Wpisy

PingPong: Podsumowanie nocy wyborczej

Podsumowanie nocy wyborczej.

1. OGROMNE zwycięstwo Labour, trzeci raz w historii udało się uzyskać >400 mandatów. Tak duża liczba przy relatywnie niewielkim poparciu % to zasługa skrupulatnej kampanii, choć będzie pdst do krytyki systemu wyborczego w UK w przyszłości.

Labour będzie rządzić z ogromną większością = stabilność rządu bez obaw o rebelie na tylnych ławach. Labour chce zmienić narracje w polityce, Starmer zapowiada „powrót do służby dla kraju” i działania jednoczące społeczeństwo. O poszczególnych obszarach polityki później.

Wobec zakresu zwycięstwa Labour na 2gi plan zejdą podziały w partii i elektoracie ws Gazy, które pozbawiły mandatu 2 członków gabinetu cieni i 2 kandydatów + zmniejszyły % poparcie w wielu miastach. Ale tylko na razie. Elektorat Labour to nie monolit i to będzie problem.

Labour straciła też mandaty na rzecz Zielonych, którzy zdobyli ich na ten moment 4, mandat obronił też startujący jako niezależny Jeremy Corbyn. Udało się za to pokonać George’a Galloway.

2. Torysi ponieśli HISTORYCZNĄ porażkę. To nie metafora. 11 ministrów straciło mandaty, zniknie wiele wielkich nazwisk jak Liz Truss, Penny Mordaunt i Jacob Rees Mogg…

Torysi stracili wszystkich posłów w Walii i kilku regionach Anglii, a gdzie indziej ponad 30 depozytów. Utrzymają fotel lidera opozycji, ale ledwo uzbierali wystarczająco liczbę posłów, żeby stworzyć gabinet cieni (na razie 117 mandatów).

3. 70 mandatów LibDems to też HISTORYCZNE zwycięstwo, poprawili rekord z 2005, opłaciła się nietypowa kampania Eda Davey’ego. Na marginesie: łącznie >500 posłów w Izbie Gmin (Labour, LibDems, SNP, Zieloni) z 650 członków zalicza się do opcji progresywnych.

4. 4 posłów Reform, nie jak mówił exit poll 13, to w połączeniu z zarysowującymi się podziałami Labour dowód, że w tożsamość zyskuje na znaczeniu + w UK jest teraz 4-5 liczących się partii. Ale najważniejsze..

Reform BARDZO podkopało torysów. Nigel Farage za 8 razem dostał się do parlamentu i zyskał platformę do przesuwania Partii Konserwatywnej jeszcze bardziej w prawo. Bardzo ciekawie zapowiada się w tym kontekście wyścig o fotel nowego lidera torysów, gdy Rishi Sunak zrezygnuje.

6. SNP niemal znika, a z nią temat indyref2. Natomiast w Irlandii Płn. Sinn Fein po raz 1szy ma najwięcej mandatów, a z tym być może pojawi się presja na referendum zjednoczeniowe.

PingPong: Te okręgi powiedzą nam kto wygrał i jak wysoka będzie ta wygrana

Zacznijmy od podstaw, czyli od okręgów, które zawsze – w pewnej perspektywie – trafiają do zwycięzcy.

Już około 12:30 dowiemy się jak zagłosowało Swindon South. Były minister sprawiedliwości Robert Buckland broni tu przewagi 5650 głosów przed byłą posłanką Labour Heidi Alexander. Łatwe zwycięstwo Partii Pracy będzie pierwszym tej nocy potwierdzeniem, że czeka nas zmiana władzy.  

Chwilę później, bo o 12:45 z Cramlington and Killingworth napłyną pierwsze wieści z Red Wall. Tu także powinna potwierdzić się spokojna przewaga Labour.

Po 3 nad ranem m. in. Dudley, Crawley i Romford udowodnią – lub nie – czy skuteczna była taktyka Labour zakładająca skupienie kampanii na małych miasteczkach. To też moment, gdy poznamy wyniki z Nuneaton. Oprócz 1983 zawsze wygrywała tu partia, która potem wygrywała wybory. Mówi się, że gdy do centrali PK w 2010 i 2015 dotarły wieści o zwycięstwie Marcusa Jonesa David Cameron wiedział już, że wygrał wybory. O tej samej mniej więcej porze warto też zwrócić uwagę na Worcester i Gloucester, które są wyborczym barometrem od 1979. Podobnie jak Harrow East (tu wynik ok. 3:30), a następnie Watford, które mówi nam kto wygra nieprzerwanie od 1974. Wreszcie około 4:00 usłyszymy wyniki z Dartford, barometr nieprzerwanie od 1964, gdzie Gareth Johnson broni hipotetycznej przewagi 14 704 (bo zmieniły się nieco granice okręgów). To cel numer 185 na liście Labour, więc powinni wygrać.

W majowych wyborach lokalnych Labour odzyskało kontrolę nad lokalnymi władzami w Tamworth po 21 latach, czy powtórzą sukces w wyborach parlamentarnych dowiemy się około 3:45. Potem Redditch, kolejny z okręgów, który w ostatnich wyborach lokalnych pokazał siłę Labour. Partii Pracy bardzo zależy, żeby tamto poparcie w wyborach lokalnych przełożyło się teraz na wybory parlamentarne.

Jednak kluczowe pytanie w tych wyborach to: jak duże będzie zwycięstwo Labour? A odpowiedź na to pytanie jest wieloskładnikowa.

Około 12:15 rozstrzygną się losy przewodniczącego Partii Konserwatywnej Richarda Holdena w Basildon and Billericay. Członkowie jego własnej partii oskarżyli go o narzucenie swojej kandydatury w tym bezpiecznym wydawałoby się okręgu. Jeśli jednak Labour przebije się przez przewagę 20749 to będziemy wiedzieć, że tej nocy wydarzy się wiele niezwykłych rzeczy. Chwilę później wieści z Broxbourne z serca torysowskich Home Counties. W wyborach lokalnych w maju utrzymali się tu ledwo w radzie miasta. Jeśli tu Labour obali przewagę 19192 torysi będą w ogromnych tarapatach.

Około 1:45 wyniki ze Swindon North, gdzie bardzo dobrze radziła sobie New Labour w czasach Tony’ego Blaira. 14-procentowy swing jest teraz jak najbardziej w zasięgu Labour Starmera. Podobna sytuacja w Warwickshire North and Bedworth, które pozostawało w rękach Labour przed ponad 20 lat, szczególnie właśnie w złotej epoce Tony’ego Blaira, a potem przeszło w ręce torysów w 2015. Tu wyniki ok. 2 w nocy. Mniej więcej wtedy poznamy też wyniki z dwóch głównych targetów Labour Peterborugh i Redcar.

Godzina druga to też przybliżony czas na potencjalne niespodzianki w North West Cambridgeshire i Aldershot. Nigdy nie było tu posłów Partii Pracy, ale modele MRP sugerują, że oba te okręgi mogą trafić do Labour. Świadczy o tym też fakt, że partia ta zupełnie niespodziewanie wygrała w ‘true blue’ Aldershot ostatnie wybory lokalne, hucznie świętując symboliczne przejęcie głównej siedziby brytyjskiej armii.

Jest 2:45 i patrzymy na Mid Bedfordshire. To były okręg miłośniczki Johnsona Nadinne Dorries, który Labour przejęło w wyborach uzupełniających w październiku 2023, tradycyjny okręg torysowski od 1931. Ponowny sukces Labour to kolejny potencjalny zwiastun ogromnego zwycięstwa.

Około 3:00 proponuję spojrzeć na Londyn i okręg Chelsea and Fulham. Mało kto spodziewa się tutaj porażki torysów. Były przewodniczący torysów Greg Hands prowadził indywidualną kampanię, nie umieszczając na swoich ulotkach nawet nazwy Partii Konserwatywnej. Moim zdaniem się obroni, ale jeśli nie…

Cannock Chase to target Labour nr 304, bo torysi mieli tu prawie 70% głosów w 2019, ale to jedno z najbardziej zmiennych miejsc w UK. W 1997 55% głosów przypadło tu Labour. Keir Starmer prowadził tu kampanię jeszcze we wtorek przed wyborami, co może świadczyć o tym, że uważa zwycięstwo za w zasięgu ręki. Jeśli Labour wygra, teoria swingu wskazuje, że możemy spodziewać się rekordowego zwycięstwa w całym kraju.

„Stop the boats” czy “smash the gangs” dowiemy się około 3:30, gdy powinny pojawić się wyniki z Dover and Deal. To ten okręg reprezentowała Natalie Elphicke, która na początku maja demonstracyjnie przeszła z Partii Konserwatywnej do Partii Pracy. To tu także swój plan powstrzymania nielegalnej imigracji przedstawił Keir Starmer. Choć wyborcy nie są tu entuzjastyczni wobec Labour, to Reform powinna dla nich podkopać poparcie torysów i otworzyć drogę do zwycięstwa. 

Około 4:00 warto zwarcic uwagę na wyniki z Chester South and Eddisbury. Sondaże mówią, że konserwatyści raczej tu wygrają (38% w porównaniu do Labour 31%, Lib Dem 11%, Green 7%), ale duże znaczenie może mieć głosowanie taktyczne.

W tym samym czasie dowiemy się, czy bogate symbole potęgi torysów za czasów Thatcher, Majora i Camerona, które jednak zawsze skłaniały się ku bardziej umiarkowanemu skrzydłu One Nation zdecydują się tym razem oddać pod władzę Labour. To mimo wszystko byłaby niespodzianka, gdyby Tatton (wyniki 3:30) lub Congleton (wyniki ok. 5:00) przemalowały się na czerwono. Ale to przecież ma być noc niespodzianek. 

Około 5:00 będziemy mieć jasny obraz sytuacji. Na deser wyniki poda Buckingham and Bletchley. Starmer dumnie wjechał z ekipą na ten torysowski teren 3 dni przed wyborami, bo torysi mają tu przewagę tylko 13300 głosów.

Teraz czas spojrzeć na kilka niuansów.

Czy kwestia palestyńska będzie miała wpływ na wyborców Partii Pracy?

    Około 4 rano dowiemy się, czy Akhmed Yakoob, startujący pod hasłem „użycz swój głos Palestynie” sprawi kłopoty Shabanie Mahmood w Birmingham Ladywood. „Prawnik z TikToka” musiał ostatnio przepraszać za mizoginistyczne uwagi na temat kobiet, kontrowersje wzbudził też jego podziw dla Andrew Tate’a. Propalestyńscy aktywiści wydają się dobrze zorganizowani, pokazali że potrafią prowadzić kampanię w wyborach lokalnych, być może Labour nie straci na ich rzecz mandatów, ale warto pod tym kątem obserwować wyniki także w: Bethnal Green & Stepney (3:00), Bradford West (4:30), Dewsbury & Batley (5:30)

    Po drugie ile mandatów Zieloni odbiorą Labour?

    Spośród członków gabinetu cieni Thangam Debbonaire, rzeczniczce Labour ds. kultury, może być najtrudniej ponownie wejść do parlamentu. Jej najpoważniejszą rywalką w Bristol Central jest współprzewodnicząca Partii Zielonych Carla Denyer, znana m. in. z wyborczych debat partyjnych liderów. Wyniki około 3.15. Zieloni celują także w utrzymanie mandatu w Brighton Pavilion (wyniki ok. 4:30) i powalczą o miejsca w Waveney Valley (4:00) i North Herefordshire (5:00). A my trzymamy kciuki za szanse polskiego kandydata z ramienia Zielonych w Washington and Gateshead South Michała Chantowskiego (wyniki o 12:45)

    Po trzecie: czy Jeremy Corbyn obroni mandat jako kandydat niezależny?

    Brak poparcia kandydatury Corbyna w Islington North to symbol zmiany jaka zaszła pod rządami Keira Starmera w Partii Pracy i odcięcia się od skrajnie lewicowych poglądów byłego lidera. Corbyn kandyduje jako niezależny, a sondaże dają mu podobne szanse co kandydatowi Labour Prafalowi Nargundowi. Kto wygra powinniśmy dowiedzieć się około 3 nad ranem. W podobnym kontekście, ale nieco wcześniej, około drugiej ciekawe wyniki z Leicester East, gdzie kandydat Labour mierzy się z… dwoma byłymi posłami tej partii Keithem Vaz and Claudią Webb. A około 2:30 dowiemy się, czy mandat zdobyty w niedawnych wyborach uzupełniających w Rochdale obroni inny kontrowersyjny i otwarcie prorosyjski polityk – George Galloway. Jego najpoważniejszym przeciwnikiem jest znany dziennikarz polityczny Paul Waugh.

    Do niedawna uważało się, że to Szkocja jest kluczem do labourzystowskiego zwycięstwa, jednak wobec dramatycznego spadku szans torysów, pojedynek w Szkocji zszedł nieco na dalszy plan. W ostatnim sondażu Savanty SNP prowadzi z 34% przed Labour z 31%. UK in the Changing Europe sugeruje obserwować tu wyniki przede wszystkim w Paisley and Renfrewshire North (ok. 2:15), Glasgow East i Coatbridge and Bellshill (ok. 3:30), Lothian East (ok. 4:00). Dla przypomnienia zmiany okręgów oznaczają, że w tym roku Szkocja będzie mieć 2 posłów mniej niż dotąd.

    Teraz czas na kilka słów o wyścigu o drugie miejsce między LibDems a torysami.

    O tym jak radzą sobie LibDems i czy mają realne szanse na fotel lidera opozycji będziemy dowiadywać się sukcesywnie już od 1:45, gdy pojawia się wyniki z Harrogate and Knaresborough. Jeśli potem około 2:00 LibDems przejmą Torbay, będzie to sygnał, że idzie im bardzo dobrze. Kolejne kroki na tej drodze to Stratford-on-Avon, około 2:30 i Epsom and Ewell i Eastleigh około 3:00.

    O mandat z LibDemsami walczy minister sprawiedliwości Alex Chalk. Jego przewaga w Cheltenham wynosiła zaledwie 981, nie startuje tu jednak żaden kandydat Reform, co może mu nieco ułatwić zadanie. Czy wygrał dowiemy się także około 3 w nocy.

    Około 3:15 możemy mieć mały przełom, jeśli LibDems przejmą od torysów okręg Witney. To miejsce gdzie torysi wygrywali od 1983 i okręg przez lata należący do Davida Camerona.

    Około 3:30 wielki moment – kanclerz Jeremy Hunt dowie się, czy stracił na rzecz LibDems Godalming and Ash. Prognozy MRP sugerują, że mimo przewagi 8817 głosów w 2019, tym razem start kandydata Reform może dać LibDemsom komfortową przewagę. Mniej więcej o tej samej porze także informacje z miejsca starcia LibDems z torysami w Wells & Mendip Hills i Newton Abbot. Około 4:30 pojawią się zaś wyniki z Taunton and Wellington, gdzie mandatu broni minister Rebecca Pow. Wygrana LibDems będzie sygnałem, że torysów czekają znaczne straty na południowym zachodzie.

    Partia Konserwatywna w odwrocie.

    Jedna z projekcji MRP sugerowała, że nawet 22 obecnych członków gabinetu może stracić mandaty. Około 3:30 dowiemy się, czy spotkało to obecnego ministra obrony Granta Shappsa w Welwyn Hatfield (3:30), gdzie Labour postara się obalić przewagę z 2019 na poziomie 10955 głosów. Mniej więcej o tej porze Penny Mordaunt, typowana do objęcia stanowiska lidera partii po Sunaku, dowie się, czy obroniła przewagę 15780 w Portsmouth North. A chwile później około 4:00 swój los w Devon Central poza najwierniejszy sojusznik Sunaka w tej kampanii Mel Stride, obecny minister pracy i emerytur. Stride broni przewagi 17300, ale modele MRP niebyły dla niego przychylne. Stride dzień przed wyborami powiedział w BBC: „Labour jest na drodze do największego zwycięstwa w historii”. Takie słowa ministra mówią same za siebie. Około 4:00 dowiemy się też jak poradził sobie sam premier Rishi Sunak w Richmond & Northallerton. Sunak ma ogromną przewagę 24331 głosów, ale wobec kampanii pełnej wpadek pojawiły się sugestie, że i jemu nie uda się obronić.

    Z ciekawostek około 4:30 z mandatem w North East Somerset and Hanham może rozstać się Jacob Rees-Mogg, a około 6:00 w Wycombe Steve Baker. Czy to symboliczne pożegnanie brexitu?

    Wiem, że na odpowiedź na to pytanie czeka najwięcej osób: czy Nigel Farage wejdzie do Izby Gmin?

    Niektóre sondaże wskazują, że około 4:00 5 lipca Nigelowi Farage’owi uda się w końcu za ósmym razem dostać do Izby Gmin. Jego najbliżsi rywale w Clacton to Giles Watling z Partii Konserwatywnej, broniący mandatu od 2017r, i Jovan Owusu-Nepaul z Partii Pracy. Reform ma też szansę na mandat w Ashfield in Nottinghamshire, gdzie również ok. 4:00 wynik pozna były wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej, a obecnie poseł Reform, Lee Anderson. Ten okręg należał do Labour w latach 1979 do 2019 nic więc nie jest przesądzone. Około 4:00 dowiemy się też, czy mandat wygra Richard Tice w Boston and Skegness. Ekstra interesująco zapowiada się pojedynek w Great Yarmouth. Torysi mieli tu 41pp przewagi w ostatnich wyborach, tym razem trzy partie mają niemal równe szanse: Partia Pracy, Partia Konserwatywna i Reform. Wynik o 3:00. Psefolodzi dają Reform szansę na maksimum 7 mandatów, jeśli partii uda się przekonać do siebie wyborców Labour w Red Wall, ale po chwilowej Nigelomani Reform wyhamowało i w większości sondaży pozostaje tuż za torysami. Ich główną rolą będzie więc zgodnie z zapowiedziami rozbijanie prawicowego elektoratu i zabieranie torysom szans na zwycięstwa.

    W tym kontekście ciekawie zapowiada się wynik w Castle Point (ok. 2:00), gdzie Reform może pozbawić zwycięstwa Rebeccę Harris. To okręg z silnymi lokalnymi tradycjami antyestablishmentowymi, chętny do głosowania wbrew trendom. Jeśli do tego wyborcy LibDems i Zielonych taktycznie poprą Labour, to wspólnymi siłami małe partie mogą doprowadzić do niespodzianki. Podobnie w Mansfield o swoje poparcie może obawiać się Ben Bradley, a w North Norfolk z kolei to labourzyści taktycznie popierają LibDems, którzy mają dzięki temu – i startowi Reform – szanse odzyskać mandat utracony w 2019r.

    To będzie długa i ciekawa noc. Zapraszam do śledzenia jej z UKpoliticsPL.

    PingPong: Labour idzie po zwycięstwo?

    To jest PingPong = polityczny blog z UK

    Za trzy tygodnie Wielka Brytania będzie – najprawdopodobniej – mieć nowy rząd. Sondaże wskazują, że wybory zdecydowanie wygra Partia Pracy, Partia Konserwatywna w zasadzie ogłosiła już porażkę, ale nie wszystko jest w tym wyścigu rozstrzygnięte.

    Kto był gotowy na kampanię?

    Utrzymująca się nieprzerwanie od dwóch lat przewaga w sondażach, sięgająca od lata ubiegłego roku 20 punktów procentowych, powinna dać labourzystom względny spokój. Nic podobnego. Partia Pracy przystąpiła do tej kampanii pełna obaw. Apatia wyborców spowodowana rozczarowaniem polityką, niewielka popularność i charyzma lidera Keira Starmera, niepewność centrowego elektoratu co do intencji partii jeszcze 4 lata temu prowadzonej przez skrajnie lewicowego Jeremiego Corbyna, czy z kolei odwrót części bardziej lewicowego elektoratu zaniepokojonego możliwością powrotu „blairyzmu” lub niezadowolonego z postawy labourzystów wobec Gazy – to tylko niektóre z zagrożeń wymienianych przez członków partii. „Przyzwyczajeni do porażek od 14 lat, labourzyści zawsze będą widzieć wszystko w czarnych barwach” – tłumaczy mi jeden z aktywistów poznanych podczas konferencji Fabian Society.

    Labour energicznie wystartowała więc ze skrupulatnie przygotowaną listą działań już od 22 maja, gdy Rishi Sunak zapowiedział rozwiązanie parlamentu. Jeszcze zanim zaczęły obowiązywać formalne zasady prowadzenia kampanii i finansowe restrykcje, regularnie zamieszczała reklamy w mediach społecznościowych, wysyłała dziesiątki maili do swoich sympatyków z prośbami o udział w kampanii i wpłaty do partyjnej kasy, dzień po dniu ogłaszała kolejne obietnice, budując na wcześniej publikowanych „misjach” Keira Starmera: wzrost gospodarczy, czysta energia, bezpieczniejsze ulice, wyrównanie szans i służba zdrowia.

    Hasłem przewodnim Labour jest „zmiana”, co ma nawiązywać zarówno do zmęczenia 14 latami rządów torysów, jak i odcięcia się labourzystów od poprzedniego lidera Jeremiego Corbyna. Można już za to mówić: „Tony Blair” – lider New Labour pojawił się w panteonie labourzystowskich przywódców w jednym ze spotów reklamowych, jego współpracownicy współtworzą sztab Starmera, ale jak deklaruje sam Starmer: „nie ma powrotu do snobistycznego patrzenia na klasę pracującą” z początku XXI wieku.

    Zazwyczaj zrównoważony Keir Starmer kipi energię do tego stopnia, że podczas jednego z pierwszych wieców w zakładach Airbusa prawie nie dał dojść do głosu pytającym i asystującej mu Rachel Reeves, typowanej na przyszłą minister finansów. Dwa tygodnie po rozpoczęciu oficjalnej kampanii średnia sondażowa przewaga Partii Pracy nad torysami nie maleje, ale czy labourzyści zaczynają wierzyć, że ich plan zadziała?

    A kto nie był gotowy?

    U torysów wszystko wyszło dokładnie na odwrót. Choć to Sunak wybrał datę wyborów i dzień ich ogłoszenia, konserwatyści wydali się tym faktem zaskoczeni dużo bardziej niż konkurencja. Lokalne struktury partyjne nie nadążały z wyborem kandydatów. W mediach społecznościowych torysi wydali pięciokrotnie mniej niż Labour, a po tygodniu musieli zawiesić część reklam, bo – według Timesa – zabrakło im pieniędzy. PR-owcy Sunaka zafundowali mu serię kompromitacji, od wystawienia przed Downing Street w deszczu bez parasola, przez pozowanie na tle stoczni, która wybudowała Titanica i napisu „exit” w samolocie, aż po powrót do kraju w połowie uroczystości upamiętniających lądowanie aliantów w Normandii.

    Mimo niskich notowań – saldo popularności Rishiego Sunaka w sondażu YouGov wynosi -51, w porównaniu do -12 Keira Starmera – Partia Konserwatywna prowadziła działania w stylu prezydenckim. Torysi najwyraźniej chcieli uformować kampanię pod starcie Sunak – Starmer, zmobilizować swój twardy elektorat pomysłami obowiązkowej służby narodowej młodych ludzi i gwarancjami niższych podatków dla emerytów, dodając do tego ataki na lidera Labour w mediach społecznościowych (75% reklam torysów celuje w Starmera, straszy pomysłami obalenia monarchii i wysokich podatków). Pozostałych torysi chcieli przekonać sloganem: „Sunak ma plan, a Starmer go nie ma”. I to mogłoby pomóc ograniczyć starty w tych wyborach, gdyby nie…

    Odwieczny czarny koń

    O tym, że Reform UK, najnowsza inkarnacja ambicji politycznych Nigela Farage’a, może podebrać elektorat Partii Konserwatywnej było wiadomo co najmniej od jesieni 2023. Po pierwotnym szoku – wszyscy czekaliśmy, że wybory odbędą się jesienią – i deklaracji, że „sześć tygodni to za mało, żeby znaleźć dla siebie okręg”, Farage podjął tragiczną w skutkach dla torysów decyzję: będzie startować.

    Sondażowe poparcia dla Reform ruszyło w górę, a potem przyszedł D-Day. Podczas gdy Labour wykorzystała swoje kontakty we Francji, żeby wprosić Starmera na międzynarodową część obchodów rocznicy lądowania aliantów w Normandii i sfotografować go z Władimirem Zełeńskim, Nigel Farage przewodził atakom na przyspieszony „niepatriotyczny” wyjazd Sunaka. I jemu się udało: 65% respondentów YouGov uznało postawę Sunaka za „nieakceptowalną”, a premier kajał się w wywiadzie dla SkyNews i spędził kolejne dni, unikając mediów lub przepraszając za „oczywisty błąd”.

    W środku drugiego tygodnia kampanii torysi w zasadzie przyznali się do porażki w starciu z Labour i przeszli do walki o drugą lokatę. Nie wiadomo, czy taki był plan od początku, czy rzeczywiście doszło do zmiany taktyki, ale głównym hasłem konserwatystów stało się straszenie, że głos na Reform to już nie pomoc w zdobyciu władzy Labour, ale wręcz gwarancja ‘super większości’ dla Keira Starmera. Zabrzmiało to defetystycznie. I nie pomogło. Nie pomógł także program wyborczy torysów, obiecujący liczne obniżki podatków, z którego znikły wszystkie zdjęcia lidera partii. W ostatni piątek Reform symbolicznie przeskoczyła torysów o jedno oczko w jednym – na razie – sondażu YouGov, co wzmocniło narrację Farage’a, który ogłosił się „prawdziwym konserwatystą”, „liderem opozycji” i zaczął domagać debaty telewizyjnej jeden na jeden z liderem Partii Pracy.

    Czy po siedmiu nieudanych stratach w wyborach parlamentarnych Farage ma wreszcie szansę spełnić swoje marzenia? Prawdopodobnie tak, jeden sondaż przedwyborczy dawał mu w Clacton przewagę 10 punktów procentowych. Jednocześnie jednak Reform to nie partia starająca się na poważnie zaistnieć na brytyjskiej scenie politycznej jako całość. Choć notuje poparcie rzędu 15-19%, to w brytyjskim systemie wyborczym nawet kilka milionów głosów może nie przełożyć się na solidną liczbę mandatów. 650 okręgów to tak naprawdę 650 osobnych pól bitew. Niedysponująca wieloma znanymi nazwiskami, armią wolontariuszy ani dobrym rozpoznaniem terenu Reform walczy w tych wyborach najwyżej o kilka mandatów: Farage w Clacton, Richard Tice w Bostonie, Ben Habib w Weelingborough i uciekinier z Partii Konserwatywnej Lee Anderson o obronę mandatu w Ashfield.

    Reform wydaje się raczej machiną mająca na celu obniżenie szans torysów w pojedynku z Labour poprzez odebranie im części elektoratu, wprowadzenie do parlamentu samego Farage’a (właściciela 53% udziałów w Reform Ltd) i zwiększenia jego wpływu na Partię Konserwatywną, gdy Sunak po wyborach zostanie zmuszony do odejścia i odbędą się wybory nowego lidera w Partii Konserwatywnej. Wielu posłów PK przywitałoby Farage’a z otwartymi ramionami, mimo jego poglądów (islamofobia, rasizm, sympatie wobec skuteczności Putina). Sam Farage mówi, że buduje projekt na pięć lat i jego celem jest zwycięstwo w wyborach w 2029r.

    LibDems na fali

    O stanowisko lidera opozycji wydają się dziś realnie walczyć dwie opcje: torysi i liberalni demokraci. Analogicznie do tego, że rozmiar wygranej Labour zależy częściowo od sukcesu Farage’a w podgryzaniu elektoratu torysów, także LibDems mogą ugrać więcej, jeśli Reform odbierze torysom głosy w Blue Wall, tradycyjnych „bezpiecznych” okręgach Partii Konserwatywnej.

    Ed Davey, lider LibDems, prowadzi bardzo kolorową i wyrazistą kampanię z dynamicznym akcentami humorystycznymi z jednej i poruszająca historią opieki nad niepełnosprawnym synem z drugiej strony. „Musisz zostać zauważony, zrobić wrażenie w mediach społecznościowych. To potem przekłada się na uwagę mediów. Rosnąca popularność wygłupów Eda wiąże się z większym zainteresowaniem naszym programem i partią” – mówił o swojej nietypowej strategii członek LibDems w rozmowie z ipaper.

    Rzeczywiście od początku kampanii popularność LibDems wzrosła w sondażach o kilka punktów procentowych. Do tego stopnia, że profesor Curtice ostrzegał w BBC: „Koncentrując ataki na sobie nawzajem, i torysi i labourzyści za mało uwagi zwracają na potencjalne wyzwanie ze strony mniejszych partii, zarówno Reform, jak i LibDems zaliczyły w pierwszych dwóch tygodniach wzrosty, podczas, gdy i labourzyści i torysi minimalnie stracili w porównaniu do pierwszego dnia kampanii”. Do tego, według badania Ipsos, 43% z zdeklarowanych dziś wyborców Labour nadal może zmienić zdanie: 45% z nich mogłoby przejść do obozu LibDems i Zielonych, a 12% zagłosować na torysów lub Reform.

    Keir Starmer wydaje się jednak nie przejmować konkurencją z tej strony sceny politycznej. Ed Davey tłumaczy to tak: „nie walczymy ze sobą nawzajem, walczymy przeciwko torysom”. Na mapie ten niepisany sojusz widać jeszcze wyraźniej, bo jedyny okręg gdzie LibDems i labourzyści będą otwarcie walczyć między sobą o zwycięstwo to Sheffield Hallam. Labour od początku kampanii odpuściło elektorat wielkomiejski, koncentrując się na Red Wall i „klasie pracującej”. Wydaje się, że Starmer ciągnie w prawo, żeby maksymalnie zmniejszyć liczbę mandatów, która przypadnie prawicy. Po lewej zaś zostawia przestrzeń. Warto przy tym dodać, że choć lider Labour wykluczył koalicję z SNP, nigdy publicznie nie zaprzeczył, że mógłby stworzyć pakt z LibDemsami.

    Programy LibDems i Labour w głównych aspektach nie przeczą sobie: oba akcentują konieczność stabilizacji gospodarki, reformy służby zdrowia i opieki społecznej. Właściwie tylko jako ciekawostkę można dodać, że obie partie różni jednak podejście do Unii Europejskiej, tematu tabu w tej kampanii. Labourzyści chcą bliskich relacji, ale wykluczają próbę dołączenia do wspólnego rynku i unii celnej, podczas gdy LibDems naszkicowali pięć kroków stopniowego, ponownego dołączenia do wspólnoty.

    Podsumowanie 

    Pierwszy wniosek na trzy tygodnie przed wyborami jest taki, że mamy ucieczkę Partii Pracy, prowadzącej w sondażach wzdłuż i wszerz, niezależnie od tematów sondażowych pytań i badanych grup wiekowych. Za nią będziemy obserwować finisz peletonu, który najpewniej wygra ktoś z dwójki: Partia Konserwatywna lub Partia Liberalnych Demokratów, zdobywając tym samym fotel lidera opozycji, nieco większe środki z parlamentarnego budżetu i prawo częstszego zabierania głosu na forum Izby Gmin. Na razie trzeba zakładać, że to miejsce przypadnie jednak torysom. Gdzieś za tymi dwoma partiami powinna uplasować się SNP, która mimo kryzysu przywództwa idzie w Szkocji łeb w łeb z labourzystami. Plaid Cymru, Reform i Partia Zielonych mogą na ten moment zdobyć po od 1 do 4 mandatów. Do obserwacji przez kolejne tygodnie kampanii będzie przede wszystkim czy utrzymuje się trend strat dwóch głównych partii na rzecz mniejszych rywali.

    Drugi wniosek: choć Labour zaczyna wierzyć w zwycięstwo, ma program i plan wprowadzenia go w życie, głosy na nią to jednak w dużej mierze głosy protestu przeciw torysom. Możliwe, że Labour zdobędzie większość w parlamencie nawet ponad wyniki z 1997 roku, ale w partii nadal niewielu w to tak naprawdę wierzy, a w kraju zdecydowanie nie ma labourmanii.

    I trzeci wniosek: 165 to magiczna liczba dla torysów – tyle mandatów zdobyli w 1997r. i wydaje się to mentalną granicą poniżej której Partii grozi załamanie psychiczne. Dzięki startowi Reform i dobrym wynikom LibDems bardzo prawdopodobne, że do tego załamania dojdzie. Tuż po wyborach skupimy się zapewne na rządzie Partii Pracy, ale w tle będą wybory nowego lidera Partii Konserwatywnej, a więc bitwa o jej ideologiczny kierunek w następnych pięciu latach.

    Zostań patronem UKpoliticsPL -> https://patronite.pl/UKpoliticsPL Każde Twoje wsparcie będzie dla mnie bardzo pomocne.

    PingPong – Czemu Sunak ogłosił wybory parlamentarne na 4 lipca?

    To jest PingPong – blog polityczny z UK

    Po godzinach narastających spekulacji stało się jasne: Rishi Sunak ogłosił „przyspieszone” wybory parlamentarne na 4 lipca. „Przyspieszone” de facto dlatego, że wszyscy jednak spodziewali się, że Brytyjczycy do urn pójdą jesienią. W praktyce jednak wybory te są całkowicie normalne, bo w UK to od premiera zależy kiedy się odbędą.

    Stąd wszystkim narzuca się pytanie: czemu teraz skoro sondaże dają Partii Pracy od nawet 28 do 16 punktów procentowych przewagi i chyba autentycznie nikt nie wierzy w zwycięstwo torysów? W skrócie: bo nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej (sondaże) i trzeba zmaksymalizować swoje szanse na zminimalizowanie porażki.

    Już kilka miesięcy temu mówiło się, że i dyplomacja i służby i urzędnicy ostrzegają przed organizacją wyborów w UK, w tym samym czasie co wybory prezydenckie w USA. Wiadomo, że potencjalna zmiana w Białym Domu będzie tematem numer jeden, a zarazem potencjalnie punktem zapalnym. Lepiej więc mieć w tym czasie w kraju funkcjonujący rząd, niezajęty kampanią.

    Wybory latem to do pewnego stopnia element zaskoczenia dla Labour, która dopiero zaczęła rozkręcać kampanię a la prezydencką i promowanie swojego programu wyborczego. Powiedzmy szczerze: Labour jest gotowa na wybory od maja, ale jednak Number 10 sugerowało po cichu, że mają czas do jesieni. Do tego: po wyborach lokalnych Rishi Sunak może mieć też nadzieję, że Partia Pracy nie zdąży tak szybko rozwiązać „problemu palestyńskiego” i straci trochę głosów na rzecz skrajniejszych opcji lewicowych.

    Przede wszystkim jednak to zaskoczenie dla Reform i innych opcji na prawicy, które na pewno są gorzej przygotowane, a które de facto stanowią śmiertelne zaskoczenie dla wielu mandatów Partii Konserwatywnej. Nigel Farage ma mało czasu na decyzję – startować, czy nie, a prawa strona torysów zamiast wdawać się w zakulisowe negocjacje ze skrajną prawicą, musi skupić się na kampanii.

    Wybory to ostatnia deska ratunku przed podziałami w Partii Konserwatywnej. Sunak oszczędzi sobie kolejnych plotek, spisków i składali w sezonie ogórkowym latem oraz powstrzyma kolejne deklaracje torysowskich posłów o odejściu z polityki, które tworzyło bardzo negatywną atmosferę w szeregach członków i aktywistów.

    Poza tym właśnie teraz jest na czym budować pozytywne narracje. Obiecujące prognozy gospodarcze (inflacja wróciła do normalnego poziomu, UK wyszła z „technicznej” recesji) to okazja do przypomnienia najlepszych dni Rishiego Sunaka jako kanclerza. Jednocześnie jednak fakt, że efektów tych lepszych wskaźników nie poczujemy przez najbliższe kilka miesięcy, oznacza, że i tak nie poprawią sondaży do jesieni.

    Podobnie teraz jest okazja na maksymalne wykorzystanie narracji w sprawie odsyłania nielegalnych imigrantów do Rwandy. Choć praktycznych efektów nie zmierzymy, to zdjęcia z choćby jednym samolotem odstawiającym nielegalnych imigrantów na inny kontynent będą ładnie się prezentować w kampanii.

    I na koniec banalne, ale prawdziwe: latem jest większa szansa na lepszą pogodę i lepsze nastroje w czasie kampanii, także jeśli chodzi o mobilizację wolontariuszy i aktywistów. Do tego gra na pobudzonych już i tak nastrojach patriotycznych i pewnie nadzieja na patriotyczny, a więc konserwatywny, entuzjazm w czasie piłkarskiego euro.

    Czy to wystarczy? Zobaczymy. Faktem jest, że mało kto, jeśli w ogóle ktoś, wierzy w możliwość utrzymania się torysów przy władzy. Otwarte jest jednak pytanie o skalę porażki.

    Wybory parlamentarne w UK odbędą się 4 lipca 2024

    Premier Rishi Sunak ogłosił 4 lipca 2024 terminem wyborów parlamentarnych. Większość komentatorów spodziewała się wyborów jesienią.

    W oświadczeniu przed siedzibą premiera na Downing Street premier powiedział, że król Karol zgodził się na rozwiązanie parlamentu, które nastąpi w piątek 30 maja, przez wyborami parlamentarnymi w czwartek 4 lipca.

    Sunak zapowiedział, że przedmiotem tych wyborów jest decyzja kto – rządząca Partia Konserwatywna, czy opozycyjna Partia Pracy – pozwoli Brytyjczykom „budować na solidnych fundamentach stabilizacji gospodarczej”, którą zdaniem Sunaka zapewnili UK torysi. Sunak powołał się na swoje osiągnięcia ekonomiczne, najpierw na stanowisku kanclerza, potem premiera w przywróceniu inflacji do zwykłego poziomu i wyjściu z recesji. W kampanii chce także stawiać na „bezpieczeństwo” w kontekście „największych niepewności targających dziś światem”.

    Lider opozycji Keir Starmer z zadowoleniem przyjął decyzje o rozpisaniu wyborów, przypominając, że Partia Pracy domagała się tego od miesięcy. Pierwszym hasłem Labour w kampanii będzie: „Czas na zmianę”. „Zmieniliśmy Partię Pracy, by znów służyła ludziom pracującym. Prosimy teraz o głos, by Wielka Brytania także zaczęła znów służyć ludziom pracy” – powiedział Starmer w popołudniowym oświadczeniu. Przypominając porażki rządów Partii Konserwatywnej, Starmer dodał: „Głos na Labour to głos na polityczną i gospodarczą stabilizację. Chcemy przywrócić znaczenie słowu 'służba’. Najpierw państwo. Potem partia”.

    Z zadowoleniem decyzję o wyborach przyjął także lider Liberalnych Demokratów: „W tych wyborach każdy głos na Liberalnych Demokratów, to głos na lokalnego czempiona waszych praw, praw waszych społeczności i sprawiedliwości, na którą zasługujecie” – powiedział Ed Davey, także podkreślając, że Brytyjczycy „domagają się zmian”.

    Wybory parlamentarne odbędą się w czwartek 4 lipca.

    Premier Rishi Sunak niespodziewanie usta termin wyborów parlamentarnych

    Posłanka Natalie Elphicke przeszła do Partii Pracy

    Przed sesją pytań do premiera PMQs w środę 8 maja posłanka Partii Konserwatywnej Natalie Elphicke zamiast w ławach torysów usiadła po przeciwnej stronie Izby Gmin razem z Partią Pracy, co w brytyjskiej praktyce równa się zmianie przynależności partyjnej.

    W oświadczeniu wyjaśniała swoją decyzję rozczarowaniem „złamanymi obietnicami i chaotycznym rządem” Rishiego Sunaka, którego oskarżyła o odsunięcie się od politycznego „centrum”. Elphicke należała dotąd do zdecydowanie prawicowej części Partii Konserwatywnej, była członkinią European Research Group, New Conservatives i Common Sense Group. W przeszłości oskarżała Labour m. in. o złą politykę imigracyjną, która miałaby prowadzić do „otwartych granic” i często atakowała „lewicowe” poglądy m. in. piłkarza Marcusa Rashforda, który prowadził kampanię na rzecz darmowych posiłków dla uczniów w szkołach.

    Z Labour Party, która według niej stała się dzięki Keirowi Starmerowi na powrót „partią centrową” z „odpowiedzialną polityką gospodarczą i obronną”, ma ją łączyć przede wszystkim wizja polityki mieszkaniowej. Elphicke nie komentuje w swoim oświadczeniu planu Labour w sprawie powstrzymania łodzi przemytników ludzi, który poprzednio krytykowała.

    Elphicke nie wystartuje w następnych wyborach parlamentarnych. Na jej miejsce w Dover Labour ma już innego kandydata. Partia Pracy zaprzeczyła, że zaofiarowała Elphicke w przyszłości miejsce w Izbie Lordów.

    Elphicke jest drugą posłanką Partii Konserwatywnej, która przeszła do Labour w ostatnich tygodniach. Wcześniej zrobił to Dan Poulter, który swoją decyzję uzasadnił z kolei fatalną polityką zdrowotną Partii Konserwatywnej. Poulter także odejdzie z polityki przed wyborami. Według Huffington Post Labour prowadzi rozmowy z kolejnymi posłami i posłankami Partii Konserwatywnej w sprawie możliwości zmiany barw partyjnych przed wyborami.

    Ping Pong – Kiedy odbędą się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii?

    Maj czy październik? Po spektakularnych porażkach z Partią Pracy w wyborach uzupełniających w Mid Bedfordshire i Tamworth, premier Rishi Sunak będzie miał duży problem z wyborem daty wyborów. Musi je jednak zorganizować do stycznia 2025.

    Ustawa o rozwiązaniu parlamentu przyjęta w 2022 ponownie oddaje brytyjskiemu premierowi prawo do decydowania o tym kiedy zorganizuje wybory. Formalnie o rozwiązanie parlamentu musi poprosić króla, w praktyce jednak w wyborze daty ogranicza go jedynie ostateczny termin upływu pięcioletniej kadencji parlamentu (grudzień 2024). Drugi ogranicznik to myśl, że powinien wybrać moment najbardziej dla siebie sprzyjający, a czasu zostało niewiele.

    Opozycyjna Partia Pracy prowadzi w sondażach od końca 2021 roku, czyli niespodziewanie przegranych przez torysów wyborów uzupełniających w North Shropshire i wybuchu afery PartyGate, będącej początkiem końca Borisa Johnsona. Z kolei rok później sondażowa przewaga Labour poszybowała tymczasowo do ponad 30 punktów procentowych, gdy nowa premier Liz Truss próbowała zrewolucjonizować plany budżetowe. Od czasu przejęcia fotela premiera przez Rishiego Sunaka miesiąc później Labour utrzymuje przewagę w granicach 15-20 punktów procentowych, co w zależności od szacunków daje im od 200 do nawet 400 mandatów więcej niż torysom.

    Wydają się to potwierdzać dokładniejsze, ale niedostępne publicznie, sondaże przeprowadzone przez same partie. W czerwcu doradca ds. sondaży Frank Luntz miał powiedzieć posłom Partii Konserwatywnej, że każdy kogo przewaga jest mniejsza niż 15000 głosów, prawdopodobnie pożegna się z mandatem. Dotyczy to 180 z 354 torysów zasiadających obecnie w parlamencie.

    Jeszcze drastyczniejszy dla torysów obraz wyłania się z wyników wyborów uzupełniających. Nie licząc wyborów w Uxbridge, których wyniki torysi wyolbrzymili jako odwrót opinii publicznej od poparcia polityki proklimatycznej, oraz wyborów uzupełniających po śmierci posłów Davida Amessa i Jamesa Brokenshire, ostatni raz Partia Konserwatywna wygrała wybory uzupełniające w maju 2021. Po drodze zaliczyła 4 starty mandatów na rzecz LibDems i 4 na rzecz Partii Pracy i porażki w dwóch wyborach samorządowych.

    Dwie ostatnie porażki, w wyborach uzupełaniających w Mid Bedfordshire i Tamworth 19 października, były szczególnie spektakularne. Psefolog John Curtice określił je w SkyNews „jednymi z najgorszych jakich kiedykolwiek doświadczył urzędujący brytyjski rząd”. W Mid Bedfordshire, które nie miało labourzystowskiego posła od 105 lat, Alistair Strathern wygrał mimo, że jego konserwatywna poprzedniczka uzyskała w wyborach w 2019 roku przewagę 24664 głosów. To historyczny rekord, a zarazem kolejny powód, żeby poważnie brać pod uwagę, że w wyborach 2024 Labour odniesie większe zwycięstwo niż New Labour odniosła nad torysami w maju 1997 roku.

    Wbrew planom Downing Street sezon partyjnych konwencji nie odmienił obrazu sondaży. Ogłaszane od początku września inicjatywy polityczne, związane z polityka migracyjną, stopniowym wprowadzaniem zakazu sprzedaży papierosów, czy obietnica rezygnacji z odcinka HS2 na rzecz przekazania 38 mld na lokalną infrastrukturę, nie znalazły sympatii u wyborców. Spotkanie Partii Konserwatywnej w Manchesterze upłynęło w nerwowej atmosferze z wyraźnym podziałem na obóz premiera i obóz byłych premierów Borisa Johnsona i Liz Truss. Ci drudzy nie przejmują się zbytnio datą wyborów, a na konwencji słychać było wręcz głosy, że chętnie do zwiększenia rozmiarów tej porażki się przyczynią, by mieć potem lepszą pozycję startową do odzyskania władzy w partii. Słuchając wypowiedzi Liz Truss można było odnieść wrażenie, że już prowadzi kampanię, a kryzys rządowy w następstwie mini-budżetu jej kanclerza rok temu w ogóle nie miał miejsca.

    Z kolei na konwencji Labour w zwycięstwo wierzył praktycznie każdy. W przeciwieństwie do Sunaka Keir Starmer rozprawił się z radykalnymi poprzednikami, choć sympatycy Jermiego Corbyna są jednak nadal pod wzmożoną kontrolą partyjnej centrali. Prawdopodobnie ktoś od nich próbował zaatakować Starmera przed konwencją deepfejkowym montażem jego rzekomej wypowiedzi, ale oszustwo zostało wykryte i nie zdążyło się rozprzestrzenić. Sam były lider, usunięty z Partii Pracy przez Starmera, w ogóle nie dotarł na konwencję, gdyż „zapomniał złożyć wniosek o przepustkę”.

    Bez wątpienia testem dla Starmera był wybuch wojny w Gazie w dzień rozpoczęcia konwencji Labour. Konflikt bliskowschodni jest potencjalnie wizerunkowo groźny ze względu na problemy z antysemityzmem za poprzedniego przywództwa i skrajnie propalestynskie postawy najbardziej na lewo wysuniętych grup labourzystów. Deklarując pełne poparcie Izraela w jego prawie do obrony, Starmer z góry odciął się jednak od postaw skrajnej lewicy i z powodzeniem po raz kolejny zastosował taktykę, którą the Statesman określił: „gdy torysi próbują rozpalić ogień polaryzacji, Starmer przynosi gaśnicę”. W praktyce m. in. w kwestiach obronności i bezpieczeństwa, lider Labour stawia na bipartisanship, nie dając torysowskim mediom amunicji do ataku na siebie.

    Czy Labour jest gotowa na wybory? Moi rozmówcy odpowiadali, często wręcz z entuzjazmem, że tak. Podczas, gdy w Partii Konserwatywnej pytaniom o wybory towarzyszy wzruszenie ramion, smutek lub irytacja, labourzyści witają je z uśmiechem. Starmer publicznie zadeklarował gotowość na maj 2024, datę którą uznaje się za pierwszy realny termin wyborów, choć jak sugerują eksperci wybory w maju wymagałyby rozwiązania parlamentu już w marcu (około 25 dni roboczych przed wyborami), a to bardzo mało czasu. Zdając sobie sprawę, że skład parlamentarnej Partii Pracy się zmieni i rozszerzy, labourzystowska centrala robi szczegółowy przegląd ideowej i aktywistycznej przeszłości swoich kandydatów na kandydata. Antycypując przejście do opozycji, torysi nie są tak skrupulatni, szukając – tam gdzie się da – raczej kandydatów lojalnych wobec obecnego lidera.

    Pytani o termin wyborów niektórzy w Partii Konserwatywnej mówią wręcz z irytacją – im szybciej, tym lepiej, póki jeszcze jest czego bronić. Z drugiej strony twarda logika nakazuje, że gdy sytuacja rządu jest niesprzyjająca czeka się do ostatniego momentu, licząc na coś w rodzaju cudu, choć przyznają niektórzy, niestety w praktyce musiałoby to oznaczać wydarzenie pokroju pandemii lub wojny. Z tego powodu wielu komentatorów uznaje, że wybory w UK mogą odbyć się nawet dopiero w grudniu 2024.

    Sytuacje komplikuje fakt, że jesienią przyszłego roku do urn idą wyborcy w Stanach Zjednoczonych. Według Timesa służby miały ostrzegać ministrów, że destabilizacja i niepewność jakie siłą rzeczy wiążą się w wyborem nowych władz w dwóch ważnych państwach zachodnich jednocześnie są ryzykowne dla bezpieczeństwa państwa i sytuacji na rynkach.

    Ci którzy w Partii Konserwatywnej jeszcze wierzą w zwycięstwo – a przynajmniej deklaratywnie, są i tacy – mówią przeważnie, że trzeba dać sobie czas i odbić na prawo, zmobilizować twardy elektorat obietnicami obniżenia podatków, zaostrzenia polityki migracyjnej, wystąpienia z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i uruchomienia planu odsyłania nielegalnych imigrantów do ośrodków tymczasowego pobytu w Rwandzie. Tu problemem dla torysów jest jednak to, że taki sam plan ma już była Brexit Party, związana z Faragem Reform UK, która zapowiedziała, że tym razem nie wejdzie w sojusz z torysami i wystawi swoich kandydatów, odbierając im tym samym kilka tysięcy wyborców.

    Centroprawica w Partii Konserwatywnej podchodzi do sytuacji pragmatycznie – dla większości z nich nie da się już nic zrobić i te wybory są przegrane. Financial Times donosi, że Sajid Javid będzie po wyborach pracować dla firmy Centricuss, George Eustice założył własną firmę, a agencja Kea szuka pracy dla Dominica Raaba. Jak dotąd 47 posłów Partii Konserwatywnej ogłosiło, że nie wystartuje w kolejnych wyborach. Po wynikach w Mid Bedfordshire Observer napisał, że dołączy do nich także obecny kanclerz Jeremy Hunt, który boi się porażki w stylu Michaela Portillo w 1997. Rzecznik kanclerza zdementował jednak te doniesienia. Co ciekawe jeszcze kilka tygodni temu Jeremy Hunt zasugerował, że wybory mogłyby się odbyć jesienią 2024, gdy inflacja spadnie do trzech procent i opinia publiczna zacznie odczuwać poprawę sytuacji gospodarczej. Moi rozmówcy tłumaczą jednak, że nawet w gronie własnych działaczy, chodzi już tylko o zachowanie pozorów. Inflacja spada znacznie wolniej niż zakładały rządowe plany, a Jeremy Hunt, który 22 listopada wygłosi oświadczenie budżetowe, nie ma praktycznie pola do manewru.

    Co więc zrobi premier? Być może zaskoczy nas wszystkich. Cathrine Haddon z Institute of Government sugeruje, żeby uważnie słuchać co rząd zaproponuje w King’s Speech 7 listopada, bo jeśli będzie to pełna agenda, to najprawdopodobniej na wybory poczekamy przynajmniej do jesieni 2024, jeśli zaś planów będzie niewiele można zakładać, że wybory będą już wkrótce.

    Nie żyje Królowa Elżbieta II

    „To wielki szok dla narodu i świata”, „była skałą na której zbudowano współczesną Wielką Brytanię” – powiedziała premier Liz Truss po śmierci królowej Elżbiety II.

    Liz Truss, która dwa dni wcześniej przejęła obowiązki premier z rąk królowej w Balmoral, podkreśliła, że „to dzień ogromnej straty, ale królowa pozostawia ogromne dziedzictwo. (…) „zapewniała stabilność i siłę, a jej duch przetrwa” . Premier poinformowała także że „Korona została dziś przekazana nowemu monarsze, Jego Wysokości Królowi Karolowi Trzeciemu”.

    „Królowa Elżbieta odeszła w spokoju dziś popołudniu w Balmoral. Król i Królowa-małżonka pozostaną dziś w Balmoral i jutro powrócą do Londynu” – poinformowało w środę kontro rodziny Królewskiej na Twitterze. Wcześniej Buckingham Palace informował, że Królowa Elżbieta jest „pod nadzorem lekarzy” z powodu „obaw o stan jej zdrowia” i pozostaje w swojej rezydencji w Balmoral, gdzie „ma zapewnione wszelkie wygody”. Do Szkocji natychmiast udali się członkowie najbliższej rodziny,

    W piątek w Wielkiej Brytanii rozpoczął się 10-dniowy okres żałoby. W tym czasie nie będzie ministerialnych oświadczeń, ani poważniejszych ogłoszeń dotyczących spraw politycznych. Służba cywilna będzie funkcjonowania tak jak w okresie kampanii wyborczej, czyli również bez potencjalnie kontrowersyjnych decyzji politycznych. Obrady parlamentu zostały zawieszone. Zgodnie z zasadami purdah kontynuowane będę jedynie prace nad sprawami ważnymi dla bezpieczeństwa państwa, jak pakiet pomocy dla Brytyjczyków w związku z rosnącymi cenami energii. W piątek i sobotę, 9 i 10 września, odbędzie się nadzwyczajna sesja parlamentupodczas, której posłowie złożą hołd zmarłej królowej, a następne wybrani posłowie złożą przysięgę wierności nowemu monarsze.

    Oświadczenie Borisa Johnsona w Izbie Gmin TŁUMACZENIE

    Boris Johnson

    „Chcę przeprosić. Wiem, że miliony ludzi w całym kraju dokonało niezwykłych poświęceń w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Wiem przez jakie cierpienia przeszli, nie mogąc spotykać swoich krewnych, nie mogąc żyć tak jak chcieli, nie mogąc robić rzeczy, które kochają robić. Wiem jaką złość odczuwają na rząd i na mnie, gdy myślą, że właśnie na Downing Street ludzie, którzy stworzyli te zasady, sami ich prawidłowo nie przestrzegali. I choć nie mogę przewidzieć wyników trwającego obecnie śledztwa, dowiedziałem się wystarczająco dużo, żeby móc powiedzieć, że wydarzyły się rzeczy, których po prostu nie powinniśmy robić w ten sposób. I muszę wziąć [za nie] odpowiedzialność. Budynek przy Downing Street nr 10 to duże ministerstwo z ogrodem służącym jako przedłużenie przestrzeni biurowych, z którego ciągle korzystano z powodu roli świeżego powietrza w powstrzymywaniu wirusa. Gdy 20 maja poszedłem do tego ogrodu kilka minut po 18, żeby podziękować moim pracownikom, wracając z powrotem do środka 25 minut później, by kontynuować pracę, byłem jednoznacznie przekonany, że odbywało się tam spotkanie związane z pracą. Ale z perspektywy czasu [wiem, że] powinienem był odesłać wszystkich z powrotem do środka. Powinienem był znaleźć inny sposób podziękowania im i powinienem był zdać sobie sprawę, że nawet jeśli, technicznie rzecz biorąc. przestrzegano wytycznych, to miliony ludzi nie spojrzy na to w taki sposób. Ludzi, którzy wiele przeszli, ludzi którym w ogóle zabroniono spotykać się z ukochanymi osobami i na zewnątrz i wewnątrz. I to im i tej izbie chciałbym przekazać moje przeprosiny. I proszę tylko o to, żeby Sue Gray mogła dokończyć swoje śledztwo w sprawie tamtego i innych wydarzeń, żebyśmy mogli poznać wszystkie fakty. Potem oczywiście wrócę do izby i wygłoszę [na ten temat] oświadczenie.”

    Owen Paterson rezygnuje z funkcji posła

    W okręgu North Shropshire odbędą się wybory uzupełniające do Izby Gmin po nagłej rezygnacji posła Partii Konserwatywnej Owena Patersona. Paterson został oskarżony o złamanie zasad etyki poselskiej i płatny lobbing w czasie sprawowania urzędu.

    W środę Izba Gmin miała zdecydować, czy Owen Paterson zostanie zawieszony na 30 dni. Równałoby się to rozpoczęciu procedury petycji dającej mieszkańcom okręgu prawo odwołania go ze stanowiska. Karę zaproponowały niezależna komisarz ds. parlamentarnych standardów Kathryn Stone i parlamentarna komisja standardów, która po dwóch latach śledztwa ustaliła, że Paterson zarabiał ok. 100 tys funtów rocznie – 3 razy więcej niż jego poselska pensja – lobbując u ministrów na rzecz dwóch firm. Oskarżony odrzucał zarzuty, twierdząc na łamach m. in. Daily Telegraph, że dochodzenie było niesprawiedliwie i przyczyniło się do samobójczej śmierci jego żony.

    Wieloletniego posła Partii Konserwatywnej popierało wielu parlamentarnych przyjaciół ze starej gwardii, którzy przygotowali dwie poprawki zmniejszające wymiar kary. Ostatecznie – dzięki poprawce do wniosku zgłoszonej przez Andreę Leadsom, a przygotowanej przez partyjnych whipów po interwencji No 10 – karę w ogóle zawieszono. Do sprawy Patersona, jak i innych podobnych w przyszłości, tą samą poprawką powołano nową komisją etyki złożoną z parlamentarzystów. Komisji miał przewodzić poseł Partii Konserwatywnej John Whittingdale.

    Wynik głosowania – 250 do 232 – oznaczał jednak, że kilkudziesięciu posłów Partii Konserwatywnej złamało dyscyplinę partyjną i zagłosowało przeciw rządowej poprawce lub wstrzymało się od głosu. Poseł Partii Konserwatywnej Bob Seely tłumaczył potem na Twiterze: „Nie poparłem rządu, wstrzymałem się od głosu. Początkowo chciałem zagłosować za, ale zmieniłem zdanie wysłuchawszy Petera Bottomley’a – najstarszego stażem posła Izby Gmin – i Chrisa Bryanta, przewodniczącego parlamentarnej komisji standardów. Musimy uszanować obecnie funkcjonujące zasady, zanim zdecydujemy się wprowadzić nowe”.

    Natychmiast po głosowaniu opozycja ogłosiła bojkot nowej komisji. Z ław zajmowanych przez Partię Pracy, Liberalnych Demokratów i SNP słychać było okrzyki „wstyd”. Media – także te sprzyjające Partii Konserwatywnej – również niemal jednomyślnie skrytykowały próbę ratowania Patersona przez rząd. Portal sympatyków torysów ConservativeHome stwierdził, że próba ratowania Patersona w taki sposób zwróci się przeciwko niemu. „Paterson stanie się kozłem ofiarnym. Zbojkotowana przez opozycję komisja grozi jedynie przedłużenie afery. Jej wszystkie propozycje są z góry skazane na porażkę, a Labour wykorzysta każdą parlamentarną procedurę, by sprawę dalej nagłaśniać.” – pisał Paul Goodman. Sam Paterson zaś w wywiadzie dla SkyNews powiedział, że niczego nie żałuje i postąpiłby raz jeszcze dokładnie w ten sam sposób. Głos zabrał także przewodniczący komisji standardów w życiu publicznym lord Evans. Doradca premiera uznał, że wielka Brytania weszła na drogę do stania się „skorumpowanym krajem”.

    W czwartek lider Izby Gmin Jacob Rees-Mogg ogłosił, że rząd popełnił błąd próbując wiązać sprawę Patersona ze zmianami systemu oceny zachowań lobbingowych posłów i wycofuje się z pomysłu. Nowa komisja miała w ogóle nie powstać, a głosowanie w sprawie Patersona miało zostać powtórzone do połowy listopada. Według BBC sam zainteresowany poseł nie został uprzedzony o u-turn (wycofaniu się) rządu i dowiedział się, że nadal grozi mu kara zawieszenia, będąc na zakupach w supermarkecie. Kilka godzin później ogłosił rezygnację.

    Data wyborów uzupełniających w North Shropshire nie została jeszcze ogłoszona. Podobnie jak daty wyborów w Old Bexley and Sidcup (po śmierci posła Partii Konserwatywnej Jamesa Brokenshire 7 października) i w Southend West (po zabójstwie posła Partii Konserwatywnej Davida Amessa 15 października).