PingPong: Kiedy odejdzie Johnson?

To jest PingPong – blog polityczny z UK

W piątek Boris Johnson udał się na nieobowiązkową kwarantannę po pozytywnym wyniku testu „członka rodziny”. Być może uniknie w ten sposób kontaktu z opinią publiczną aż do spodziewanych pod koniec przyszłego tygodnia wyników śledztwa Sue Gray w sprawie imprez urządzanych w czasie lockdownu na Downing Street i w innych ministerstwach. Jeśli wierzyć mediom, Gray nie przekaże śledztwa policji, bo nie znalazła dowodów na łamanie prawa. A przynajmniej nie znalazła ich do czwartku, przyglądając się m. in. sprawie imprezy na Downing Street 20 maja 2020, do krótkiego uczestnictwa, w której przyznał się we wtorek Johnson, zapewniając jednocześnie, że był przekonany, że jest na spotkaniu związanym z pracą.

Wiadomo już jednak, że Sue Gray zajmie się też ujawnionymi dopiero w piątkowym wydaniu Daily Telegraph dwoma imprezami urządzonymi w siedzibie brytyjskiego premiera w kwietniowy wieczór 2020 roku, czyli dzień przed pogrzebem księcia Filipa, w którym Królowa Elżbieta uczestniczyła samotnie, przestrzegając tym samym wymyślonych na No 10 zasad. Tymczasem w siedzibie premiera w poprzedni wieczór odbyło się według świadków pożegnanie dwóch pracowników, w tym obecnego zastępcy redaktora naczelnego the Sun Jamesa Slacka.  Było dużo alkoholu, ktoś biegł z walizką do sklepu Co-op na Strandzie po nowe zapasy. Była głośna muzyka i didżejowanie w wykonaniu jednej z doradczyń. Wreszcie jakiś mocno już rozweselony pracownik miał zepsuć stojącą w ogrodzie huśtawkę Wilfreda, rocznego syna Borisa Johnsona. Premier był tamtego dnia podobno z rodziną w Chequers. Slack przeprosił w piątek, potwierdzając tym samym, że impreza naprawdę miała miejsce. Rzecznik premiera zadeklarował też wysłanie przeprosin do Pałacu Buckingham, nie był jednak skłonny powiedzieć za co dokładnie przeproszono. Ledwie przetrawiliśmy informacje o tej imprezie, a Telegraph już opublikował artykuł o kolejnej, tym razem z udziałem byłej szefowej rządowego zespołu ds. restrykcji…

Ale do rzeczy. Pytanie o najbliższą przyszłość premiera – po pokrętnej deklaracji o 25-minutowej obecności na imprezie 20 maja 2020 w przekonaniu, że było to „spotkanie związane z wykonywaniem obowiązków” – jest jak najbardziej aktualne.

Boris Johnson cieszy się nadal deklaratywnym zaufaniem swojego gabinetu. Minister spraw zagranicznych, minister równości i negocjatorka z UE w jednej osobie Liz Truss powiedziała w piątek BBC, że jest „w 100% za tym, żeby Boris Johnsona kontynuował swoja pracę”. Inni członkowie gabinetu mniej – Rishi Sunak – lub bardziej – Nadine Dorries – entuzjastycznie wyrazili poparcie dla premiera. Na tyłach trwa jednak podobno kampania wyborcza i sondowanie kto kogo gotów byłyby poprzeć po ewentualnym odejściu Johnsona. Także postawy przyjęte przez głównych kandydatów – lojalną Liz Truss i zdystansowanego Rishiego Sunaka – są obserwowane. Sami posłowie jednak przyjęli postawę wyczekującą: oficjalnie czekają na raport Gray, w praktyce zaś bardziej na wyniki sondaży i reakcje wyborców w swoich okręgach. Przed wydaniem wyroku wobec Johnsona powstrzymuje ich też nieprzygotowanie partii na nowego lidera. Ani Truss, ani Sunak nie mają zasadniczo odmiennej od Johnsona wizji, nie mają lepszych więzi z elektoratem, ani wyraźnego potencjału do zjednania sobie skrajnych frakcji torysów. Gospodarz podcastu Telegrapha „Planet Normal” powiedziała: „A co jeśli następny lider będzie jeszcze słabszy? Możemy nie akceptować zachowania Johnsona, ale przecież nie chcemy rządów Partii Pracy!”. Minęły zaledwie nieco ponad dwa lata od wyborów, które przyniosły torysom historyczną większość i żaden z nich nie spodziewał się, że będzie w tym momencie szukać nowego lidera.

Niepokojące dla Johnsona powinno być jednak to, że choć Jacob Rees-Mogg nadal próbuje twierdzić, że przecieki do prasy to spisek remainersów, a odejście Johnsona zaprzepaści brexit, to każdy kto choć trochę interesował się brytyjską polityką wie, że i William Wragg, i Andrew Bridgen należą do brexitowych spartan, a niezadowolenie wobec Borisa Johnsona nie przebiega po linii Leave-Remain. Kolejny powód do obaw dla premiera to zdecydowane wezwanie Johnsona do dymisji przez szkockich torysów, uważających obecnego lidera za obciążenie w walce o utrzymanie unii Zjednoczonego Królestwa. Psefolog prof. John Curtice mówi, że teraz już ciężko będzie przekonać wyborców w Szkocji przed majowymi wyborami lokalnymi, że szkocka i angielska Partia Konserwatywna to dwa oddzielne byty. Ale odcięcie się od Johnsona teraz może sugerować, że szkockie skrzyło partii uznało, że reputacja premiera będzie już tylko słabnąć.

W całej UK na razie pięcioro posłów publicznie przyznało się do wystosowania pisma z prośbą o głosowanie wotum nieufności wobec Johnsona. Telegraph pisze jednak, że przewodniczący Graham Brady otrzymał ich już blisko 30, choć zgodnie z procedurą nie ujawni ich liczby dopóki nie osiągnie wymaganego progu.

Do rozpoczęcia procedury wotum nieufności potrzeba przy obecnej liczebności torysowskich posłów przynajmniej 54 takich pism. Do przegłosowania wotum natomiast już 180 głosów. Czy ta liczba jest w zasięgu? Opnie są podzielone. James Forsyth pisze w Timesie, że sytuacja jest tak napięta, że jeśli do głosowania jednak dojdzie, jego wynik – odwołanie Johnsona – jest pewny. Jednak bardziej ostrożni posłowie Partii Konserwatywnej zwracają uwagę, że nie ma na ten moment współpracujących ze sobą grup ani bloków, więc zbyt wczesne uruchomienie procedury grozi zaprzepaszczeniem okazji. Sojusze się jednak prawdopodobne budują. Jeszcze przed publikacją przez ITV w poniedziałek maila-zaproszenia na imprezę 20 maja Daily Mirror pisał o próbach zawarcia sojuszu przez zwolenników Rishiego Sunaka i Jeremiego Hunta. UKpoliticsPL słyszało też o innych ruchach kandydatów i potencjalnych kandydatów. Z kolei redaktor ConservativeHome mówił w podcaście Politico, że te głosowania mają już taką naturę, że nawet jeśli lider się wybroni i formalnie pozostaje bezpieczny przez kolejny rok, to i tak wiadomo, że jego dni są policzone. Tak było z Theresą May. Podobnie było wcześniej także z Margaret Thatcher. Paul Goodman wskazał jednak na szereg pytań organizacyjnych, na które torysi musieliby szybko odpowiedzieć, gdyby chcieli zmienić lidera: „Czy szybko wybrać jednego kandydata? Czy szukać premiera tymczasowego na zastępstwo?”.

Doprowadzić do wotum nieufności mogliby także lokalne związki działaczy Partii Konserwatywnej. Jeśli 65 z nich wyrazi chęć, odbędzie się narodowa konwencja i sami zagłosują nad przyszłością lidera partii. Głosowanie byłoby niewiążące, jednak w sensie politycznym jednoznaczne. Na razie wiadomo o jednym związku, Sutton Coldfield Conservative Association, który przeprowadził wewnętrzne głosowanie i poparł w nim odsunięcie Johnsona od władzy. Wielu innych lokalnych działaczy z różnych regionów Anglii, o Szkocji nie wspominając, jednak także publicznie namawiało Johnsona do odejścia. Dla nich majowe wybory to być albo nie być. Oni też są najbliżej wyborców i najlepiej będą w stanie ocenić ich nastrój, szczególnie gdy za kilka tygodni ruszy formalna kampania i zacznie się pukanie do drzwi. Co ciekawe, liderzy lokalnych związków spotkają się na krajowym zjeździe na początku kwietnia.

Na razie w sondażach Partia Pracy notuje największą od lat przewagę, głównie jednak dlatego, że to torysi tracą. Największy spadek zanotowali na początku tygodniu w sondażu YouGov (-5pp) do poziomu ok. 30%, który potwierdził także kolejny sondaż tej pracowni, już po przeprosinach Johnsona wygłoszonych w środę w Izbie Gmin. Także osobista popularność premiera spadła według YouGov do najniższego poziomu od 2019 roku, notując wynik -52%. Ben Walker z Britain Elects ostrzega, że sytuacja torysów jest gorsza niż wydają się sugerować sondaże. W kluczowych okręgach marginalnych, które Labour straciła w 2019 roku, teraz jej poparcie jest wyższe niż to ogólnokrajowe. Z kolei popularność samego Johnsona w okręgach, gdzie torysi uzyskali niewielką i łatwą do utraty przewagę, jest mniejsza niż w skali krajowej. Wyborcy Partii Konserwatywnej niekoniecznie odchodzą do Labour, ale gdyby wybory odbyły się teraz, wielu z nich zostałoby w domu.

Oczekiwanie na wynik śledztwa Gray wydaje się więc wymówką do obserwacji sytuacji. Ogromną niewiadomą pozostaje co jeszcze przyniesie prasa w najbliższych dniach, a może i godzinach. Każdy kolejny przeciek rezonuje mocniej, a potem pojawiały się nowe, jeszcze bardziej poruszające opinię publiczną. Czy nastąpi zmęczenie tematem i Johnson uzyska milczące wybaczenie, czy emocje będą eskalować? Na ten moment wydaje się, że drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Jeśli jednak Johnson przetrwa, to i tak czekają go kolejne trudności i niezadowolenie z rosnących kosztów życia, rachunków za energię i żywności. Od kwietnia zaś Brytyjczyków czeka podwyżka podatków. Torysi mają więc przed sobą bardzo trudny okres i wiele wątpliwości. Z Johnsonem. Lub bez.