatów: a więc mieliby w parlamencie tylko 169 miejsc w porównaniu z 365 uzyskanymi w 2019. Telegraph dodał, choć pracownia YouGov wyraźnie się od tej konkluzji odcięła, że aż 96 torysów utrzymało by mandat, gdyby zagłosowali na nich wyborcy dziś deklarujący głosowanie na Reform. W tych 96 mandatach gazeta zobaczyła nawet szansę na pozbawienie Labour absolutnej większości, łącząc to z komunikatem: „zmiana lidera” pozwoli „uniknąć katastrofy”. Tekst został odebrany jako wezwanie do zmiany Rishiego Sunaka na bardziej prawicowego lidera pod pretekstem – lub też w celu – ratowania wyborczych szans torysów.

Sondaż sfinansowała nowa grupa: Conservative Britain Alliance, której jedynym publicznie znanym reprezentantem jest lord Frost, a która ma składać się ze sponsorów PK „zaniepokojonych” wynikami sondaży. Do tej pory żaden sponsor PK nie przyznał się do uczestnictwa w grupie, a kilku – w ten Peter Cruddas i przedstawiciele Petera Marshalla i Alexandra Temerko zaprzeczyło. Co wiemy o CBA? Nie są nigdzie zarejestrowani. Sondaże projektuje dla nich Will Dry, do świąt doradca Rishiego Sunaka, który we własnym przekonaniu zrozumiał, że partia zmierza w kierunku „masakry” i zrezygnował z pracy na No10. Dla opinii publicznej to mało znane nazwisko, w partii natomiast jest dość rozpoznawalny.

Według Bloomberga CBA prowadziło też rozmowy z doradcami Suelli Braverman oraz osobami powiązanymi z Jacobem Rees-Moggiem i Robertem Jenrickiem. Spekulacje powtórzył niedzielny Times, dodając, że w spisku ma uczestniczyć siedmiu lub siedmioro „byłych” doradców. Spotkania miały odbywać się w restauracji Sheekey (Times, Bloomberg) w Londynie, w parlamencie (Guardian) i „biurze” w centrum Londynu (Telegraph). Odkrycie prawdziwej tożsamości członków i współpracowników CBA jest podobno „obsesją” No 10. Choć niektórzy (Politics at Sam and Jacks’) mówią, że No 10 już wie kim owi doradcy są.

Publikacja sondażu przez Telegraph, czytany głównie przez członków Partii Konserwatywnej, czy ciągłe sugerowanie przez GB News że Nigel Farage mógłby zostać zaproszony do PK i kandydować na jej lidera to tylko niektóre przykłady sterowania prawicową infosferą. Wiemy, że prawicowe media odgrywają ogromną rolę w knowaniach przeciw Sunakowi, stosując znany i skuteczny mechanizm: stałe przywoływanie i nagłaśnianie przekazu potencjalnie niewielkiej grupy przeciwników Sunaka powoduje, że sytuacja wydaje się poważna, nawet jeśli nie jest. Działanie to może, choć nie musi być obliczone na konkretny efekt: z czasem, gdy przekaz dotrze do odpowiednio licznej grupy i ona w niego uwierzy, można zrobić coś z niczego. Na ten moment nie da się stwierdzić, czy to astroturfing – przekaz sterowany przez ukrytych sponsorów, czy też – jak sugeruje Andrew Marr – typowe dla Telegrapha zainteresowanie „chaosem i zamieszaniem” lub dziennikarstwo oparte na analizie danych czytelników, które sugerują pragnienie napięcia i ciągłego strumienia sensacji. Niezależnie od motywacji, jak mówił Jim Pickard z FT: „im więcej mówi się o spisku przeciw premierowi, tym jest on dla niego groźniejszy”.

Na ten moment spisek nie zagraża jeszcze pozycji Sunaka. Znaczna większość parlamentarzystów PK jest przeciwna zmianie lidera. Przekonaliśmy się o tym, gdy także w Telegraphie do usunięcia premiera wezwał poseł Simon Clarke. Artykuł poprzedzony był intensywnymi spekulacjami dziennikarzy Talk TV i The Sun, jednak odbił się od ściany. Reakcja była zdecydowanie negatywna: nie tylko popierający Sunaka One Nation, wolni strzelcy, ale i liderzy prawicy: Jacob Rees-Mogg, Liz Truss, Kemi Badenoch, a nawet Lee Anderson odcięli się od samotnego rebelianta. Teoretycznie odcięli się od niego także liderzy New Conservatives.

Można sobie wyobrazić, że mityczne CBA zadaje sobie teraz pytanie: co mogłoby zmienić nastawienie posłów do przywództwa Sunaka? Partia Konserwatywna wciąż traci w sondażach – część uważa, że to ze względu na działania Sunaka (polityka migracyjna), większa część, że jednak przez konflikt. Postać Sunaka także nie jest popularna wśród wyborców. To wydaje się naturalnym narzędziem: najłatwiej zmienić nastawienie stopniowym budowaniem przekonania, że jest coraz gorzej i doprowadzeniem do punktu, w którym będzie się wydawać, że sytuacja wyborcza konserwatystów jest tak beznadziejna, że równie dobrze może zmienić lidera już teraz lub, że inny lider poradzi sobie lepiej i nawet jeśli nie wygra, to straci w wyborach mniej mandatów.

Wiele osób twierdzi, że spisek nie jest dobrze skoordynowany, nie prowadzi z punktu A do punktu B. Rebelianci korzystają raczej z metody chaosu, wystrzeliwania 100 pocisków i czekania aż któryś trafi. Takich „szans” będą mieli jeszcze sporo: wybory uzupełniające, powrót ustawy rwandyjskiej do Izby Gmin, ustawa budżetowa, wybory samorządowe 2 maja. Tu warto wspomnieć, że w ostatnich latach zmiany w PK przychodziły znacznie gwałtowniej niż w poprzednich dekadach, nastroje podgrzewały się powoli, doprowadzając w końcu do wrzenia i nagłego przelania. Zmiana lidera stała się normą. Tak kończyli i May w 2019, i kolejno Johnson i Truss w 2022.

Według The Sun i Sky News to w drugiej połowie maja ma nastąpić kulminacja wysiłków prawicy i próba wymuszenia głosowania wotum nieufności wobec lidera. To też w zasadzie ostatni moment, by uzasadnić zmianę koniecznością dania nowemu liderowi czas na przygotowanie się do wyborów, które muszą odbyć się najpóźniej w styczniu 2025. Sunak chce zorganizować wybory jesienią, a gdy już je ogłosi – ok. półtora miesiąca wcześniej – możliwości zmiany lidera nie będzie.

Druga rzecz, bardziej aktualna dziś, to stare dobrze znane powiedzenie: tydzień to w polityce bardzo długo. To, że dziś Liz Truss mówi: „to nie jest dobry czas na zmianę lidera” (The Sun) nie znaczy, że będzie tak mówić też jutro. Warto zwrócić uwagę, że żaden z potencjalnych kandydatów na następcę Sunaka nie mówi publicznie, że należy czekać z rozmową o przywództwie do „po wyborach”. Kemi Badenoch w wywiadzie Laury Kuenssberg potępiła Clarke’a jedynie za „publiczny” apel o usunięcie lidera i potwierdziła, że takie rozmowy powinny toczyć się za kulisami. Pytana czy zechce wystartować w wyborach nowego lidera mówiła: „Tak naprawdę nie wiesz, czy tego chcesz, dopóki nie znajdziesz się w tej konkretnej sytuacji, że możesz wystartować”.

I właśnie to wydaje się kluczowe. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Do ogłoszenia głosowania wotum potrzeba 53 pism, co wydaje się w zasięgu rebeliantów. Jeśli już do niego dojdzie, będziemy w fundamentalnie innym miejscu niż dziś, gdy głosowanie nadal wydaje się odległe. Myślenie wielu posłów dziś broniących Sunaka także może pość już innymi torami. Dotychczas, nawet jeśli urzędujący lider obronił się w pierwszym głosowaniu, presja wewnętrzna szybko doprowadzała do rezygnacji (tak było z May, z Johnsonem i de facto z Truss, która odeszła mając perspektywę głosowania wotum). Gdy do głosowania dojdzie, zmiana lidera może wydawać się już jedynym wyjściem, nie żeby wygrać wybory, ale żeby się odciąć od chaosu i uratować co się da. Dlatego też, jak donosi the Sun, umiarkowani np. Harriet Baldwin, próbują zmienić reguły głosowania wotum nieufności i podnieść próg pism koniecznych do rozpoczęcia procedury.

To powiedziawszy, trzeba jeszcze dodać, że Sunak nie jest bezbronny wobec prób obalenia go. Przez fakt, że zagrożenie pozycji lidera stało się normą, No 10 jest na nie bardziej wyczulone. Prawicowy hype medialny, poselskie sieci społecznościowe, budowanie narracji w mediach mainstreamowych przez prawicowych posłów i ekspertów jest monitorowane przez No 10. Wysłannicy premiera nagabują potencjalnych rebeliantów, whipowie wytypowali posłów będących pierwszym celem rebelii i wzywają ich na regularne rozmowy, uświadamiając przy okazji jaką krzywdę mogliby wyrządzić kolegom i koleżankom posłom, gdyby dolali oliwy do ognia wewnątrzpartyjnej walki. Operacje antyrebelianckie Sunaka wydają się skuteczne, czego przykładem jest wyrażenie chęci powrotu skruszonego Lee Andersona na stanowisko wiceprzewodniczącego partii. Nie wydaje się także, żeby Sunak rozważał ugięcie się pod presją. Grupa One Nation i sam Sunak szukają przede wszystkim stabilizacji, uważają się za „dorosłych”, którzy mają zachowywać się „po dorosłemu” w przeciwieństwie do nieodpowiedzialnych rebeliantów, którzy przyzwyczaili się do prowadzenia polityki wrzaskiem medialnym i rzucaniem zabawkami. Sunak ma też cel, nawet jeśli jest świadomy, że pozostało tylko kilka miesięcy premierostwa – ewidentnie przedkłada projekty ustaw, które mają stanowić dziedzictwo jego podejścia do polityki: poprawa pozycji UK na arenie międzynarodowej i zakończenie brexitowej wojny z UE, także w Irlandii Północnej, regulacje dotyczące AI – choć złośliwi mówią, że zainteresowanie premiera tym obszarem nie jest oderwane od myśli o przyszłych planach zawodowych – a także mniejsze, ale fundamentalne projekty jak stopniowy zakaz sprzedaży papierosów, czy zakaz sprzedaży jednorazowych e-papierosów osobom poniżej 18 roku życia.

Podsumowując, na ten moment odejście Sunaka jest mało prawdopodobne. Jednocześnie nikt nie może wykluczyć, że do niego nie dojdzie. Zagrożenie będzie wracać po każdej kolejnej porażce rządu, np. gdy któryś z potencjalnych kandydatów na lidera uwierzy, że jest w stanie swoim przywództwem zmniejszyć rozmiary porażki wyborczej albo, że łatwiej będzie im wygrać wybory lidera teraz niż po wyborach parlamentarnych. Szczególnie silną pozycję ma tu Kemi Badenoch. Jednocześnie wybory parlamentarne wcześniej niż jesienią wydają się mało prawdopodobne ze względu na wyniki sondaży, niezależnie od tego czy Sunak pozostanie. Gdyby doszło do zmiany lidera przed wyborami, musiałby się one odbyć jeszcze później, nawet w styczniu 2025.

Ping Pong – Kiedy odbędą się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii?

Maj czy październik? Po spektakularnych porażkach z Partią Pracy w wyborach uzupełniających w Mid Bedfordshire i Tamworth, premier Rishi Sunak będzie miał duży problem z wyborem daty wyborów. Musi je jednak zorganizować do stycznia 2025.

Ustawa o rozwiązaniu parlamentu przyjęta w 2022 ponownie oddaje brytyjskiemu premierowi prawo do decydowania o tym kiedy zorganizuje wybory. Formalnie o rozwiązanie parlamentu musi poprosić króla, w praktyce jednak w wyborze daty ogranicza go jedynie ostateczny termin upływu pięcioletniej kadencji parlamentu (grudzień 2024). Drugi ogranicznik to myśl, że powinien wybrać moment najbardziej dla siebie sprzyjający, a czasu zostało niewiele.

Opozycyjna Partia Pracy prowadzi w sondażach od końca 2021 roku, czyli niespodziewanie przegranych przez torysów wyborów uzupełniających w North Shropshire i wybuchu afery PartyGate, będącej początkiem końca Borisa Johnsona. Z kolei rok później sondażowa przewaga Labour poszybowała tymczasowo do ponad 30 punktów procentowych, gdy nowa premier Liz Truss próbowała zrewolucjonizować plany budżetowe. Od czasu przejęcia fotela premiera przez Rishiego Sunaka miesiąc później Labour utrzymuje przewagę w granicach 15-20 punktów procentowych, co w zależności od szacunków daje im od 200 do nawet 400 mandatów więcej niż torysom.

Wydają się to potwierdzać dokładniejsze, ale niedostępne publicznie, sondaże przeprowadzone przez same partie. W czerwcu doradca ds. sondaży Frank Luntz miał powiedzieć posłom Partii Konserwatywnej, że każdy kogo przewaga jest mniejsza niż 15000 głosów, prawdopodobnie pożegna się z mandatem. Dotyczy to 180 z 354 torysów zasiadających obecnie w parlamencie.

Jeszcze drastyczniejszy dla torysów obraz wyłania się z wyników wyborów uzupełniających. Nie licząc wyborów w Uxbridge, których wyniki torysi wyolbrzymili jako odwrót opinii publicznej od poparcia polityki proklimatycznej, oraz wyborów uzupełniających po śmierci posłów Davida Amessa i Jamesa Brokenshire, ostatni raz Partia Konserwatywna wygrała wybory uzupełniające w maju 2021. Po drodze zaliczyła 4 starty mandatów na rzecz LibDems i 4 na rzecz Partii Pracy i porażki w dwóch wyborach samorządowych.

Dwie ostatnie porażki, w wyborach uzupełaniających w Mid Bedfordshire i Tamworth 19 października, były szczególnie spektakularne. Psefolog John Curtice określił je w SkyNews „jednymi z najgorszych jakich kiedykolwiek doświadczył urzędujący brytyjski rząd”. W Mid Bedfordshire, które nie miało labourzystowskiego posła od 105 lat, Alistair Strathern wygrał mimo, że jego konserwatywna poprzedniczka uzyskała w wyborach w 2019 roku przewagę 24664 głosów. To historyczny rekord, a zarazem kolejny powód, żeby poważnie brać pod uwagę, że w wyborach 2024 Labour odniesie większe zwycięstwo niż New Labour odniosła nad torysami w maju 1997 roku.

Wbrew planom Downing Street sezon partyjnych konwencji nie odmienił obrazu sondaży. Ogłaszane od początku września inicjatywy polityczne, związane z polityka migracyjną, stopniowym wprowadzaniem zakazu sprzedaży papierosów, czy obietnica rezygnacji z odcinka HS2 na rzecz przekazania 38 mld na lokalną infrastrukturę, nie znalazły sympatii u wyborców. Spotkanie Partii Konserwatywnej w Manchesterze upłynęło w nerwowej atmosferze z wyraźnym podziałem na obóz premiera i obóz byłych premierów Borisa Johnsona i Liz Truss. Ci drudzy nie przejmują się zbytnio datą wyborów, a na konwencji słychać było wręcz głosy, że chętnie do zwiększenia rozmiarów tej porażki się przyczynią, by mieć potem lepszą pozycję startową do odzyskania władzy w partii. Słuchając wypowiedzi Liz Truss można było odnieść wrażenie, że już prowadzi kampanię, a kryzys rządowy w następstwie mini-budżetu jej kanclerza rok temu w ogóle nie miał miejsca.

Z kolei na konwencji Labour w zwycięstwo wierzył praktycznie każdy. W przeciwieństwie do Sunaka Keir Starmer rozprawił się z radykalnymi poprzednikami, choć sympatycy Jermiego Corbyna są jednak nadal pod wzmożoną kontrolą partyjnej centrali. Prawdopodobnie ktoś od nich próbował zaatakować Starmera przed konwencją deepfejkowym montażem jego rzekomej wypowiedzi, ale oszustwo zostało wykryte i nie zdążyło się rozprzestrzenić. Sam były lider, usunięty z Partii Pracy przez Starmera, w ogóle nie dotarł na konwencję, gdyż „zapomniał złożyć wniosek o przepustkę”.

Bez wątpienia testem dla Starmera był wybuch wojny w Gazie w dzień rozpoczęcia konwencji Labour. Konflikt bliskowschodni jest potencjalnie wizerunkowo groźny ze względu na problemy z antysemityzmem za poprzedniego przywództwa i skrajnie propalestynskie postawy najbardziej na lewo wysuniętych grup labourzystów. Deklarując pełne poparcie Izraela w jego prawie do obrony, Starmer z góry odciął się jednak od postaw skrajnej lewicy i z powodzeniem po raz kolejny zastosował taktykę, którą the Statesman określił: „gdy torysi próbują rozpalić ogień polaryzacji, Starmer przynosi gaśnicę”. W praktyce m. in. w kwestiach obronności i bezpieczeństwa, lider Labour stawia na bipartisanship, nie dając torysowskim mediom amunicji do ataku na siebie.

Czy Labour jest gotowa na wybory? Moi rozmówcy odpowiadali, często wręcz z entuzjazmem, że tak. Podczas, gdy w Partii Konserwatywnej pytaniom o wybory towarzyszy wzruszenie ramion, smutek lub irytacja, labourzyści witają je z uśmiechem. Starmer publicznie zadeklarował gotowość na maj 2024, datę którą uznaje się za pierwszy realny termin wyborów, choć jak sugerują eksperci wybory w maju wymagałyby rozwiązania parlamentu już w marcu (około 25 dni roboczych przed wyborami), a to bardzo mało czasu. Zdając sobie sprawę, że skład parlamentarnej Partii Pracy się zmieni i rozszerzy, labourzystowska centrala robi szczegółowy przegląd ideowej i aktywistycznej przeszłości swoich kandydatów na kandydata. Antycypując przejście do opozycji, torysi nie są tak skrupulatni, szukając – tam gdzie się da – raczej kandydatów lojalnych wobec obecnego lidera.

Pytani o termin wyborów niektórzy w Partii Konserwatywnej mówią wręcz z irytacją – im szybciej, tym lepiej, póki jeszcze jest czego bronić. Z drugiej strony twarda logika nakazuje, że gdy sytuacja rządu jest niesprzyjająca czeka się do ostatniego momentu, licząc na coś w rodzaju cudu, choć przyznają niektórzy, niestety w praktyce musiałoby to oznaczać wydarzenie pokroju pandemii lub wojny. Z tego powodu wielu komentatorów uznaje, że wybory w UK mogą odbyć się nawet dopiero w grudniu 2024.

Sytuacje komplikuje fakt, że jesienią przyszłego roku do urn idą wyborcy w Stanach Zjednoczonych. Według Timesa służby miały ostrzegać ministrów, że destabilizacja i niepewność jakie siłą rzeczy wiążą się w wyborem nowych władz w dwóch ważnych państwach zachodnich jednocześnie są ryzykowne dla bezpieczeństwa państwa i sytuacji na rynkach.

Ci którzy w Partii Konserwatywnej jeszcze wierzą w zwycięstwo – a przynajmniej deklaratywnie, są i tacy – mówią przeważnie, że trzeba dać sobie czas i odbić na prawo, zmobilizować twardy elektorat obietnicami obniżenia podatków, zaostrzenia polityki migracyjnej, wystąpienia z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i uruchomienia planu odsyłania nielegalnych imigrantów do ośrodków tymczasowego pobytu w Rwandzie. Tu problemem dla torysów jest jednak to, że taki sam plan ma już była Brexit Party, związana z Faragem Reform UK, która zapowiedziała, że tym razem nie wejdzie w sojusz z torysami i wystawi swoich kandydatów, odbierając im tym samym kilka tysięcy wyborców.

Centroprawica w Partii Konserwatywnej podchodzi do sytuacji pragmatycznie – dla większości z nich nie da się już nic zrobić i te wybory są przegrane. Financial Times donosi, że Sajid Javid będzie po wyborach pracować dla firmy Centricuss, George Eustice założył własną firmę, a agencja Kea szuka pracy dla Dominica Raaba. Jak dotąd 47 posłów Partii Konserwatywnej ogłosiło, że nie wystartuje w kolejnych wyborach. Po wynikach w Mid Bedfordshire Observer napisał, że dołączy do nich także obecny kanclerz Jeremy Hunt, który boi się porażki w stylu Michaela Portillo w 1997. Rzecznik kanclerza zdementował jednak te doniesienia. Co ciekawe jeszcze kilka tygodni temu Jeremy Hunt zasugerował, że wybory mogłyby się odbyć jesienią 2024, gdy inflacja spadnie do trzech procent i opinia publiczna zacznie odczuwać poprawę sytuacji gospodarczej. Moi rozmówcy tłumaczą jednak, że nawet w gronie własnych działaczy, chodzi już tylko o zachowanie pozorów. Inflacja spada znacznie wolniej niż zakładały rządowe plany, a Jeremy Hunt, który 22 listopada wygłosi oświadczenie budżetowe, nie ma praktycznie pola do manewru.

Co więc zrobi premier? Być może zaskoczy nas wszystkich. Cathrine Haddon z Institute of Government sugeruje, żeby uważnie słuchać co rząd zaproponuje w King’s Speech 7 listopada, bo jeśli będzie to pełna agenda, to najprawdopodobniej na wybory poczekamy przynajmniej do jesieni 2024, jeśli zaś planów będzie niewiele można zakładać, że wybory będą już wkrótce.

ZASADY WYBORU LIDERA PARTII KONSERWATYWNEJ – X 2022

Po rezygnacji Liz Truss Partia Konserwatywna jest zmuszona drug raz w tym roku wybierać nowego lidera i jednocześnie premiera Wielkiej Brytanii.

Najpierw parlamentarzyści nominują kandydatów, żeby wystartować  potencjalny kandydat potrzebuje 100 nominacji. De facto oznacza to, że będziemy mieć najpewniej maksymalnie 3 kandydatów. Może się też zdarzyć, że tylko jeden kandydat otrzyma 100 nominacji. Wtedy nie będzie głosowania i nowego lidera i premiera poznamy już w poniedziałek po 14:00.

Jeśli jednak kandydatów będzie więcej będą dwa etapy głosowania: parlamentarny i partyjny.

Etap pierwszy: parlamentarzyści zagłosują w poniedziałek w godzinach 15:30-17:30, wyniki o 18:00. Jeśli wystartuje trzech kandydatów, w pierwszym głosowaniu odpadnie ten z najmniejsza liczbą głosów i tego samego dnia odbędzie się także drugie głosowanie w godzinach 18:30-20:30, wyniki o 21:00.

W odróżnieniu od wcześniejszych wyborów, głosowanie na tym etapie odbędzie się nawet, jeśli będzie tylko 2 kandydatów. Nikt nie zostanie wtedy wyeliminowany. Będzie to głosowanie wskazujące działaczom, którego kandydata preferują parlamentarzyści.

Drugi etap to głosowanie całej partii pomiędzy finałową dwójką kandydatów. Działacze głosują wyłącznie online, od wtorku do piątku do 11:00. Nowego premiera powinniśmy poznać najpóźniej za tydzień.

Pojawiają się też spekulacje, że po poniedziałkowym głosowaniu jeden z finałowych kandydatów może się wycofać. Wtedy także drugi etap byłby anulowany i Wielka Brytania będzie miała nowego premiera już w poniedziałek.

Liz Truss podała się do dymisji

Premier Wielkiej Brytanii Liz Truss podała się w czwartek w południe do dymisji. W oświadczeniu wygłoszonym przed No 10 powiedziała: „Nie jestem w stanie zrealizować mandatu, z którym zostałam wybrana” Truss zakomunikowała także, że w ciągu tygodnia odbędą się wybory nowego lidera partii i do czasu wyboru nastepcy pozostanie na stanowisku.

Liz Truss była premierem od 5 września tego roku. Jej kadencja trwało 44 dni, co czyni ją najkrócej urzedującym premierem UK.

W czwartek po południu zarząd partii ma zatwierdzić reguły przyspieszonych wyborów nowego lidera. Faworytem jest Rishi Sunak, z którym Truss wygrała w wakacje. Inni kandydaci to m. in. Penny Mordaunt, która także była bliska sukcesu latem. Niewykluczone jednak, że wystartują także Kemi Badenoch lub Suella Braverman. Jeremy Hunt, który od piątku pełni funkcje kanclerza ma nie startować, licząc na pozostanie na stanowisku i 31 października ogłosić zgodnie z planem nowy budżet.

Opozycja wzywa do przyspieszonych wyborów. Termin wyborów parlamentarnych będzie jednak w gestii nowego premiera.

PingPong: Truss na krawędzi.

To jest PingPong – blog polityczny z Wysp.

To, że Truss odejdzie jest pewne na 90%. Czy stanie się to dziś – po wczorajszej dymisji minister spraw wewnętrznych i chaosie w szeregach torysów podczas głosowania wniosku opozycji w sprawie  zakazu wydobycia gazu łupkowego – czy może dopiero po 31 października, gdy rynki i wyborcy ocenią pełny plan gospodarczy?

W skrócie: ciężko powiedzieć. Polityczne życie Liz Truss zależy teraz od kruchego balansu między frakcjami. Gdy zostawała premierem wszystkie ważne stanowiska przeszły w ręce libertarian i prawicy. Dziś po zmianie Kwartenga na Hunta i Braverman na Shapsa stery przechodzą w ręce centrum. Prawica jednak, nawet jeśli jest niezadowolona z takiego obrotu spraw, nie ma już po co głośno protestować – nie mają kandydata, który mógłby być bliżej ich wizji niż Truss. Centrum z kolei wie, ze sytuacja jest trudna i przede wszystkim chce ja ustabilizować zanim dokona ewentualnych zmian. Tu więc wydaje się, że Truss kupiła sobie nieco czasu.

Ale frakcje to nie wszystko. Liczę się jeszcze losy i zdanie poszczególnych posłów, a coraz więcej z nich jest – cytując posła Simona Hoare’a – złych i zdesperowanych: „pesymizm narasta we wszystkich frakcjach”. Chodzi o wartości, wizerunek i… zatrudnienie w przyszłości: „nikt nie jest bardziej ex- niż ex-poseł” – mówił Hoare w BBC. Jak na razie 11 posłów Partii Konserwatywnej publicznie wezwało Truss do odejścia. Wielu innych robi to wciąż w anonimowych rozmowach z dziennikarzami.

Truss popełnia gafę za gafą i błąd za błędem, nie tylko w wypowiedziach, ale przede wszystkich w sposobie zarządzania. Brakuje komunikacji z posłami i jasnego przekazu. Ilustracją jest wczorajsze głosowanie w sprawie zakazu wydobycia gazu łupkowego. W skrócie: rząd Truss cofnął moratorium na wydobycie gazu metodą szczelinowania – to był jej postulat z kampanii. Ale wielu torysów nie zgadza sie na fracking i uważa to bardzo ważna kwestię polityczną, ekologiczną i społeczną. Labour przejęło więc inicjatywę i w dniu przeznaczonym dla opozycji strzeliło gola w sam środek bramki Truss. Bramki niebronionej, bo rząd pogubił się w oświadczeniach, raz mówiąc, że to głosowanie o statusie wotum zaufania do rządu, raz nie. Posłowie Partii Konserwatywnej byli całkiem zagubieni: część chciała zamanifestować swój sprzeciw wobec frackingu, ale bała się wykluczenia z partii. Dla ścisłości Labour głosowanie przegrało, ale chaos jaki rozpętał się w lobby, podejrzenie o doprowadzenie posłów na glosowanie siłą oraz obraz premier ścigającej po korytarzu swoją główną whip, która przygnieciona odpowiedzialnością podała się do dymisji (by to potem odwołać), pchnął w czwartek rano kolejnych posłów do deklaracji wotum nieufności wobec premier.

Podsumowując, rząd Truss może upaść praktycznie każdego dnia. Może zostać zmuszony do tego przez naciski z tylnych ław, które doprowadzą do zmiany zasad i „odbezpieczą” kolejne partyjne głosowanie wotum nieufności. Frakcje mogą się dogadać, odstawić na bok osobiste ambicje w obliczu chaosu i przedstawić premier wspólnego kandydata cieszącego się większego zaufaniem niż ona. Albo też Truss potknie się po raz kolejny o własne nogi i jakimś nieprzemyślanym posunięciem, które zachwieje kruchą równowagę, spowoduje falę rezygnacji we własnym gabinecie. Ale. Bogate doświadczenie ostatnich lat pokazuje, że usunięcie lidera to proces bolesny i raczej powolny. Możemy więc równie dobrze pożegnać się z premier Truss dziś, jak i za kilka tygodni.

Nie żyje Królowa Elżbieta II

„To wielki szok dla narodu i świata”, „była skałą na której zbudowano współczesną Wielką Brytanię” – powiedziała premier Liz Truss po śmierci królowej Elżbiety II.

Liz Truss, która dwa dni wcześniej przejęła obowiązki premier z rąk królowej w Balmoral, podkreśliła, że „to dzień ogromnej straty, ale królowa pozostawia ogromne dziedzictwo. (…) „zapewniała stabilność i siłę, a jej duch przetrwa” . Premier poinformowała także że „Korona została dziś przekazana nowemu monarsze, Jego Wysokości Królowi Karolowi Trzeciemu”.

„Królowa Elżbieta odeszła w spokoju dziś popołudniu w Balmoral. Król i Królowa-małżonka pozostaną dziś w Balmoral i jutro powrócą do Londynu” – poinformowało w środę kontro rodziny Królewskiej na Twitterze. Wcześniej Buckingham Palace informował, że Królowa Elżbieta jest „pod nadzorem lekarzy” z powodu „obaw o stan jej zdrowia” i pozostaje w swojej rezydencji w Balmoral, gdzie „ma zapewnione wszelkie wygody”. Do Szkocji natychmiast udali się członkowie najbliższej rodziny,

W piątek w Wielkiej Brytanii rozpoczął się 10-dniowy okres żałoby. W tym czasie nie będzie ministerialnych oświadczeń, ani poważniejszych ogłoszeń dotyczących spraw politycznych. Służba cywilna będzie funkcjonowania tak jak w okresie kampanii wyborczej, czyli również bez potencjalnie kontrowersyjnych decyzji politycznych. Obrady parlamentu zostały zawieszone. Zgodnie z zasadami purdah kontynuowane będę jedynie prace nad sprawami ważnymi dla bezpieczeństwa państwa, jak pakiet pomocy dla Brytyjczyków w związku z rosnącymi cenami energii. W piątek i sobotę, 9 i 10 września, odbędzie się nadzwyczajna sesja parlamentupodczas, której posłowie złożą hołd zmarłej królowej, a następne wybrani posłowie złożą przysięgę wierności nowemu monarsze.

Liz Truss 56 premierem UK

„Wspólnie z sojusznikami będziemy bronić wolności i demokracji na świecie, zdając sobie sprawę, że nie ma bezpieczeństwa w kraju bez bezpieczeństwa poza granicami” – zapowiedziała w pierwszym przemówieniu na Downing Street nowa premier.

Liz Truss nakreśliła też pierwszy trzy priorytety swojego premierostwa. Po pierwsze rozwój gospodarki przez cięcia podatków i reformy. Po drugie, natychmiastowe – jeszcze w tym tygodniu – działania ws kryzysu energetycznego: rachunków i dostaw energii. Po trzecie przywrócenie Brytyjczykom dostępu do lekarzy i usług medycznych. Dziś popołudniu poznamy nazwiska nowych ministrów.

Według zapowiedzi medialnych w czwartek Liz Truss ma przedstawić pakiet pomocowy w związku z rosnącymi cenami energii. Telegraph i Times donoszą, że jego filarem będzie zamrożenie cen energii. Bloomberg tłumaczy, że rząd ustali maksymalną cenę jednostki prądu i gazu dla gospodarstw domowych. Różnicę w cenie hurtowej i detalicznej sfinansuje dostawcom rząd. Po odliczeniu 'green levy’ i doliczeniu planowanej już wcześniej rządowej dopłaty w wysokości 400 funtów cena energii dla konsumentów ma pozostać na podobnym poziomie jak rok temu.

Działania mają zostać sfinansowane z pożyczek rządowych. Podatnicy mogą łącznie zapłacić za ten ruch 130 mld funtów – wyliczył Bloomberg.

Nowy plan dla NHSu rząd ma przedstawić na początku przyszłego tygodnia, a pod koniec miesiąca zmiany w podatkach, polegające na odwróceniu podwyżek planowanych przez poprzednią administrację

We wtorek wczesnym popołudniem Liz Truss została formalnie 56 premierem Wielkiej Brytanii i 15 premierem za czasów rządów Królowej Elżbiety II. Na audiencję u Królowej musiał polecić do szkockiej rezydencji Balmoral, gdzie przebywa monarchini mająca już problemy z poruszaniem. Chwilę przed wizytą Liz Truss na osobnej audiencji stanowiska zrzekł się Boris Johnson.

PingPong: Wyzwanie dla Truss

To jest PingPong – blog polityczny z UK. Odcinek szósty po wynikach wyborów lidera Partii Konserwatywnej 2022.

UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Zgodnie z przewidywaniem nowym liderem Partii Konserwatywnej została Liz Truss. Truss we wtorek oficjalnie zastąpi Borisa Johnsona na stanowisku premiera UK. Truss zdobyła 81 326 (57%) głosów. Jej rywal Rishi Sunak 60 399 (43%) głosów.

Energia i inflacja

Przyszła premier zapowiedziała w niedzielę w BBC, że w ciągu tygodnia przedstawi pakiet pomocy w płaceniu rachunków za energię oraz plan zabezpieczenia dostaw energii do UK. Najpewniej oznacza to potwierdzenie zapowiadanego przez Truss moratorium na zielone dopłaty do energii (green levy). Media donoszą też, że team Truss przygotowuje wart ok. 100 mld funtów plan wsparcia gospodarstw domowych i firm borykających się z wysokimi rachunkami za energię. Mógłby on przyjąć formę dopłat, tymczasowego zniesienia VATu na energię lub zamrożenia wzrostu cen.

W ciągu miesiąca rząd ma przedstawić szerszy plan budżetowy, w tym być może zapowiedziane zniesienie podwyżek składek na ubezpieczenie i cofnięcie podwyżek podatków dla firm. W pierwszych dniach swojego premierostwa Truss będzie się starała przekonać, że rozumie obawy i problemy zwykłych ludzi związane ze wzrostem cen. Typowany na stanowisko kanclerza Kwasi Kwarteng zapowiedział w FT, że Wielka Brytania zwiększy wydatki, ale zrobi to „odpowiedzialnie ” na razie bez planu zwieszania reguł fiskalnych ograniczających swobodę zaciągania dalszych długów.

Na dłuższa metę jednak wydatki na większą skalę wydają się nieuniknione. Kolejki w oczekiwaniu na leczenie i operacje, problemy z dostaniem się do lekarza pierwszego kontaktu i dentystów, czy długie oczekiwanie na karetkę to tylko niektóre problemy, z którymi będzie musiał się zmierzyć nowy szef resortu zdrowia. Na tym stanowisku według mediów pojawi się Therese Coffey. Wciąż możliwe jest także zwiększenie obłożenia szpitali z powodu kolejnej fali pandemii czy nawet sezonowej grupy. Szpitale jak i inne instytucje także będą musiały radzić sobie z rosnącymi kosztami. Zwiększenie wydatków na służbę zdrowia wydaje się więc nieuniknione.

Ukraina i ceny energii

Najpewniej na stanowisku ministra obrony pozostanie Ben Wallace, a UK ma kontynuować obecny kurs pomocy Ukrainie. Liz Truss w czasie kampanii zadeklarowała zwiększenie dostaw broni dla Ukrainy i liczby szkoleń dla armii ukraińskiej, a w samej Wielkiej Brytanii zwiększenie wydatków na obronność do 3% PKB do 2030 roku. Mimo szerokiego społecznego wsparcia tych działań, z czasem w kraju zapewne będzie rosła frustracja z powodu rachunków za energię łączonych z kryzysem na Ukrainie. Już w tej chwili głosy kwestionujące pomoc Ukrainie słychać m. in. w niektórych związkach zawodowych, które przygotowują tej jesieni szeroko zakrojone strajki z żądaniami podwyżki płac. Z czasem rosyjskie operacje wpływu – dziś mało jeszcze skuteczne – mogą zacząć silniej oddziaływać na  Brytyjczyków i utrudnić premierowi kontynuowanie wsparcie Ukrainy.

Irlandia Północna i Unia Europejska

Liz Truss uzyskała w kampanii poparcie najbardziej radykalnych brexitowców, którzy oczekują od niej pozbycia się granicy ustanowionej przez Protokół Północnoirlandzki. W czasie kampanii pojawiały się spekulacje o przygotowaniu uruchomienia artykułu 16 i zawieszenia kontroli towarów przepływających z Wielkiej Brytanii do Irlandii Północnej bez porozumienia z UE. Liz Truss jest autorką kontrowersyjnej ustawy o Protokole, która według UE łamie prawo międzynarodowe.

Pojawiły się jednak sugestie, że wobec łączących UK i UE problemów: inflacji i wojny w Ukrainie nowa liderka nie zechce pójść na pełną konfrontację z Europą. Po spotkaniu z Marosem Sefcoviciem obecny minister do spraw Irlandii Północnej Conor Burns powiedział, że będzie radził nowemu premierowi, że to „dobry moment na powrót do negocjacji z UE”, zawieszonych w lutym.  Jak pisał Guardian do wejścia w życie ustawy o Protokole pozostało około 6 tygodni i czas ten można wykorzystać na powrót do rozmów. Truss zapowiedziała też, że w drugą po Kijowie podróż zagraniczną uda się do Dublina, by rozmawiać z tamtejszym premierem i szukać porozumienia. Trudno dziś ocenić, czy jej intencje są szczere, czy tylko pozoruje działania. Na pewno negatywnym sygnałem dla Europy będzie prognozowane objęcie stanowiska ministra spraw wewnętrznych przez Suellę Braverman, która domaga się wystąpienia Wielkiej Brytanii z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Jeśli jednak ministrem ds. Irlandii Północnej zostałaby Penny Mordaunt lub Sajid Javid prawdopodobieństwo wojny handlowej z UE wydaje się mniejsze.

Irlandia Północna i Szkocja

W samej Irlandii Północnej domagające się zniesienia Protokołu DUP nadal odmawia stworzenia rządu z Sinn Fein. Brak funkcjonującego rządu wymusił przejęcie kontroli nad finansami prowincji przez urzędników. Jeśli do 28 października nie powstanie rząd, konieczne będą nowe wybory lub przejęcie władzy nad prowincją przez Westminster. A w tle Sinn Fein stawia fundamenty pod referendum zjednoczeniowe z Republiką Irlandii.

Kolejny problem dla Truss to Szkocja. Także w październiku Supreme Court ma zdecydować, czy szkockie władze mają prawo do organizacji prawnie wiążącego referendum w sprawie niepodległości bez zgody Westminsteru. Truss zapowiedziała, że takiej zgody nie udzieli. Jednak politycznie rzecz biorąc im większy opór Londynu, tym większe apetyty na niepodległość w Szkocji. Sturgeon zapowiedziała referendum na październik 2023 roku. Mniej więcej w tym samym czasie Truss mogłaby planować wybory parlamentarne. Jeśli do referendum nie dojdzie, to jego brak na pewno zostanie skutecznie wykorzystany jako amunicja wyborcza SNP.

Polityka partyjna

Truss otrzymała poparcie 57% działaczy. To solidne zwycięstwo, choć dalekie od sondażowych prognoz. Przy tym to najsłabszy wyk w najnowszej historii partii, który przypomina, że to Kemi Badenich, a może Ben Wallace, gdyby wystartował, byli faworytami aktywistów. Truss nie była też faworytką parlamentarzystów. Czeka ją więc obok innych problemów trudne zadanie zjednoczenia partii. Pierwszym najważniejszym krokiem w tym kierunku będzie oferta stanowisk w rządzie dla centrum, szczególnie Penny Mordaunt, Toma Tugendhata i Sajida Javida. To czy przyjmą proponowane posady i jakiej rangi będzie probierzem spójności torysów. Liczyć się będą także potencjalne nawołania do zjednoczenie „grubych ryb:, które poparły Sunaka.

Zdecydowanie najtrudniejsze z punktu widzenia jedności partii będzie śledztwo parlamentarnej komisji przeciwko Borisowi Johnsonowi. Komisja ds. przywilejów ma zbadać, czy wprowadził Parlament w błąd oświadczeniami w sprawie partygate. Byłemu premierowi grozi potencjalnie usunięcie z parlamentu. Liz Truss już obiecywała wsparcie – ciężko będzie jej jednak interweniować w parlamentarne procedury, bez narażenia się na zarzuty kontynuowania johnsonowskiej polityki manipulacji prawem. Tymczasem uniewinnienia Johnsona domaga się spora grupa działaczy motywowana przez lorda Cruddasa. Podobno grupa posłów Partii Konserwatywnej jest gotowa złożyć z miejsca pism z prośbą o wotum nieufności wobec Truss. To wróży dalszą walkę wewnętrzną w partii, która obaliła już trzech konserwatywnych premierów.  

Nawet jesli Truss jak każdy nowy wybrany premier może liczyć na „miesiąc miodowy” we własnych szeregach, to niekoniecznie w ten sam sposób zareaguje opinia publiczna. Sondaż Survation pokazał spadek poparcia dla torysów o 5 punktów procentowych, gdy respondentom podano nazwisko Truss jako nowej liderki. A sondaży pokazujących brak zaufania do Truss jest znacznie więcej. Truss została też wybrana przez partię, nie w wyborach powszechnych co zawsze rodzi wątpliwości co do jej politycznego mandatu. Radząca sobie lepiej w sondażach opozycja będzie na każdym kroku o tym przypominać i domagać się wyborów.

Truss ma przed sobą wyzwanie i należy dać jej szanse. Jeśli jednak sondaże pójdą w dół, ceny pójdą znów w górę, a Wielką Brytanie ogarną strajki lub wręcz przewidywane przez policję zamieszki niezadowolonych obywateli, jej pozycja osłabnie. Wiele wskazuje, że Truss będzie ostatnim premierem z Partii Konserwatywnej w tym politycznym cyklu. Czas pokaże, czy to prawda.

Przydał Ci się ten tekst? Może być ich więcej. UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Truss „w ciągu tygodnia” przedstawi plan pomocy

W ostatnim wystąpieniu przed ogłoszeniem wyników wyborów lidera Partii Konserwatywnej Liz Truss nakreśliła plan działania w razie wygranej.

W nowym politycznym show Laury Kuenssberg na BBC w niedzielny poranek Truss zapowiedziała, że jej pierwsze, „natychmiastowe”, działania będą dotyczyć zniesienia planowanych podwyżek podatków i zwiększenia dostaw energii do UK. Truss powiedziała, że bezpieczeństwo energetyczne jest ważniejsze niż realizacja założonych celów gospodarki zeroemisyjnej.

W ciągu tygodnia od objęcia stanowiska Truss ma przedstawić plan pomocy w płaceniu rachunków za energię. Nie chciała jednak zdradzić szczegółów. W tym czasie ma przedstawić też długoterminowy plan zwiększenia podaży energii (obejmujący dostawy LNG, energię atomową, gaz łupkowy, gaz z Morza Północnego i energię odnawialną).

Pełny plan obejmujący podatki i stymulację rozwoju gospodarczego rząd Truss miałby przedstawić w ciągu miesiąca. Komentatorzy spekulują, że będzie to 21 września. Truss nie wykluczyła zamrożenia cen energii, czyli pomysłu zgłoszonego pierwotnie przez opozycję.

Powiedziała też, że „ceni sobie” niezależność Banku Anglii, którego „zadaniem jest walka z inflacją” i nie odbierze mu prawa do ustanawiania stóp procentowych. Wcześniej deklarowała rewizję mandatu Banku Anglii, co niektórzy interpretowali jako planowane ograniczenie jego niezależności.

Liz Truss mówiła także, że „utrzyma” obecny poziom finansowania służby zdrowia, a nowy minister zdrowia ma przedstawić plan poprawy sytuacji NHS. Według spekulacji medialnych stanowisko to ma utrzymać bliska Liz Truss Therese Coffey. Truss powiedziała, że za swój priorytet uważa opiekę podstawową, czyli dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu.

Wyniki wyborów lidera Partii Konserwatywnej w poniedziałek o 12:30.