Wpisy

PingPong: Sąd unieważnia politykę azylową rządu

Rząd renegocjuje umowę z Rwandą, tak by uwzględniała zastrzeżenia zgłoszone przez Supreme Court i podpisze z rządem w Kigali traktat w sprawie odsyłania migrantów – zapowiedział Rishi Sunak. Premier dodał, że rzad podtrzymuje swoje zobowiązania do całkowitego zatrzymania łodzi przemycających ludzi do UK.


Minister James Cleverly uściślił w Izbie Gmin, że UK nie zamierza występować z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ani innych międzynarodowych konwencji. Cleverly podkreślił, że nie będzie proponować działań „tylko po to żeby wywoływać kłótnie polityczne”. Dodał też, że polityka rwandyjska to tylko jedno z narzędzi rozprawiania się z przemytnikami.

Jednak w czasie popołudniowej konferencji prasowej Rishi Sunak zapowiedział wprowadzenie „nadzwyczajnej ustawy”, która ma umożliwić parlamentowi zabezpieczenie realizacji traktatu z Rwandą w taki sposób, aby nikt kierując pozew do sądu, nie mógł zablokować rządowej polityki odsyłania imigrantów. Sunak zapowiedział także, że „żaden zagraniczny sąd” nie zablokuje rządowej polityki.


Polityka azylowa rządu UK polegająca na odsyłaniu migrantów do Rwandy i procesowania tam ich wniosków azylowych ogłoszona przez Borisa Johnsona i podtrzymywana przez Rishiego Sunaka została w środę rano uznana za niezgodną z prawem przez brytyjski Sad Najwyższy.

Zwolniona przez Sunaka ze stanowiska minister spraw wewnętrznych Suella Braverman uważała, że w przypadku takiej decyzji sądu trzeba szukać sposobów by ją obejść, np. wystąpić z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPCz). Tuż po werdykcie sądu zaapelowało o to kilku jej zwolenników, a wiceprzewodniczący partii Lee Anderson zaproponował wręcz zignorowanie decyzji sądu.

Ogłaszając werdykt sąd podkreślił jednak, że przesłanki prawne do zablokowania rządowej polityki opierają się nie tylko na EKPCz, ale i innych międzynarodowych konwencjach podpisanych przez UK.

W praktyce wystąpienie z EKPCz – hasło forsowane przez populistyczną prawicę od lat – byłoby bardzo trudne. Konwencja ta została ratyfikowana przez znaczną większość krajów demokratycznych i jak kilka miesięcy temu mówił James Cleverly oznaczałoby to wystąpienie z dużego klubu międzynarodowych graczy. Po drugie stanowi konwencja jest podstawą wielu rozwiązań prawnych w UK, w tym Porozumienia Wielkopiątkowego.

Premier musi szukać innych rozwiązań poradzenia sobie z migrantami przypływającymi do UK na łodziach przemytników. Ogłaszając nowe negocjacje z Rwandą nie podał jednak ram czasowych podpisania nowego traktatu.

Jednocześnie na froncie politycznym Sunak musi zmierzyć się z posłami własnej partii z obozu Braverman, żądającymi radykalnych rozwiązań. Ich bun, gdyby połączyli siły z obozem Borisa Johnsona, potencjalnie zagraża istnieniu rządu. Sam Johnson jednak w artykule dla Daily Mail sugerował, że wystąpienie z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka „zajęłoby dużo czasu, stworzyłoby podziały i nie przyniosłoby natychmiastowego rozwiązania”. Może to sugerować, że jego zwolennicy nie dołączą do Braverman, choć i Jacob Rees-Mogg i Andrea Jenkyns wydawali się popierać była minister spraw wewnętrznych. Jenkyns mówiła o 6 kolegach gotowych tak jak ona wysłać pismo z prośbą o wotum nieufności wobec Sunaka. Zeby zorganizować głosowanie potrzeba 53 takich osób.

Rishi Sunak miał też dziś powód do radości, gdyż ONS podał, że inflacja w październiku spadła do 4,6%. Oznacza to wypełnienie celu inflacyjnego. Z drugiej jednak strona dobre wiadomości z zakresu finansów państwa zwiększą naciski, by w oświadczeniu budżetowi, który kanclerz Hunt przedstawi 22 listopada, ogłosić zmniejszyć podatków. Nalega na to szczególnie także nieprzychylna Sunakowi frakcja byłej premier Liz Truss.

Jednocześnie na froncie politycznym musi zmierzyć się z posłami własnej partii z obozu Braverman i potencjalnie także Johnsona, żądającymi radykalnych rozwiązań. Ich bunt potencjalnie zagraża istnieniu rządu, choć nie ma na razie przesłanek sugerujących, że spróbują go obalić.

PingPong: Dymisja Braverman odroczona

No 10 uznało, że artykuł Suelli Braverman to za mało, by ją zdymisjonować wobec ryzyka rewolty na prawicy: odejścia 2-3 ministrów plus symbolicznego – bo obóz zwolenników minister spraw wewnętrznych jest jednak zbyt nieliczny – wezwania do partyjnego wotum nieufności wobec Sunaka (Times).

Times, Telegraph i Sun (na 75%) zgadzają się jednak, że Braverman dostanie dymisję przy kolejnej rekonstrukcji rządu. W weekend – po ocenie przebiegu pro-palestyńskich marszy – ma zapaść decyzja, czy do rekonstrukcji dojdzie w poniedziałek (Sky, HuffPost), czy po środowym werdykcie Supreme Court w sprawie rządowej polityki odsyłania nielegalnych migrantów do Rwandy (Telegrach).

Telegraph mocno spekuluje o ryzyku samodzielnej rezygnacji Braverman ze stanowiska, jeśli sąd zablokuje po raz kolejny jej plan. To miałoby ją wzmocnić jako liderkę skrajnej prawicy atakującej zbyt liberalne sądy i elity, stojąca zaś po stronie „zwykłych ludzi, którzy mają dość imigrantów”.

Większość komentatorów zgadza się, że ostatnia aktywność Braverman („styl życia” w namiotach, „marsze nienawiści”, artykuł w Timesie) to wyraz jej ambicji przywódczych. Według Huffington Post premier źle zrobił, że dal się wciągnąć w dyskusje o możliwym zakazie marszu i wezwał do siebie szefa policji.  Atakowany z dwóch stron – przez obóz byłych premierów Johnsona i Truss oraz najnowszą publikację Nadine Dorries, a z drugiej przez skrajną prawicę pod wodzą Braverman – premier słabnie konkluduje portal.

Johnson nie wystartuje w wyborach lidera torysów

Po wycofaniu się Johnsona Rishi Sunak ma już 167 nominacji, a Penny Mordaunt 30.

Były premier w pisemnym oświadczeniu dla mediów stwierdził, że jego start nie byłby „właściwym” posunięciem. „Nie można rządzić efektywnie, jeśli partia parlamentarna nie jest zjednoczona” – przyznał Johnson, podkreślając, że rezygnuje, choć uważa, że byłby w stanie wygrać zarówno wybory lidera, jak i kolejne wybory parlamentarne.

Zwolennicy Johnsona jeszcze w sobotę zapowiadali, że były premier przekroczył wymagany próg nominacji. Jednak na liście publicznych deklaracji zebranych przez portal Guido Fawkes widniało zaledwie 76 podpisów, w tym część anonimowa. Johnson nie ogłosił też formalnie startu, ani nie wypowiadał się publicznie od czasu nagłego powrotu z wakacji na Karaibach.

Wiele osób związanych wcześniej z Johnsonem, jak lord Moore, publicznie wzywało go do wycofania się. Wynikało to głownie ze spodziewanego rozdźwięku między poparciem posłów Izby Gmin dla Sunaka, a spodziewanym sukcesem Johnsona w drugim etapie, gdy głosować mieli wszyscy członkowie partii. Mogło to grozić sytuacją, w której Johnson nie byłby w stanie rządzić parlamentarzystami i musiałby dojść do kolejnych wyborów lidera lub wyborów parlamentarnych.

Tymczasem poparcie dla Sunaka wyrazili liderzy prawicowych frakcji. Najpierw popularna wśród działaczy Kemi Badenoch, która była czwarta w poprzednich wyborach lidera, a potem byli szefowie ERG Steve Baker i Suella Braverman.

Część Partii Konserwatywnej jest wyraźnie rozczarowana rezygnacją Johnsona. Nadine Dorries i Christopher Chope wezwali do rozpisania nowych wyborów. Jednak większość członków partii wydaje się pogodzona ze zwycięstwem Sunaka. Natychmiast poparli go m. in. Nadhim Zahawi i James Duddridge.

Sam Sunak z kolei pochwalił Borisa Johnsona, pisząc o jego osiągnięciach związanych z brexitem i wprowadzeniem szczepień przeciwko Covid-19. „Mam szczera nadzieję, że mimo wycofania się ze startu, [Johnson] będzie nadal udzielał się w życiu publicznym w kraju i za granicą” – napisał na Twitterze.

Penny Mordaunt nadal chce wystartować. Swój program, głównie gospodarczy, przedstawiła  w poniedziałkowym Telegraphie. Zapowiada w nim dążenie w odpowiedzialny sposób do bardziej produktywnej, zielonej gospodarki opartej na niskich podatkach. Obiecała także kontynuować wsparcie dla Brytyjczyków wynikające z wzrostu kosztów życia.

Wydaje się wątpliwe, czy Mordaunt uda się uzbierać potrzebne 100 nominacji. Jeśli nie, w poniedziałek po 14:00 liderem Partii Konserwatywnej zostanie Rishi Sunak.

Rishi Sunak oficjalnie potwierdził start w wyborach nowego lidera Partii Konserwatywnej w sobotę rano. Były kanclerz napisał na Twitterze, że „UK mierzy się z poważnym kryzysem gospodarczym”, wyzwanie jest większe nawet niż pandemia. Sunak za swój priorytet uznaje naprawę gospodarki. Pisze, że ma plan”, a przy tym zrealizuje program wyborczy z 2019. Jego hasło to „prawość, profesjonalizm i odpowiedzialność” na każdym poziomie administracji rządowej.

W czasie wyborów lidera Partii Konserwatywnej latem Sunak mówił, że priorytetem gospodarczym rządu powinna być walka z inflacją, następnie stymulacja wzrostu gospodarczego i obniżka podatków: Opowiadał się za redukcją zadłużenia. Wtedy jednak mówił, że podatki da się obniżyć jeszcze w tej kadencji parlamentu (do 2024). Chciał utrzymać podwyżki składki na ubezpieczenie i podwyżki podatków dla firm, ale obniżyć podatki od inwestycji.

Kandydaci walczą o nominacje


Rishi Sunak zdecydowanie prowadzi z 134 podpisami posłów pod swoja kandydaturą. Boris Johnson ma ich 74, a Penny Mordaunt 27.

Sunak zdobył dziś kluczowe poparcie prawicy w osobie Kemi Badenoch, która tym samym zrezygnowała ze startu. Wcześniej poparli go także m. in. Steve Barclay, David Davis i Johnny Mercer.

Zwolennicy Johnson, np. poseł James Duddridge deklarują, że były premier ma ponad 100 nominacji, ale fakt, że nie ma to odzwierciedlenia w publicznych deklaracjach powoduje, że zarzuca się im kłamstwo i próbę manipulacji niezdecydowanymi.

Penny Mordaunt straciła 13 sympatyków w porównaniu do startu w wakacyjnych wyborach. W niedzielę będzie gościem Laury Kuennsberg w BBC, gdzie zadeklaruje, czy walczy nadal, czy jednak poprze Sunaka. W niedzielę poznamy także dalsze kluczowe deklaracje m. in. Iaina Duncana Smitha i Suelli Braverman. Najpóźniej w poniedziałek ma wypowiedzieć się frakcja ERG.

Media podają, że wieczorem doszło do spotkania Sunaka i Johnsona. Od południa krążą spekulacje, że Johnson nie ogłosi nawet startu, jeśli nie zbierze potrzebnych nominacji. Niektórzy przyjaciele mają mu także odradzać start, obawiając się m. in czekającego go śledztwa w sprawie partygate. Do porzucenia startu wzywają Johnsona publicznie m. in lord Ashcorft i lord Moore oraz anonimowi sponsorzy torysów

Jednak zwolennicy Johnsona (m. in. Nadine Dorries, Jacob Rees-Mogg i Jake Berry) mówią, że nie ma mowy o koronacji Sunaka na etapie parlamentarnym i pominięcia głosu działaczy,

Mimo trudnych momentów czekających nowego premiera niezależnie kto nim zostanie Times zakłada, że Jeremy Hunt (kanclerz), Ben Wallece (obrona) i James Cleverly (sprawy zagraniczne) pozostaną na stanowiskach. Według Timesa Treasury nadal planuje budżet na 31 października.

Liz Truss 56 premierem UK

„Wspólnie z sojusznikami będziemy bronić wolności i demokracji na świecie, zdając sobie sprawę, że nie ma bezpieczeństwa w kraju bez bezpieczeństwa poza granicami” – zapowiedziała w pierwszym przemówieniu na Downing Street nowa premier.

Liz Truss nakreśliła też pierwszy trzy priorytety swojego premierostwa. Po pierwsze rozwój gospodarki przez cięcia podatków i reformy. Po drugie, natychmiastowe – jeszcze w tym tygodniu – działania ws kryzysu energetycznego: rachunków i dostaw energii. Po trzecie przywrócenie Brytyjczykom dostępu do lekarzy i usług medycznych. Dziś popołudniu poznamy nazwiska nowych ministrów.

Według zapowiedzi medialnych w czwartek Liz Truss ma przedstawić pakiet pomocowy w związku z rosnącymi cenami energii. Telegraph i Times donoszą, że jego filarem będzie zamrożenie cen energii. Bloomberg tłumaczy, że rząd ustali maksymalną cenę jednostki prądu i gazu dla gospodarstw domowych. Różnicę w cenie hurtowej i detalicznej sfinansuje dostawcom rząd. Po odliczeniu 'green levy’ i doliczeniu planowanej już wcześniej rządowej dopłaty w wysokości 400 funtów cena energii dla konsumentów ma pozostać na podobnym poziomie jak rok temu.

Działania mają zostać sfinansowane z pożyczek rządowych. Podatnicy mogą łącznie zapłacić za ten ruch 130 mld funtów – wyliczył Bloomberg.

Nowy plan dla NHSu rząd ma przedstawić na początku przyszłego tygodnia, a pod koniec miesiąca zmiany w podatkach, polegające na odwróceniu podwyżek planowanych przez poprzednią administrację

We wtorek wczesnym popołudniem Liz Truss została formalnie 56 premierem Wielkiej Brytanii i 15 premierem za czasów rządów Królowej Elżbiety II. Na audiencję u Królowej musiał polecić do szkockiej rezydencji Balmoral, gdzie przebywa monarchini mająca już problemy z poruszaniem. Chwilę przed wizytą Liz Truss na osobnej audiencji stanowiska zrzekł się Boris Johnson.

PingPong: Czy Truss może jeszcze przegrać?

Po uzyskaniu poparcia Bena Wallece’a i Jake’a Berriego i poprawie poziomu wystąpień publicznych po trudnych początkach wyborów Liz Truss jest już klarowną faworytką do przejęcia stanowiska lidera Partii Konserwatywnej.

To jest PingPong – blog polityczny z UK. Odcinek piąty po pierwszym tygodniu drugiego etapu wyborów lidera Partii Konserwatywnej 2022.

UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Minister obrony Ben Wallace sam byłby faworytem tych wyborów, gdyby zdecydował się na start. Jak powiedział jednak w wywiadzie dla the Sun nie był zainteresowany: “Naprawdę musisz tego chcieć, a sądzę, że ja jednak nie chciałem”. Nie wykluczył przy tym ubiegania się o stanowisko sekretarza generalnego NATO w przyszłym roku. Czemu poparł Liz Truss? Podczas porannej rundki po mediach chwalił przede wszystkim jej rozległe doświadczenie w rządzie od ministerstwa rolnictwa, poprzez ministerstwo skarbu, handel międzynarodowy aż do obecnie sprawowanej funkcji. Przypadkiem zapewne nie wspomniał przy tym o kontrowersyjnym okresie w ministerstwie sprawiedliwości po referendum w 2016r., gdy  wdała się w systemowy konflikt z sędziami.

Wallace jest również pełen podziwu wobec postawy Truss na międzynarodowych spotkaniach, w których wspólnie uczestniczyli oraz dla jej „autentyczności i uczciwości”. Podobnie jak minister spraw zagranicznych, Ben Wallace pozostał w rządzie Johnsona, gdy wielu ministrów i wiceministrów podało się do dymisji i choć dziś nie idzie tak daleko jak lord Cruddas i nie oskarża Rishiego Sunaka o „zamach” na obecnego lidera, to zdecydowanie krytykuje tamtą formę wyrażenie sprzeciwu. Wallace podkreśla przy tym, że sam chciał, aby Johnson pozostał na stanowisku.

Choć artykuły wywiady i artykuły prasowe sugerują, że decyzja o poparciu Liz Truss musiała zapaść jakiś czas temu, Wallace utrzymuje, że obserwował kandydatów i najważniejsza dla niego była ich postawa wobec wydatków na obronę. Tu znów w wywiadzie dla the Sun zaatakował Sunaka, który jego zdaniem jako kanclerz opowiadał się za dorocznym planowaniem zamiast długofalowych założeń. Ministerstwo Skarbu pod przywództwem Sunaka miało też być zdaniem Wallace przeciwne realizacji obietnicy podniesienia wydatków na obronę o 0,5% PKB zapisanej w programie wyborczym torysów.

Truss za to zdobyła poparcie Wallece’a obietnicą podniesienia wydatków na obronę do 3% PKB do 2030r. W wywiadzie dla GB News Wallace zaznaczył jednak, że nie spodziewa się pieniędzy od razu i de facto wzrost wydatków zacznie się w 2025 roku.  W artykule dla Timesa Wallace poparł też plan aktualizacji przeglądu polityki obronnej i zagranicznej UK proponowany przez Truss: „Świat jest dziś bardziej niespokojny niż kiedykolwiek wcześniej. Bardziej niepewny niż 10 lat temu i Liz Truss to rozumie” – podsumował minister obrony.

Wobec szeroko zakrojonej ofensywy Wallece’a w piątkowych mediach znacznie ciszej przeszło poparcie Truss przez szefa wpływowej Northern Research Group Jake’a Berriego, który wcześniej popierał Toma Tugendhata.

Opowiedzenie się obu tych znaczących figur za Truss to z jednej strony ogromne wsparcie dla niej, z drugiej też – biorąc pod uwagę, że popiera się raczej kandydatów których zwycięstwo się przewiduje – jest to też kolejne potwierdzenie, że większość Partii Konserwatywnej obstawia zwycięstwo obecnej minister spraw zagranicznych.

Truss najwyraźniej także odpoczęła po nagłym powrocie z Bali na wieść o rezygnacji Jonsona i złapała wreszcie rytm kampanii. Jej wystąpienia stały się pewniejsze, spójniejsze i znikły drobne przejęzyczenia. Choć Sunak wydaje się lepiej przygotowany do solowych wystąpień, to Truss wypada tak samo dobrze w debatach i znacznie naturalniej w wywiadach. Sunak więcej mówi jednak o swojej przeszłości – ciężko policzyć ile razy już wspomniał, że jego matka była aptekarką – i powołuje się na swoje dotychczasowe decyzje jako kanclerz. Truss coraz częściej patrzy w przyszłość, podkreśla konieczność realizacji programu wyborczego i – szczególnie podczas wystąpienia w Leeds – nawiązywała do swojej lokalnej przeszłości i doświadczeń z czasów bycia radną. Jej historia wydaje się ciekawsza niż wystudiowane frazy Sunka. Dziś w Partii Konserwatywnej modne jest bycie antyestablishmentowym buntownikiem. Choć Sunak mówi o sobie „underdog” i przywołuje swoje „ryzykowne dla kariery” poparcie dla Leave, to rebelianckość Truss wypada naturalniej i paradoksalnie wpisują się w nią także jej słabsze momenty w karierze jak jednorazowy sprzeciw wobec monarchii, członkostwo w LibDems i poparcie Remain. Jak mówi Wallace: Truss nie jest idealna, ale przynajmniej „wiesz co bierzesz”.

Pierwszy tydzień kampanii był niezwykle ważny, dawał bowiem czas na zaprezentowanie siebie zanim członkowie Partii odeślą pierwsze glosy. Program Truss jest spójny, a Sunak dokonał już zwrotu programowego, popierając obniżkę VAT-u na energię. Były kanclerz tłumaczył to błyskawiczną reakcją na nowe dane wskazujące, że rachunki za energię pójdę zimą w górę jeszcze bardziej niż się wcześniej spodziewano. Sunak wyłania się więc jako ktoś bez długoterminowego planu, gotowy reagować spontanicznie. 10-letni plan gospodarczy Truss i natychmiastowe odwrócenie podwyżek konkretnych podatków, choć de facto opiera się na niemożliwym do przewidzenia poziomie wzrostu gospodarczego w przyszłości, brzmi jednak stabilniej.

Czy Sunak ma nadal szanse? Coraz mniejsze. Pozostało jeszcze 11 z 12 spotkań z lokalnym działaczami i choć w pierwszym spotkaniu w Leeds Sunak dostał kilka gromkich oklasków za „zdefiniowanie prawdziwych konserwatywnych wartości”, to w sali cały czas unosił się duch Borisa Johnsona, którego – jak opisał jeden z zadających pytanie – Sunak „dźgnął nożem w plecy”, odchodząc z rządu. Jeśli więc Truss miałby ten wyścig przegrać, byłaby to na ten moment niespodzianka. I wydaje się, że jedną szansa na to jest jakaś jej spektakularna wpadka lub coś nieprzewidzianego. To wydaje się mało prawdopodobne. Jednak niech to,  że Ian Dale, który miał prowadzić debatę w Leeds, spadł z podestu podczas targów książki, a prowadząca debatę liderów w TalkTv zemdlała na wizji, powodując spektakularne przerwanie transmisji, nie pozwoli nam zapomnieć, że w życiu może być różnie.

Przydał Ci się ten tekst? Może być ich więcej. UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

PingPong: Kto wygra wybory lidera (i dlaczego właśnie Truss)

To jest PingPong – blog polityczny z UK. Odcinek czwarty o szansach dwójki finałowych kandydatów w wyborów lidera Partii Konserwatywnej 2022.

UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Choć Rishi Sunak wygrał wszystkie 5 rund głosowań pierwszego etapu wyborów nowego lidera Partii Konserwatywnej, to Liz Truss wkracza w drugi etap w roli faworytki. Sunak jest bardziej popularny wśród torysowskich parlamentarzystów, jednak sondaże ConservativeHome i YouGov pokazują, że wśród ogółu członków Partii Konserwatywnej popularniejsza jest minister spraw zagranicznych. Potwierdzają to też ci, którzy brali udział w eventach, na których przemawiała, a na które ustawiały się gigantyczne kolejki.

Za Truss przemawia image kontynuatorki i lojalistki Johnsona, nadal bardziej popularnego wśród działaczy partii niż wśród parlamentarzystów. Johnson wprost nie poparł nikogo. Jasne jest jednak, że to Truss ma poparcie lojalistów No 10, jak Jacob Rees-Mogg czy Nadine Dorries. Według nieznanego źródła Timesa spośród +/- 170 tys. obecnych członków Partii Konserwatywnej 60 tyś. miało dołączyć do partii na fali johnsonowskiego hasła „Get Brexit done” i utrzymuje pełną lojalność wobec premiera. To na sentymencie „zdrady i spisku parlamentarzystów wobec Johnsona” negatywne nastroje próbuje wzmocnić lord Cruddas. Jego petycję o dopisanie Johnsona do listy kandydatów miało według Daily Telegraph podpisać blisko 10 tys. członków partii. Choć powrót Johnsona jest nierealny, to petycja wzmocni przynajmniej u części działaczy przekonanie, że te wybory lidera w ogolę nie powinny się odbywać, a winnym jest Rishi Sunak.

Truss to obok emanacji lojalności także starannie od miesięcy budowany wizerunek patriotki, m. in na Instagramie. Od parasolek w barwach brytyjskiej flagi przez zdjęcia w czołgu do twardych wypowiedzi antychińskich i antyrosyjskich Truss prezentuje się przy Sunaku jako twardszy materiał na lidera na czas konfliktu. Sunak nadal mówi o gospodarce, konfliktach i ekologii językiem sprzed rosyjskiej agresji i kryzysu energetycznego.

Kolejna zdecydowana różnica między kandydatami to ostrość języka wobec Unii Europejskiej. Truss jest dumną autorką projektu ustawy o Protokole Północnoirlandzkim, który doprowadził właśnie do kolejnego pozwu Brukseli przeciw UK za załamanie postanowień umowy brexitu. W partii projekt jest jednak powszechnie akceptowany i nie neguje go także Sunak. Jego podejście do UE jest jednak póki co bardziej koncyliacyjne.

Truss za to od razu wykorzystała kryzys w Dover do obwinienia Francuzów za przestoje na granicy i zadeklarowała już „pozbycie się wszystkich unijnych regulacji z prawa brytyjskiego do końca 2023 roku”. Sunak też mówi o deregulacji, ale różnica polega na tym, że on mówi, a ona emanuje, tym co grało w sercach Brytyjczyków głosujących w 2016r. za Leave. Choć oczywiście to ona głosowała wtedy za Remain – „popełniłam błąd”, przyznała w programie Today – a on za Leave. Polityka wobec UE, jak i polityka migracyjna to potencjalnie dwa obszary, w którym emocje w tej kampanii będą eskalować.

Truss ma jeszcze jeden atut – pozostaje na stanowisku ministra spraw zagranicznych i z tej pozycji będzie mogła przez najbliższe 6 tygodni reagować na międzynarodowe wydarzenia w Ukaranie, czy Kanale Angielskim. Sunak jest już tylko obserwatorem.

To powiedziawszy trzeba jednak przyznać, że polityka gospodarcza – pierwsze pole bitwy tej kampanii – merytorycznie należy bardziej do Sunaka, który pełnił funkcje kanclerza od 2020 roku. Autorytety w dziedzinie gospodarki określają podejście Truss oparte na cofnięciu podwyżek podatków jako „ryzykowne”. W podcaście Bloomberga Ben Zaranko z Institute of Fiscal Studies mówił że Sunak przyjął „bezpieczniejsze podejście” polegające na spokojniejszej walce z inflacją, podczas gdy Truss chce „zrobić wielkie uderzenie” obniżając podatki, jednocześnie obiecując zwiększenie wydatków na obronność i brak cięć w innych sektorach „z nadzieją i wiarą”, że sfinansuje jej się to przez wzrost gospodarczy i spodziewany wzrost wpływów z podatków. Kto obserwował brytyjską politykę w ostatnich latach wie jednak, że „wiara w Wielką Brytanię” to często skuteczniejszy argument niż merytoryczna debata ekspertów i szczegółowe wyliczenia.

Sunak nie jest jednak bez szans. Wypadł znacznie lepiej niż Truss w pierwszej debacie telewizyjnej, a takich debat począwszy od poniedziałkowego starcia w BBC będzie jeszcze kilka, w tym 12 lokalnych spotkań z działaczami. Sunak wydaje się lepszy w komunikacji i bezpośrednim kontakcie z wyborcami. Truss wygląda na zmęczoną, zdarzają jej się przejęzyczenia i mniej w niej entuzjazmu niż kilka miesięcy temu, Sunak wydaje się mieć więcej energii. Jego atutem może być też fakt, że do jego kandydatury będą przekonywać swoich lokalnych działaczy zarówno ci posłowie, którzy poparli byłego kanclerza na etapie parlamentarnym, jak i być może także część posłów, którzy popierali Penny Mordaunt.

Działacze Partii Konserwatywnej otrzymają karty do głosowania 1 sierpnia. Historia pokazuje, że wielu z nich od razu je wypełnia i odsyła. W tym roku jednak będą mieli szansę zmienić zdanie i zagłosować ponownie online aż do końca sierpnia. Liczyć będzie się tylko ten drugi głos. To także kolejna szansa dla Sunaka, który ma więcej do wytłumaczenia potencjalnym wyborcom.

Jednak jak pokazuje dotychczasowa kampania zapewne czeka nas też w najbliższym tygodniu dużo czarnego PR-u. Sunak mu tu zdecydowanie 2 problemy: po pierwsze jest bogaty i choć jego rodzina przyjechała to UK raczej jako klasa średnia to on sam – absolwent prywatnych szkół, Oxfordu i były bankier – jest dziś zdecydowanie częścią elity. Po drugie majątek i status podatkowy jego żony oraz powiązania wspólnego majątku z rajami podatkowymi, czy kapitałem chińskim także będą celem sprzyjającego Truss Daily Mail. Minister spraw zagranicznych nie ma tego rodzaju problemów. Wydaje się, że skutecznie pozbyła się zarówno etykietki byłej Liberalnej Demokratki jak i Remainerki. Podobnie jak w przypadku Theresy May, nie wydaje się też, żeby w jej szafie kryły się szkielety do wydobycia na światło dzienne.

Dlatego choć wynik na pewno nie jest przesądzony to Liz Truss jest faworytką, a Rishi Sunak musi gonić. Czego możemy się spodziewać przed 5 września? Dobrze przygotowanych kampanii – wszak oboje przygotowywali się do startu co najmniej od początku roku. Czego możemy się obawiać? Eskalacji emocji do granic, które będą potem ciążyć nad nowym premierem, szczególnie w kwestii polityki migracyjnej i stosunku do Unii Europejskiej. Co powinniśmy obserwować? Sondaże, szczególnie YouGov, który do tej pory rzadko się mylił w badaniach nad stanem dusz i umysłów w Partii Konserwatywnej. 


UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Jeśli czytasz moje teksty, możesz wspomóc ten projekt na Zrzutce.

PingPong: Dzień Penny Mordaunt

To jest PingPong – blog polityczny z UK. Odcinek drugi o pierwszej rundzie wyborów lidera Partii Konserwatywnej.

UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Znana melodia

Pierwsza runda wyborów lidera Partii Konserwatywnej nie przyniosła wielkich niespodzianek. Prowadzenie Rishiego Sunaka wydaje się niezagrożone. Penny Mordaunt jako czarny koń tych wyścigów wyszła na drugą pozycję, a Liz Truss, Kemi Badenoch i Suella Braverman podzieliły się głosami prawicy. Można założyć, że jeśli się nie porozumieją żadna z nich nie wejdzie do finałowej dwójki, ustępując miejsca Mordaunt. Prawdopodobnie jednak do ewentualnych układów nie dojdzie jeszcze przed drugą rundą, choć według Christophera Chope’a z Daily Telegraph „jest nacisk na próbę znalezienia porozumienia”.

Z nich trzech największe wydają się szanse Liz Truss, która przygotowywała kampanię od miesięcy i ma największe doświadczenie w rządzie oraz dużą rozpoznawalność nazwiska. Truss ma jeszcze jeden atut – wydaje się faworytką obecnego głównego lokatora na No 10. Jej propozycje polityczne pokrywają się w zasadzie z obecną linią rządu Johnsona, w przeciwieństwie do swoich kontrkandydatek jest m. in. za utrzymaniem celu osiągnięcia gospodarki zeroemisyjnej do 2050 roku.

Nieco rozczarowujący wynik zaliczył Tom Tugendhat, który zapewniał już, że widzi się w finałowej dwójce. Tugendhat będzie teraz walczył o pozostanie w wyścigu przynajmniej do trzeciej runy i do serii weekendowych debat telewizyjnych. Obok niego kandydatką do odpadnięcia w drugiej rundzie jest Suella Braverman, której ledwie udało się przekroczyć wymagany próg.

Jeremy Hunt z kolei dostał nawet mnie głosów niż nominacji i żegna się z wyborami. W środę wieczorem Hunt poparł już jak się wyraził „jednego z najbardziej przyzwoitych, bezpośrednich ludzi w polityce brytyjskiej”, czyli Rishiego Sunaka. Progu trzydziestu głosów nie przekroczył też Nadhim Zahawi, który na razie nie wskazał swojego faworyta i skoncentruje się teraz na dwóch miesiącach jakie pozostały mu na stanowisku kanclerza.

Na tę samą nutę

Szóstka pozostałych kandydatów zmierzy się w czwartek. Wyniki poznamy o godzinie 15:00. W tej rundzie odpadnie osoba z najmniejszą liczbą głosów. O ile nikt inny nie wycofa się sam, najpewniej w weekendowych debatach telewizyjnych weźmie udział 5 kandydatów. Te same osoby następnie zmierzą się w trzeciej rundzie wyborów w poniedziałek. Kolejne rundy planowane są na wtorek i ostatnia na środę. Potem finałowa dwójka będzie mieć półtora miesiąca, aby przekonać do siebie lokalnych działaczy.

Faworytami do przejścia do drugiego etapu są Sunak, Mordaunt i Truss. W finale zaś według sondażu Conservative Home zdecydowaną faworytką będzie Penny Mordaunt. To może się jednak jeszcze zmienić, gdy podczas spotkań wyborczych i debat dojdzie do bezpośrednich starć kandydatów. Do tej pory można powiedzieć, że jeśli chodzi o deklarowane wartości i założenia polityczne różnią ich detale i akcenty. Duże znaczenie będzie więc mieć to jak się zaprezentują. Z drugiej strony kluczowe mogą być także dyskusje w kuluarach o potencjalnych stanowiskach i alokacji funduszy. Operacją mobilizacji posłów po stronie Sunaka kieruje Gavin Williamson, którego obozy rywali oskarżają o „niecne sztuczki” i koordynację taktycznego głosowania, by w finałowej dwójce znalazła się osoba, z która Sunakowi będzie łatwiej wygrać.

Ostatnie akordy Johnsona

Tymczasem Boris Johnson nadal pełni funkcję premiera i w środę odpowiadał na pytania posłów w parlamencie. Premier wydawał się mieć bardzo dobry nastrój i zapewnił wszystkich, że „niedługo odejście z podniesioną głową”. Prawdopodobnie Johnsona czeka jeszcze jedna seria PMQs w przyszłym tygodniu. Wcześniej jednak – najpewniej w poniedziałek – parlament będzie głosować nad… wotum zaufania do rządu. W pierwotnej wersji to opozycja zgłosiła wniosek o głosowanie wotum nieufności. Rząd nie znalazł jednak dla niego czasu w napiętym parlamentarnym grafiku. Ostatecznie jednak z poniedziałkowego porządku obrad znikły koleje etapy prac nad kontrowersyjnym projektem ustawy o bezpieczeństwie online i zamiast tego pojawiło się głosowania rządowego wniosku o wotum zaufania. Czemu? Być może chodzi o wizerunek, żeby pokazać, że Johnson jednak cieszy się zaufaniem swoich posłów. Może też chodzić o przekaz do społeczeństwa, że Partia Konserwatywna nadal ma mandat do rządzenia i załatwia swoje brudne sprawy sama bez pomocy opozycji. A może też ma to związek z samymi wyborami lidera i próbą delikatnego wymuszenia na posłach Partii Konserwatywnej wsparcia aktualnych ministrów-kandydatów, jak Liz Truss. Nawet bowiem Rishi Sunak będzie zapewne czuł się zobowiązany do zagłosowania za obecnym, tymczasowym rządem Johnsona.

Podobał Ci się ten tekst. Pomóż mi pisać więcej. Wesprzyj UKpoliticsPL na Zrzutce.

PingPong: Czemu Johnson odszedł teraz i kto jest faworytem by go zastąpić

To jest PingPong – blog polityczny z UK. Odcinek pierwszy o początku wyborów nowego lidera.

UKpoliticsPL jest projektem pasjonatki polityki brytyjskiej. Możesz mnie wspomóc na Zrzutce.

Krótkie okno transferowe dla torysów

Johnson został zmuszony do odejścia właśnie teraz, bo to był ostatni dobry moment na jego usunięcie. Niezadowolenie rosło od jesieni 2021 i afery Owena Pattersona poprzez wszystkie odcinki Partygate. Pierwszy raz o możliwości podania się do dymisji Rishiego Sunaka UKpoliticsPL usłyszało w styczniu. Wiosną premiera „uratowała” jednak wojna w Ukrainie. W maju torysi ponieśli spodziewane straty w wyborach lokalnych i do coraz większej grupy posłów zaczynało docierać, że Johnson traci swój największy – według niektórych jedyny – atut: popularność wśród wyborców.

Pierwsze partyjne głosowanie wotum nieufności (148 do 211) w czerwcu pokazało, że poparcie Johnsona jest na krawędzi porażki, a krąg wierzących w niego maleje. Dwie porażki w wyborach uzupełniających w Wakefield i Tiverton and Honiton byłby być może nadal do obrony jako wkalkulowane w serię strat na tym etapie, ale afera Chirsa Pinchera już nie. Pokazała dobitnie, tym którzy jeszcze w to wątpili, że Johnson się nie zmieni – będzie stosował podwójne standardy, tolerował zachowanie wątpliwe moralnie (płatny lobbing, nadmierne spożywanie alkoholu, molestowanie seksualne) i kłamał w swojej obronie, poświęcając przy tym swoich współpracowników. Rosnąca grupa niezadowolonych z rządu Johnsona stanęła więc przed wyborem: albo zostanie usunięty teraz albo za chwilę sytuacja międzynarodowa (kolejne rosyjskie ofensywy przed zimą) lub krajowa (możliwy powrót pandemii jesienią, kryzys energetyczny) znów zamknie jego rywalom usta. Tym razem ostatecznie do następnych wyborów. Coraz więcej torysów rozumiało, że jeśli nie zareaguję, ich szanse na wygrana w kolejnych wyborach będą nikłe.

Decyzja o zmianie lidera teraz daje partii relatywnie spokojne dwa miesiące na wybór kolejnego przywódcy. Relatywnie, bo wszystkim zależy na czasie i stąd najpewniej Komitet 1922 będzie chciał zakończyć parlamentarny etap  głosowania do 21 lipca, a następnie zarząd partii da działaczom czas tylko do końca sierpnia na wybór lidera spośród finałowej dwójki. Kampania będzie krótsza i aktywniejsza niż w 2019 i 2005 roku, ale też partia jest już do podejmowania decyzji pod presją czasu i wydarzeń przyzwyczajona, choćby po wyborach w 2016 roku.

Nadpływają grube ryby

Na starcie za tym, że będzie to wyścig tych wielkich przemawiają dwa argumenty. Po pierwsze o zbijającym się starciu Liz Truss i Rishiego Sunaka mówi się od ponad pół roku. Po drugie to raczej nie jest dobry czas na eksperymenty, zarówno ze względu na powagę sytuacji w Ukrainie,  jak i inflację i kryzys kosztów życia w kraju. Pewną role gra też fakt, ze jesteśmy już na pewno bliżej niż dalej kolejnych wyborów parlamentarnych i nowy lider potrzebuje przed nimi stabilnego rozbiegu: partia potrzebuje nowego startu, ale wyborcy niekoniecznie.

Z wyżej wymielonych powodów decyzje członków Partii Konserwatywnej co do tego kto będzie ich najlepszym liderem mogą być bardziej… konserwantowe. Zmniejsza to szanse osób, które dopiero teraz zgłosiły swoje przywódcze ambicje (jak Badenoch, Braverman, czy Shapps), a zwiększa szanse kandydatów znanych od zawsze (Truss, Sunak, Mordaunt, Hunt, Tugendhat).

Z drugiej strony działacze na pewno wezmą też pod uwagę wcześniejsze doświadczenia kandydatów na stanowiskach rządowych. Tak jak w 2016 i 2019, a w przeciwieństwie do 2005 roku, nowy lider nie dostanie szansy na staż na miejscu lidera opozycji, tylko z miejsca będzie musiał podejmować najważniejsze w kraju decyzje. To najbardziej uderza w szanse Toma Tugendhata, który nigdy nie pełnił żadnych ministerialnych funkcji. Niewiadomą pozostaje jak działacze podejdą do decyzji Nadhima Zahawiego, żeby przyjąć stanowisko kanclerza, a następie z tej wysokości zaapelować do Borisa Johnsona o odejście.

Stosunek do Johnsona poszczególnych kandydatów może mieć duży wpływ na decyzje działaczy. Minister spraw zagranicznych Liz Truss pozostała wierna Johnsonowi do ostatniej chwili. O schedę po nim ubiega się pod hasłem kontynuacji jego wyborczych zwycięstw. Truss ma pewną słabość do naśladownictwa. Zanim została „Borysem w spódnicy” często podbijała Instagram zdjęciami w ubraniach i okolicznościach typowych niegdyś dla Margaret Thatcher, do tego doszedł też wyćwiczony ton głosu. Rishi Sunak zaś podał się do dymisji tuż po Javidzie, czym rozpoczął lawinę rezygnacji. Jest ewidentnie znienawidzony przez obóz BoJo. Do tego stopnia, że Jacob Rees-Mogg nazwał go w wywiadzie dla Channel 4 „socjalistycznym kanclerzem”. Dla tych w partii jedank, którzy Johnsona mieli zdecydowanie dość Sunak może zapunktować tym, że wziął na siebie ryzyko próby obalenia premiera, która przecież nie musiał się powieść.

Ewentualne dojście Sunaka i Truss do finałowej dwójki zależy od tego jak rozłożą się transfery poparcia odpadających kandydatów. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że poparcie będzie się przesuwać po linii pro- i anty- Johnson (czy też, prawa strona partii kontra centrum) z Braverman, Zahawim, Badenoch, Shappsem i ewentualnie Patel popierającym Truss oraz Tugendhatem, Huntem, Javidem i być może Mordaunt popierającym Sunaka. Jednak indywidualni posłowie mogą kierować się zupełnie inną motywacją, jak konkretne założenia polityczne, sympatie osobiste, czy ambicja zawodowe, więc nie ma tu nic pewnego.

Jedną z takich kwestii jest stosunek do przyszłych podatków: Sunak jest jak na razie jedynym aktywnym głosem popierającym dotychczasowe podwyżki składek i niechętnym cięciom podatków do czasu ustabilizowania sytuacji gospodarczej po pandemii. Pozostali kandydaci centrum chcą mniej (Tugendhat) bądź bardziej (Hunt, Javid) radykalnych cięć podatków dla firm. Kwestie gospodarcze zdecydowanie mają potencjał do zmniejszenia sympatii do Sunaka, który startuje pod hasłem „koniec bajek dla wyborców”.

Inne potencjalnie ciekawe tematy do stosunek do flagowych polityk Borisa Johnsona: net zero i levelling-up. Przeciwko zielonej polityce może wystąpić najbardziej skrajne skrzydło partii reprezentowane przez Suellę Braverman popieraną przez zwolennika referendum w sprawie polityki zeroemisyjnej Steve’a Bakera. Levelling-up z kolei nikt raczej nie będzie chciał wykreślić, ale zapowiadane np. prze Granta Shappsa radykalne cięcia wydatków publicznych mogłyby ten pomysł de facto pogrzebać.

Choć wszyscy kandydaci jak do tej pory zapowiedzieli potrzymanie projektu ustawy wypisującej Wielką Brytanię z porozumienia z UE ws Protokołu Północnoirlandzkiego, to znów to czy wygra kandydat bardziej z prawa, czy z centrum może zadecydować o tonie rozmów z UE w najbliższej przyszłości. Gdyby na przykład wygrała Braverman – mało prawdopodobne – ale nie wykluczone Partia Konserwatywna na pewno zaostrzyłaby konflikt z UE, a nawet z innymi europejskimi instytucjami jak Trybunał Praw Człowieka. Co powie w tej sprawie Truss jeszcze nie wiadomo. Akcenty mogą być też różne w kwestii wojny w Ukaranie, jednak wszyscy kandydaci podkreślają, że wsparcie dla Kijowa nie zmaleje.

Duża niewiadoma na starcie jest Penny Mordaunt. Momentami faworytka bukmacherów oceniana jako osoba mogąca zjednoczyć różne frakcje. Start kampanii Mordaunt nie obfitował w szczegóły dotyczące jej planów, zamiast tego poprosiła potencjalnych wyborców, by zaufali jej motywacjom i mniej koncentrowali się na osobie lidera, a więcej na państwie. Mordaunt ma największy potencjał do wytrącenia Sunaka lub Truss z finałowej dwójki. Jeśli tak się nie stanie, jej głos wciąż jednak będzie ważny. Podobnie jak to kogo poprze faworyt, który zdecydował się nie startować – minister obrony Ben Wallace, czy lider wpływowej Northern Research Group Jake Berry.

Mówi się, że to najbardziej pozbawione faworyta wybory lidera Partii Konserwatywnej od lat. Na ten moment zakładam jednak, że mamy dwóch faworytów: Sunaka i Truss.

Podobał Ci się ten tekst. Pomóż mi pisać więcej. Wesprzyj UKpoliticsPL na Zrzutce.

PingPong: Kiedy odejdzie Johnson?

To jest PingPong – blog polityczny z UK

W piątek Boris Johnson udał się na nieobowiązkową kwarantannę po pozytywnym wyniku testu „członka rodziny”. Być może uniknie w ten sposób kontaktu z opinią publiczną aż do spodziewanych pod koniec przyszłego tygodnia wyników śledztwa Sue Gray w sprawie imprez urządzanych w czasie lockdownu na Downing Street i w innych ministerstwach. Jeśli wierzyć mediom, Gray nie przekaże śledztwa policji, bo nie znalazła dowodów na łamanie prawa. A przynajmniej nie znalazła ich do czwartku, przyglądając się m. in. sprawie imprezy na Downing Street 20 maja 2020, do krótkiego uczestnictwa, w której przyznał się we wtorek Johnson, zapewniając jednocześnie, że był przekonany, że jest na spotkaniu związanym z pracą.

Wiadomo już jednak, że Sue Gray zajmie się też ujawnionymi dopiero w piątkowym wydaniu Daily Telegraph dwoma imprezami urządzonymi w siedzibie brytyjskiego premiera w kwietniowy wieczór 2020 roku, czyli dzień przed pogrzebem księcia Filipa, w którym Królowa Elżbieta uczestniczyła samotnie, przestrzegając tym samym wymyślonych na No 10 zasad. Tymczasem w siedzibie premiera w poprzedni wieczór odbyło się według świadków pożegnanie dwóch pracowników, w tym obecnego zastępcy redaktora naczelnego the Sun Jamesa Slacka.  Było dużo alkoholu, ktoś biegł z walizką do sklepu Co-op na Strandzie po nowe zapasy. Była głośna muzyka i didżejowanie w wykonaniu jednej z doradczyń. Wreszcie jakiś mocno już rozweselony pracownik miał zepsuć stojącą w ogrodzie huśtawkę Wilfreda, rocznego syna Borisa Johnsona. Premier był tamtego dnia podobno z rodziną w Chequers. Slack przeprosił w piątek, potwierdzając tym samym, że impreza naprawdę miała miejsce. Rzecznik premiera zadeklarował też wysłanie przeprosin do Pałacu Buckingham, nie był jednak skłonny powiedzieć za co dokładnie przeproszono. Ledwie przetrawiliśmy informacje o tej imprezie, a Telegraph już opublikował artykuł o kolejnej, tym razem z udziałem byłej szefowej rządowego zespołu ds. restrykcji…

Ale do rzeczy. Pytanie o najbliższą przyszłość premiera – po pokrętnej deklaracji o 25-minutowej obecności na imprezie 20 maja 2020 w przekonaniu, że było to „spotkanie związane z wykonywaniem obowiązków” – jest jak najbardziej aktualne.

Boris Johnson cieszy się nadal deklaratywnym zaufaniem swojego gabinetu. Minister spraw zagranicznych, minister równości i negocjatorka z UE w jednej osobie Liz Truss powiedziała w piątek BBC, że jest „w 100% za tym, żeby Boris Johnsona kontynuował swoja pracę”. Inni członkowie gabinetu mniej – Rishi Sunak – lub bardziej – Nadine Dorries – entuzjastycznie wyrazili poparcie dla premiera. Na tyłach trwa jednak podobno kampania wyborcza i sondowanie kto kogo gotów byłyby poprzeć po ewentualnym odejściu Johnsona. Także postawy przyjęte przez głównych kandydatów – lojalną Liz Truss i zdystansowanego Rishiego Sunaka – są obserwowane. Sami posłowie jednak przyjęli postawę wyczekującą: oficjalnie czekają na raport Gray, w praktyce zaś bardziej na wyniki sondaży i reakcje wyborców w swoich okręgach. Przed wydaniem wyroku wobec Johnsona powstrzymuje ich też nieprzygotowanie partii na nowego lidera. Ani Truss, ani Sunak nie mają zasadniczo odmiennej od Johnsona wizji, nie mają lepszych więzi z elektoratem, ani wyraźnego potencjału do zjednania sobie skrajnych frakcji torysów. Gospodarz podcastu Telegrapha „Planet Normal” powiedziała: „A co jeśli następny lider będzie jeszcze słabszy? Możemy nie akceptować zachowania Johnsona, ale przecież nie chcemy rządów Partii Pracy!”. Minęły zaledwie nieco ponad dwa lata od wyborów, które przyniosły torysom historyczną większość i żaden z nich nie spodziewał się, że będzie w tym momencie szukać nowego lidera.

Niepokojące dla Johnsona powinno być jednak to, że choć Jacob Rees-Mogg nadal próbuje twierdzić, że przecieki do prasy to spisek remainersów, a odejście Johnsona zaprzepaści brexit, to każdy kto choć trochę interesował się brytyjską polityką wie, że i William Wragg, i Andrew Bridgen należą do brexitowych spartan, a niezadowolenie wobec Borisa Johnsona nie przebiega po linii Leave-Remain. Kolejny powód do obaw dla premiera to zdecydowane wezwanie Johnsona do dymisji przez szkockich torysów, uważających obecnego lidera za obciążenie w walce o utrzymanie unii Zjednoczonego Królestwa. Psefolog prof. John Curtice mówi, że teraz już ciężko będzie przekonać wyborców w Szkocji przed majowymi wyborami lokalnymi, że szkocka i angielska Partia Konserwatywna to dwa oddzielne byty. Ale odcięcie się od Johnsona teraz może sugerować, że szkockie skrzyło partii uznało, że reputacja premiera będzie już tylko słabnąć.

W całej UK na razie pięcioro posłów publicznie przyznało się do wystosowania pisma z prośbą o głosowanie wotum nieufności wobec Johnsona. Telegraph pisze jednak, że przewodniczący Graham Brady otrzymał ich już blisko 30, choć zgodnie z procedurą nie ujawni ich liczby dopóki nie osiągnie wymaganego progu.

Do rozpoczęcia procedury wotum nieufności potrzeba przy obecnej liczebności torysowskich posłów przynajmniej 54 takich pism. Do przegłosowania wotum natomiast już 180 głosów. Czy ta liczba jest w zasięgu? Opnie są podzielone. James Forsyth pisze w Timesie, że sytuacja jest tak napięta, że jeśli do głosowania jednak dojdzie, jego wynik – odwołanie Johnsona – jest pewny. Jednak bardziej ostrożni posłowie Partii Konserwatywnej zwracają uwagę, że nie ma na ten moment współpracujących ze sobą grup ani bloków, więc zbyt wczesne uruchomienie procedury grozi zaprzepaszczeniem okazji. Sojusze się jednak prawdopodobne budują. Jeszcze przed publikacją przez ITV w poniedziałek maila-zaproszenia na imprezę 20 maja Daily Mirror pisał o próbach zawarcia sojuszu przez zwolenników Rishiego Sunaka i Jeremiego Hunta. UKpoliticsPL słyszało też o innych ruchach kandydatów i potencjalnych kandydatów. Z kolei redaktor ConservativeHome mówił w podcaście Politico, że te głosowania mają już taką naturę, że nawet jeśli lider się wybroni i formalnie pozostaje bezpieczny przez kolejny rok, to i tak wiadomo, że jego dni są policzone. Tak było z Theresą May. Podobnie było wcześniej także z Margaret Thatcher. Paul Goodman wskazał jednak na szereg pytań organizacyjnych, na które torysi musieliby szybko odpowiedzieć, gdyby chcieli zmienić lidera: „Czy szybko wybrać jednego kandydata? Czy szukać premiera tymczasowego na zastępstwo?”.

Doprowadzić do wotum nieufności mogliby także lokalne związki działaczy Partii Konserwatywnej. Jeśli 65 z nich wyrazi chęć, odbędzie się narodowa konwencja i sami zagłosują nad przyszłością lidera partii. Głosowanie byłoby niewiążące, jednak w sensie politycznym jednoznaczne. Na razie wiadomo o jednym związku, Sutton Coldfield Conservative Association, który przeprowadził wewnętrzne głosowanie i poparł w nim odsunięcie Johnsona od władzy. Wielu innych lokalnych działaczy z różnych regionów Anglii, o Szkocji nie wspominając, jednak także publicznie namawiało Johnsona do odejścia. Dla nich majowe wybory to być albo nie być. Oni też są najbliżej wyborców i najlepiej będą w stanie ocenić ich nastrój, szczególnie gdy za kilka tygodni ruszy formalna kampania i zacznie się pukanie do drzwi. Co ciekawe, liderzy lokalnych związków spotkają się na krajowym zjeździe na początku kwietnia.

Na razie w sondażach Partia Pracy notuje największą od lat przewagę, głównie jednak dlatego, że to torysi tracą. Największy spadek zanotowali na początku tygodniu w sondażu YouGov (-5pp) do poziomu ok. 30%, który potwierdził także kolejny sondaż tej pracowni, już po przeprosinach Johnsona wygłoszonych w środę w Izbie Gmin. Także osobista popularność premiera spadła według YouGov do najniższego poziomu od 2019 roku, notując wynik -52%. Ben Walker z Britain Elects ostrzega, że sytuacja torysów jest gorsza niż wydają się sugerować sondaże. W kluczowych okręgach marginalnych, które Labour straciła w 2019 roku, teraz jej poparcie jest wyższe niż to ogólnokrajowe. Z kolei popularność samego Johnsona w okręgach, gdzie torysi uzyskali niewielką i łatwą do utraty przewagę, jest mniejsza niż w skali krajowej. Wyborcy Partii Konserwatywnej niekoniecznie odchodzą do Labour, ale gdyby wybory odbyły się teraz, wielu z nich zostałoby w domu.

Oczekiwanie na wynik śledztwa Gray wydaje się więc wymówką do obserwacji sytuacji. Ogromną niewiadomą pozostaje co jeszcze przyniesie prasa w najbliższych dniach, a może i godzinach. Każdy kolejny przeciek rezonuje mocniej, a potem pojawiały się nowe, jeszcze bardziej poruszające opinię publiczną. Czy nastąpi zmęczenie tematem i Johnson uzyska milczące wybaczenie, czy emocje będą eskalować? Na ten moment wydaje się, że drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Jeśli jednak Johnson przetrwa, to i tak czekają go kolejne trudności i niezadowolenie z rosnących kosztów życia, rachunków za energię i żywności. Od kwietnia zaś Brytyjczyków czeka podwyżka podatków. Torysi mają więc przed sobą bardzo trudny okres i wiele wątpliwości. Z Johnsonem. Lub bez.