Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy z 25 października 2021.

Brytyjskie Śniadanie – zapraszamy na autorski przegląd prasy brytyjskiej z 25 października 2021.

Komu kasę z budżetu

6 miliardów funtów dla Sajida Javida na zmniejszenie kolejek oczekujących na leczenie w NHS, miliard funtów dla Dominica Raaba na przyspieszenie pracy sądów i dodatkowe pieniądze dla Michalea Gove’a na program levelling-up – czytamy w poniedziałkowych nagłówkach Timesa i Telegrapha. Zapowiedzi budżetowe zbombardowały wręcz weekendową prasę przed środowym przemówieniem Rishiego Sunaka w parlamencie. Treasury potwierdziło plan wydatków na ok. 26 mld funtów, w tym najwięcej na budowę sieci transportowych poza Londynem (7 mld), gdzie wielkim zwycięzcą okazuje się burmistrz Manchesteru Andy Burnham, badania i rozwój w sektorze medycznym (5 mld), dofinansowanie do edukacji młodzieży i dorosłych (3 mld) oraz przyciągnięcie zagranicznych inwestycji w kluczowych sektorach w ramach Global Britain Investment Fund (1,4 mld). Mirror informuje też, że do kolejnych wyborów parlamentarnych płaca minimalna wzrośnie do 10 funtów za godzinę.  „Inflacja i stopy procentowe to dwa czynniki, które muszę uwzględniać, gdy ustalam politykę fiskalną, wysokość podatków, pożyczek i wydatków rządowych” – tłumaczył Sunak w Times Radio.

Tymczasem Independent donosi, że pieniądze z UK Shared Prosperity Fund – mimo, że z założenia miały zastąpić unijne fundusze strukturalne dla najmniej rozwiniętych regionów – trafią do… okręgów, czołowych ministrów rządu Borisa Johnsona. Siedem okręgów sklasyfikowanych uprzednio jako najbardziej rozwinięte, które reprezentują m. in. właśnie Rishi Sunak i Liz Truss, są teraz pierwsze w kolejce do milinów funtów.

Bre/Pol – exit

Znudzenie brexitem? My nie! Od wtorku rusza kolejna runda negocjacji UK-UE w sprawie Protokołu Północnoirlandzkiego. Rzecznik Downing Street podkreślił, że „wciąż wiele nas dzieli, w tym kwestia zarządzania”. UK uważa bowiem, że nadzór unijnego Trybunału Sprawiedliwości nad prawodawstwem w Irlandii Północnej trzeba zastąpić niezależnym międzynarodowym arbitrażem, o czym UE nie chce słyszeć. W podcaście Brexit Republic komentatorzy podkreślali, że na ten moment UE proponuje redukcję 80 proc. kontroli na powstałej po brexicie granicy celnej GB-NI, a więc likwidacja codziennych praktycznych problemów biznesu jest możliwa, ale gdy idzie o kwestie ideologiczne, jak jurysdykcja, UE się nie wycofa, ale coraz więcej sygnałów wskazuje też, że i UK nie odpuści. Co to znaczy?

Bloomberg donosi, że UE przygotowuje się na sytuację wycofania się UK z przestrzegania Protokołu. Bruksela rozważa także opcję całkowitego zawieszenia umowy handlowej z UK, a to byłaby już „handlowa wojna”.  Rozczarowana tempem rozmów z UK w sprawie pozwoleń połowowych dla francuskich kutrów jest też Francja, choć „są pewne postępy”. Francuzi najprawdopodobniej wstrzymają się jednak z blokadą portów jako formą protestu – pisze Reuters.

Choć ostatnio brytyjska prasa głównie tęskniła za imigrantami z UE, szczególnie jeśli mieli prawo jazdy na ciężarówki, to dziś Telegrapgh wyraża obawy związane z „podwojeniem się liczby obywateli UE ubiegających się w czasie pandemii o świadczenia socjalne” w UK, mimo że „nie wiadomo ilu z nich powróciło w tym czasie” do swoich ojczyzn.

Przy okazji, im bliżej do starcia UE-UK w sprawie unijnej jurysdykcji w Irlandii Północnej, tym chętniej brexitowcy powołują się na konflikt UE z Polską. W niedzielę temat podniósł jeden z mózgów brexitu, były europoseł i doradca Johnsona Daniel Hannan w Telegraphie, pisząc: „Tak jak my, Polska zrozumie, że wybór jest między członkostwem w tworzącym się państwie europejskim a secesją”. Poseł Partii Konserwatywnej Steve Baker posunął się na Twitterze do zacytowania „analizy”, stwierdzającej, że Polska zdecydowała się tak jak UK „odzyskać kontrolę”, a lord Moylan wykorzystuje przykład Polski do uzasadnienia, że „twardy brexit to jedyny możliwy brexit” i była to „słuszna decyzja”

Choroba nie oszczędza

Powrotu do lockdownu nie ma – mówił w piątek Boris Johnson, a Rishi Sunak dodał w niedzielę, że „jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż rok temu dzięki szczepionkom”. Kontynuując jednak serię ostrzeżeń medyków przed zbliżająca się niewydolnością NHS, prezes Królewskiego Stowarzyszenia Ginekologów ostrzega w Guardianie, ze jeśli liczba przyjęć do szpitala z powodu Covid-19 nie zmaleje zaczną się poważne problemy na oddziałach położniczych. „Wiemy także, że wiele kobiet i dziewcząt oczekujących na operacje ginekologiczne w gigantycznych kolejkach” – dodał dr Edward Morris.

Od niedzieli zaszczepieni przybywający do Anglii z państw nieznajdujących się na czerwonej liście mogą wykonywać tańsze, szybkie testy. Jednak Telegrapgh donosi, że przynajmniej w jednej z firm z rządowej listy tańsze testy już się skończyły i firma oferuje jedynie dwa razy droższe testy PCR.

Chwilowe zaniepokojenie wywołała w zeszłym tygodniu informacja o odwołaniu wizyty Królowej Elżbiety w Irlandii Północnej. W tym miesiącu po raz pierwszy widziano ją z laską – spekulowały media – a do problemów obok śmierci męża, dołączyło się też ostatnio zrzeczenie się obowiązków książęcych przez syna Edwarda w związku z jego powiązaniami z Jeffreyem Epstainem. Dopiero po czasie okazało się, że królowa spędziła noc ze środy na czwartek w szpitalu w sprawie niepowiązanej z covidem. We wtorek wieczór monarchini gościła u siebie „zielnych” biznesmenów w ramach rządowej akcji ściągania do UK i to podobno zbyt „intensywne życie towarzyskie” i „przesiadywanie po nocach przed telewizorem” nadszarpnęły jej kondycję.  

Posłowie w niebezpieczeństwie

Po zamachu na posła Davida Amessa 50 posłów podpisało się pod apelem o obowiązkową weryfikację tożsamości użytkowników mediów społecznościowych. Domniemany zabójca posła będzie sadzony w marcu – zdecydował w piątek sąd Old Bailey. Prokuratora podejrzewa, że planował atak od 2 lat i robił rekonesans przynajmniej u dwóch innych posłów zanim za cel obrał posła Partii Konserwatywnej. Podejrzany przebywa w więzieniu Belmarsh. Jednocześnie policja ostrzegła przed możliwymi atakami posłów dążących do zmian w przepisach o uboju rytualnym i zachęca ich do zapewnienia sobie wyższego poziomu bezpieczeństwa. W środę Priti Patel ogłosiła, że poziom zagrożenia atakiem terrorystycznym na posłów wzrósł do 3 na pięciostopniowej skali.

Ci okropni żurnaliści

Żeby jednak zakończyć nieco weselszą nutą. Widzieliście już najnowszego Bonda? A gdzie? Bo dziennikarze przez dwa dni nie mieli dostępu do oddanej w tym roku Sali medialnej, gdyż tam właśnie odbywała się w czwartek prywatna projekcja 007 dla premiera i jego świty…

Dziennikarze to w ogóle jest zło, prawda? Poseł Julian Knight uważa, że ma miejsce Laury Kuenssberg BBC powinno zatrudnić wyłącznie dziennikarza-brexitowca. A minister kultury Nadine Dorries twierdzi, że słowa dziennikarza Nicka Robinsona uciszające słowotok Borisa Johnsona podczas wywiadu „będą kosztować stację dużo pieniędzy”. Dorries prowadzi właśnie negocjacje w sprawie reformy opłat abonamentowych, a więc finansowania BBC.

Miłego tygodnia!

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy brytyjskiej z 18 października 2021

Koniec anonimowości w sieci?

Prawo do anonimowości w internecie powinno zostać ograniczone – postuluje minister spraw wewnętrznych po zamachu na posła Partii Konserwatywnej Davida Amessa. Times przypomina, że procedowany w tej chwili w parlamencie projekt ustawy o bezpieczeństwie w sieci zakłada  m. in. nałożenie na platformy internetowe obowiązku rozprawiania się ze szkodliwymi treściami, ale Priti Patel zasugerowała, że chciałby pójść krok dalej. „i” przypomina jednak szereg powodów, dla których wymuszenie korzystania z internetu tylko pod własnym nazwiskiem jest niemożliwe, a w niektórych krajach byłoby niebezpieczne. W smutnym rysunkowym komentarzu do zgłaszanych przez posłów coraz liczniejszych gróźb, pogróżek i ataków słownych w sieci Times przypomina, że XVIII-wieczne ideały gotowości do poświęcenia życia dla obrony swobody wypowiedzi dziś karykaturalnie wykorzystywane są przez internetowe trolle do grożenia śmiercią tym, którzy nie chcą uznać ich wyimaginowanych racji.

Czemu zginął David Amess?

Policja zakłada, że za piątkowym zamachem na posła Partii Konserwatywnej Davida Amessa potencjalnie stał motyw islamistyczny. Sąd przedłużył areszt dla domniemanego sprawcy do 22 października na mocy ustawy o terroryzmie. Times zakłada, że ataku dopuścił się „samotny wilk zradykalizowanie w czasie lockdownu”. Telegraph dowiedział się, że zamachowiec korzystał po ataku z telefonu komórkowego, być może kontaktując się z kimś, być może nagrywając deklarację ideologiczną. Według PA przebywający w areszcie w Londynie 25-letni Brytyjczyk somalijskiego pochodzenia miał być jeszcze w czasach szkolnych zgłoszony do programu pomocy osobom zagrożonym radykalizacją. Do reformy tego prowadzonego przez ministerstwo spraw wewnętrznych programu Prevent wzywa przy tej okazji po raz kolejny  były minister sprawiedliwości Robert Buckland, o czym więcej w BBC.

Badający rodzinne koligacje domniemanego sprawcy Times pisze, że ojciec był doradcą medialnym byłego premiera Somalii, a w najbliżej rodzinie znajdują się m. in obecni somalijscy dyplomaci i profesorowie. Wśród rozważanych motywów są podobno także dobre relacje zamordowanego posła z władzami Kataru, który z kolei łączą dobre stosunki z obecnymi władzami Somalii.

Najprawdopodobniej jednak według Telegrapha ofiarą tego ataku mógł paść każdy inny poseł. Gazeta dowiedziała się, że sprawca najprawdopodobniej chciał po prostu zabić jakiekolwiek polityka, a wybrał właśnie Davida Amessa, bo po prostu udało mu się umówić na spotkanie akurat z nim.

No 1 vs No 11

Rishi Sunak obawia się, że zielony to drogi kolor. Dwa tygodnie przed szczytem COP26 Observer ujawnia dokument Ministerstwa Skarbu ostrzegający przed szkodami gospodarczymi i koniecznością podwyżki podatków, jeśli UK niewłaściwie lub zbyt dużo wyda na gospodarkę zeroemisyjną. Gazeta informuje, że Rishi Sunak ma tym samym próbować pozycjonować się wśród partyjnych działaczy na „klimatycznego sceptyka”, tak aby to Boris Johnson poniósł cały polityczny ciężar transferu do gospodarki zeroemisyjnej. Ale rozbieżności między politycznym numerem 1 w UK a Downing Street nr 11 jest więcej. Ledwo Financial Times napisał, że Treasury ma jakoby rozważać obniżenie 5% VAT na energię elektrycznej, by Boris Johnson mógł ogłosić obniżkę rachunków z tego tytułu „brexitową dywidendą”, a już źródła poniedziałkowego Timesa zdecydowanie taki ruch wykluczyły. O różnicach zdań między Borisem Johnsonem a kanclerzem Sunakiem rozpisywał się Sunday Times  Ten pierwszy chce wydawać pieniądze, ten drugi oszczędzać. Ten pierwszy chce huraoptymizmu, ten drugi twardo stąpa po fiskalnej ziemi. I co najważniejsze zdaniem tego drugiego, ten pierwszy nie rozumie ryzyka wynikającego z rosnącej inflacji. Gazeta konkluduje jednak, że Sunak wie, że jest „rycerzem BoJo”, rozumie, że jest przedstawicielem młodszego pokolenia i że jego czas jeszcze nadejdzie.

Rosyjska energia

Telegraph zastanawia się, którzy światowi liderzy zlekceważą zaproszenie na kluczowe dla Johnsona wydarzenie w Glasgow, spekulując że następca tronu Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Salman może dołączyć do prezydenta Rosji Władimira Putina  i prezydenta Chin Xi Jinping.  Co ciekawe ambasador Rosji w UK gościł w niedzielę w programie Andrew Marra. Andrei  Kelin – bez niespodzianek – odrzucił oskarżenia o wstrzymywanie dostaw gazu do UK, by napędzić energetyczny kryzys. W nagraniu, które może zobaczyć na kanale Youtube rosyjskiej ambasady, ambasador tłumaczył, ze „Rosją zwiększyła o 10% dostawy gazu rurociągiem przez Ukrainę” i  „nie da rady tym kanałem transportować więcej”, dlatego właśnie – niespodzianka – potrzebny jest NordStream2.

A jeśli już o rosyjskiej energii mowa. Guardian pisze, że francuskie władze – zresztą ręka w rękę z lokalnymi posłami obu głównych partii UK – protestują przeciwko budowie interkonektora  między Francją a UK przez firmę Aquind, za którą stoi rosyjski kapitał. Zielone światło dla tej inwestycji ma w tym tygodniu dać minister Kwasi Kwarteng. Właściciele Aquindu w ostatnich latach łącznie przekazali Partii Konserwatywnej dotacje w wysokości ok 1,4 mln funtów. 

Globalne napuszenie

Wśród zwolenników hurraoptymizmu w brytyjskim rządzie plasuje Financial Times także nową minister handlu międzynarodowego. Gazeta rozmawiała z Anne-Marie Trevelyan przy okazji „globalnego szczytu inwestycyjnego”, na którym minister powiedziała m. in, że z zadowoleniem przyjmie chińskie inwestycje w sektorach niestrategicznych i poparła saudyjskie inwestycje w Newscastle United.

Z kolei „Komisję ds. Global Britain” zainicjował były minister handlu Liam Fox – informuje Times. Tłumaczy ją tak: ” Mam wrażenie, że biznes nie uważa, że Globalna Brytania koncentruje się wystarczająco mocno na handlu i inwestycjach”. Celem ma być zebranie opinii biznesmenów i ekspertów w dziedzinie handlu międzynarodowego, by ustalić eksport jakich produktów i usługi zmaksymalizuje przychody UK oraz gdzie znajdują się przyszłe rynki zbytu brytyjskich towarów. Gazeta zauważa przy tym, że mimo sloganu Global Britain fakty są takie, że poziom brytyjskiego eksportu w PKB zmniejszył się z 31,7% w roku 2019 do 27,4% w 2020.

Europejskie wyciszenie

Sunday Express zwrócił uwagę, że skłócony z Francją Boris Johnson będzie szukał sojuszników m. in. w Polsce i planuje „szczyt” UK z państwami wyszehradzkiej czwórki w listopadzie. Ktoś na downing Street miał zażartować, że UK powinno stworzyć „departament doradzający jak wyjść z UE”. Zabawne? „W relacjach UK z Europą brakuje zaufania” – mówił niedawno naszemu portalowi były wicepremier Wielkiej Brytanii David Lidington i ostrzegał. – „ I to szybko nie zostanie odbudowane, dlatego należy zakładać, że w najbliższym czasie UK będzie przede wszystkim szukać relacji bilateralnych z poszczególnymi państwami i blokami w UE”. Tzn. – to już nasz wniosek – że UK może grać relacjami dwustronnymi na osłabienie UE. Na konwencji Partii Konserwatywnej wśród państw, z którymi UK chce się szczególnie szybko porozumieć Liz Truss wymieniała państwa bałtyckie i właśnie V4. Ze swoimi odpowiednikami z Litwy, Łotwy i Estonii Truss spotkała się w zeszłym tygodniu w Chequers.

Wobec tragicznych wydarzeń w Leigh-on-Sea bez większego echa przeszło piątkowe spotkanie Davida Frosta z Marošem Sefčovičiem. W skrócie: UK nie spełniło groźby zawieszenia części umowy z UE, mimo że nadal według UK pozostają „duże” różnice w sprawie Protokołu Północnoirlandzkiego. Politico komentuje, że znaczne ustępstwa Unii Europejskiej zaskoczyły UK i wymuszają decyzję, czy Boris Johnson chce rozejmu, czy dalszego konfliktu w sprawie pobrexitowych zasad handlu między Wielką Brytanią a Irlandią Północną.

Korona wciąż na głowie

Od tego tygodnia będzie można zapisać dzieci poniżej 16 r. ż. na szczepienia na covid poza szkołami – informuje Times. Chodzi o to żeby zwiększyć odsetek zaszczepionych w Anglii. Z kolei w rozmowie z Telgraphem prezes Royal College of Paediatrics and Child Health dr Camilla Kingdon  przekonuje że nie ma podstaw do masowego testowania dzieci, a przymus wykonywania dwóch testów tygodniowo przyczynia się do chaosu i powoduje niepotrzebną absencję uczniów. Tak, czy siak choć temat koronawirusa przycichł wiele osób zastanawia się, czemu liczba zachorowań w UK znacznie przewyższa liczbę przypadków w innych krajach Europy Zachodniej. John Burn-Murdoch podejmuje się próby wyjaśnienia w wątku na TT.

W natłoku informacji w ten weekend bez większego echa przeszła rewelacja Sunday Mirror, według którego rodzina Johnsonów złamała covidowe obostrzenia, goszcząc u siebie na święta Bożego Narodzenia doradczynię Home Office ds. przemocy wobec kobiet i dziewcząt, a zarazem „najlepsza kumpelę” Carrie Johnson i matkę chrzestną ich pierwszego syna. Za niesubordynację wobec covidowych obostrzeń nadal płaci jednak Marr Hancock. „Technicznym” nieporozumieniem tłumaczył były minister zdrowia wycofanie się przez ONZ z mianowania go doradca ds. walki z covid w Afryce. Hancock twierdził, że nie mógłby zachować stanowiska posła, gdyby przyjął ogłoszoną już w mediach propozycję. PA zwraca jednak uwagę, że sprawowanie funkcji posła nie przeszkodziło w pracy dla ONZ np. Gordonowi Brownowi…

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy brytyjskiej z 4 października 2021

Torysowska konwencja vs angielskie realia

Słowo dnia to „announce”. Na trwającej konwencji Partii Konserwatywnej media spodziewają się masowych zapowiedzi nowych planów. Według Telegrapha Rishi Sunak ogłosi 500 mln funtów na przywrócenie do pracy osób po 50-tce, które trafiły na bezrobocie przez pandemię. A premier Johnson ogłosi plan zastąpienia konwencjonalnej energii energią zieloną do 2035 roku.

Tymczasem w niedzielę nadal tylko na 60% stacji w Londynie i na południu Anglii można było kupić zarówno benzynę, jak i diesla – podała Petrol Retailers Association. W pozostałej części UK kryzys się kończy: tylko 6% stacji pozostawało bez paliwa. Ale niezależnie od tego kryzys dostaw był, jest i będzie. Times podaje, że nawet jeszcze przed paliwową paniką braki kadrowe i problemy w łańcuchach dostaw wymusiły na 1/3 średnich firm zmniejszenie oferty produktów i usług dla klientów. Kolejne 30% ostrzega, że będzie musiało to zrobić. Powtarza się też ostrzeżenie przed inflacją. Patrząc z niepokojem w przyszłość Times zapowiada koleje niemiłe niespodzianki np. „exodus” położnych z powodu niskich płac i frustracji jakością usług, które mogą zaoferować mamom i dzieciom.

Wszystko zgodnie z planem?

W niedzielę mogliśmy się jednak dowiedzieć, że to wszystko jest częścią rządowego planu. To „okres dostosowawczy” – mówił Boris Johnson u Andrew Marra. UK przestawia się z „gospodarki opartej na zagranicznej taniej sile roboczej” na gospodarkę opartą o dobrze opłacanych wykwalifikowanych pracowników. Kryzys był podobno od początku wkalkulowany w cenę i brany pod uwagę, a rząd od dawna zdawał sobie sprawę z braków kadrowych. „Możemy teraz kontrolować imigrację i nie wrócimy do czasów, gdy to nie było możliwe” – zapowiedział dumnie premier.

Minister spraw zagranicznych Liz Truss wspiera Johnsona zapewnieniami, że „to nie premier jest odpowiedzialny za to co można kupić w sklepach”. Nieco dalej zapędził się poseł Chris Loder, twierdząc, że kryzys dostawczy to „dobra rzecz”, bo zmusi „drapieżne” supermarkety do przestawienia swoich łańcuchów dostaw na lokalnych rolników.

Times prosi jednak o konkrety, nie slogany, w polityce gospodarczej. W dzisiejszym przemówieniu kanclerza Sunaka przede wszystkim będzie szukać odpowiedzi na pytania o reformy planowania przestrzennego, podatków i deregulacji po brexicie. Choć na właściwy budżet poczekamy do 27 października, wiele organizacji, w tym Institute of Government, zastanawia się kiedy rząd wreszcie wyjaśni czym jest levelling-up. BBC dodaje, że obietnica „wyrównania szans” koliduje z rzeczywistością Brytyjczyków, których rachunki wciąż rosną.

Nawet Telegraph cytuje premiera przyznającego, że braki w dostawach towarów mogą potrwać aż do Świąt Bożego Narodzenia. Choć jeszcze niedawno Boris Johnson mówił, że „siły rynku” sobie poradzą. Być może rolę w lekkiej zmianie narracje odegrał tu szczery wywiad Rishiego Sunaka dla Daily Mail.

Nie cała Partia Konserwatywna jest tak optymistyczna jak premier. Złośliwi z Daily Mirror donoszą, że na konwencji ministrowie przemawiają do pustej sali. Telegraph raz po raz przypomina głosy torysów przeciwnych podnoszeniu podatków. Część konserwatystów mocno niepokoi się rosnącymi kosztami życia. Znaczna część nie jest zadowolona z planów przejścia na gospodarkę zeroemisyjną. A w tle znów zaczyna rysować się cień Reform UK… Przewodniczący byłej partii Nigela Farage’a Richard Tice oskarża Johnsona o „socjalistyczny konserwatyzm”: Poparliśmy brexit bo „chcieliśmy dynamicznego, odważnego, nisko opodatkowanego turbo narodu”. Tice zapowiada, że w przeciwieństwie do 2019 roku w kolejnych wyborach nie odpuści walki w żadnym okręgu.

Jak dobrze być torysem

Doroczna konwencja to też dobra okazja przyjrzenia się partyjnym finansom. W ramach śledztwa Pandora Papers Guardian i BBC Panorama ujawniają zaangażowanie sponsora torysów Mohameda Amersiego w działania firmy Telia w Azji, w tym w łapówkę dla córki byłego prezydenta Uzbekistanu. Nie milkną też echa mianowania Malcolma Offorda, biznesmena-miliardera z Edynburga i sponsora torysów, do Izy Lordów i do Ministerstwa ds. Szkocji. Niektórzy torysi uważają, że „to policzek w twarz klasy pracującej” i oddanie przysługi narracji SNP.  Więcej o tym kto jest w Treasures Group, Leaders Group, Advisory Board i dlaczego miliarderzy tyle płacą torysom można przeczytać w weekendowym tekście BBC. I jeszcze wisienka na torcie: według Financial Timesa Agencja ds. lobbingu ponownie sprawdza, czy David Cameron nie złamał zasad transparentności, tym razem w kontaktach z ministrami w sprawie firmy Illumina, amerykańskiego koncernu z branży biotech.

Sondaże ani drgną

Konia z rzędem temu kto wyjaśni czemu to co dla jednych jest już kryzysem, a dla innych tylko paniką, nie odbija się w badaniach opinii publicznej. Guardian biadoli, że konwencja Labour nie zmieniła jej wyników w sondażach i torysi wciąż są zdecydowanie na czele. Nie poprawiły się też osobiste notowania Keira Starmera. W dodatku poobijany w trudnych zmaganiach z lewicowymi frakcjami lider został ponownie skrytykowany przez kilku posłów Partii Pracy z Liverpoolu za napisanie artykułu dla the Sun. Posłowie bojkotują gazetę ze względu na jej komentarze do wydarzeń na stadionie Hilsborough w 1989. Choć jest też niby i dobra wiadomość dla Labour. Według badania YouGov (analiza MRP) gdyby wybory odbyły się dziś Johnson straciłby połowę 80-mandatowej przewagi w parlamencie.

Tylko że wybory raczej rychło się nie odbędą – choć nasza analiza wskazuje, że nie jest to wykluczone. W tym kontekście warto jednak odnotować ambicje nowych liderów Partii Zielonych Anglii i Walii. Carla Denyer i Adrian Ramsay zapowiadają, że nie chcą być już tylko partią protestu, ale poważną siłą wyborczą.

Protokół niezgody

Według Telegrapha lord Frost ma w poniedziałek powiedzieć, że UK jest gotowa uruchomić artykuł 16, czyli zawiesić część umowy z UE dotycząca Irlandii Północnej. Wygląda na to, ze Frost ogłosi, że w najbliższych dniach Wielka Brytania przedstawi UE nowe propozycje w sprawie zmian w Protokole Północnoirlandzkim do umowy brexitu, ale ma to być okraszone buńczucznymi hasłami, że „UK nie będzie czekać bez końca” na „poważne podejście do sprawy” ze strony UE. Minister ds. Irlandii Północnej Brandon Lewis powiedział w weekend, że warunki uruchomienia artykułu 16 zostały spełnione, ale UK nie zrobi tego „z dobrej woli”. Zdaniem ministra spraw zagranicznych Republiki Irlandii Simona Coveney’a uruchomienie artykułu 16 przez UK jest mało prawdopodobne, ale…

Rozwój sytuacji trzeba obserwować, bo w maju – lub wcześniej – w Irlandii Północnej będą wybory. Tracące poparcie DUP najpewniej zradykalizuje swoje podejście do Protokołu, jej lider groził już zawieszeniem udziału w dzieleniu się władzą w obecnej kadencji, co doprowadziłoby do zerwania prac Stormontu. Sondaże wskazują, że w kolejnych wyborach wygra Sinn Fein i to ta republikańska partia po raz pierwszy miałaby nominować nowego pierwszego ministra. Świadomi tego unioniści próbują pokazać jedność. Otwarte pozostaje pytanie, czy DUP wystawi wice-pierwszego premiera w razie wygranej SF, a więc czy Stormont nadal będzie w ogóle działał.

U-turn: Przyspieszone wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii

U-turn: mini-analiza możliwości zorganizowania w Wielkiej Brytanii przyspieszonych wyborów parlamentarnych.

Po przeprowadzeniu przez Borisa Johnsona rekonstrukcji rządu we wrześniu 2021 Telegraph ujawnił, że nowy przewodniczący Partii Konserwatywnej Oliver Dowden powiedział pracownikom CCHQ, żeby szykowali się do wyborów za 20 miesięcy.

Ostatnie wybory parlamentarne odbyły się rok i 10 miesięcy wcześniej. Przyniosły nowemu liderowi Partii Konserwatywnej Borisowi Johnsonowi 80-mandatową przewagę. Kolejne wybory planowane są na maj 2024 roku, czyli za 2 lata i 7 miesięcy. Czemu miałby odbyć się wcześniej?

Najważniejszy argument przeciw przyspieszonym wyborom w przyszłym roku to spodziewany spadek poparcia torysów, który czasem przebija się w sondażach. „Spodziewany”, bo media piszą już o „Winter of Discontent„, którą sygnalizują: problemy z produkcją/przechowywaniem/dostawami żywności, brak rąk do pracy w wielu sektorach, panika na stacjach benzynowych, rosnące ceny energii, rosnąc podatki, cięcia dopłat do świadczeń Universal Credit, zimowy kryzys w NHS itd.

Spadek poparcia wywołany informacją o planowanej podwyżce składki na ubezpieczenie.

Poza oceną ad hoc, wybory oznaczałyby też rozliczenie dotychczasowych rządów Johnsona. Choć pandemia podzieliła się z brexitem odpowiedzialnością za negatywne skutki wystąpienia z UE, to jednocześnie przyćmiła efekt hasła: „Get Brexit done”. Otwarte pozostaje pytanie jak opinia publiczna oceniłaby teraz zasadność decyzji rządu z początków pandemii.

Ponadto przyspieszone wybory trzeba uzasadnić, szczególnie jeśli ma się w Izbie Gmin bezprecedensową większość 80 mandatów. Wyborcy nie lubią przyspieszania wyborów, mówi się o „zmęczeniu polityką” po brexicie. Tak jak w 2017 mogłoby się okazać, że wybory „ukarzą” przy urnach, tych którzy ich tam zbyt szybko wysłali.

To powiedziawszy, kryzysy mijają, nastroje społeczne się zmieniają, sondażowe wyniki torysów, jak na środek kadencji, są niezłe, manipulacje polityczne i socjotechniczne zaś bywają skuteczne.

(PA Graphics)
Źródło: PA/ https://www.wimbledonguardian.co.uk/news/national/19606841.labour-sets-plans-support-high-street-firms-taxing-online-giants/

Jedyny twardy dowód przeciw teorii o przyspieszonych wyborach to jak się wydaje brak przygotowań w Partii Konserwatywnej: Oliver Dowden mówił o 20 miesiącach, a spodziewana nie prędzej niż pod koniec 2023r. reforma okręgów wyborczych ma sprzyjać torysom i Sebastian Payne z FT pisze, że kandydaci przygotowywani są pod nowe okręgi.

Śladów przygotowań do wyborów próżno było szukać na konwencji torysów 2021 w Manchestrze. Nie było temu poświęcone ani jedno wydarzenie. W otoczeniu graficznym z poprzedniej kampanii odnosiło się raczej wrażenie, że torysi dopiero świętują sukces grudnia 2019. Po konwencji Mirror sugerował, że wybory mogą odbyć się w 2023. Była doradczyni Johnsona, Nikki da Costa w Telegraphie zaś pisała, że roztropnie byłoby być gotowym do jesieni 2023.

O tym, że wyborów się na razie nie spodziewa mówił nam także David Lidington. To że wyborów na razie nie będzie to dość powszechna opinia wśród torysów: „Pandemia opóźniła wszystkie krajowe programy i pogmatwała plany budżetowe. Nawet w przypadku wyborów w 2024 Boris Johnson ma mało czasu, żeby pokazać wyborcom Red Wall rezultaty levelling-up, a nie nowe obietnice…  No 10 wie, że to są głosy wypożyczone od Labour. Niczego nie można wykluczyć, ale byłbym bardzo zaskoczony, gdyby wybory odbyły się wcześniej niż wiosną 2024, może jesienią 2023”.

Niemniej zawsze, gdy na Downing Street pojawia się wyborczy guru torysów Lynton Crosby powinna się zapalić czerwona lampka. Ostatnio widziano go tam w lipcu.  

Partia Konserwatywna rządzi od 2010 roku, samodzielnie od 2015. W książce Sebastiana Payne’a Boris Johnson mówi o ambicji pobicia rekordu Margaret Thatcher, która sprawowała władzę przez 11 lat. Ale żeby do tego doszło, wybory muszą przede wszystkim przedłużyć rządy torysów w jak najbezpieczniejszy sposób, a więc we „wrogie” partie polityczne trzeba uderzyć, gdy są najsłabsze.

Ważne jest także to, że mówimy tu o zabezpieczeniu kolejnych lat rządów, nie o spektakularnym zwycięstwie. Sukces 80-mandatowej będzie bardzo trudno powtórzyć.

I tu pojawiają się dwa poważne argumenty za możliwością organizacji przyspieszonych wyborów. Torysi mają pieniądze na kampanię, Labour – nie. Partyjna kasa napełnia się miedzy innymi dzięki skutecznym wysiłkom wiceprzewodniczącego Bena Elliota, który przez swoją firmę Quintessentially wskazywał bogatym darczyńcom drogę do spełnienia politycznych lub społecznych ambicji przy pomocy partii rządzącej. Otrzymał za to upomnienie od Komisji standardów, by nie mieszał polityki z biznesem. 

Labour zaś wypłaciła odszkodowania za konflikty z czasów Corbyna, straciła składki członkowskie odchodzących sympatyków poprzedniego lidera i grozi jej wycofanie/zmniejszenie funduszy od związków zawodowych. Problem pustej kasy partyjnej pokazuje spór o cięcie etatów w partyjnej centrali.

Drugi argument za wyborami to polityczne przywództwo. Rekonstrukcja rządu pokazała, że mimo licznych konfliktów wewnętrznych Johnson nadal cieszy się autorytetem we własnej partii. Jednym ruchem usunął z rządu Gavina Williamsona – jedynego polityka, którego nikt już nie chciał bronić. Drugim przesunął Dominica Raaba, który wciąż ma silną pozycję, ale przeciwko któremu burzyło się jego własne ministerstwo. Raab trafił na niższe stanowisko, ale dodając mu tytuł wicepremiera, Johnson uchronił go przed wizerunkową porażką. Premier zapewnił też awans wschodzącej gwieździe Liz Truss, usunął bladą i politycznie nieciekawą Amandę Milling. Jeśli nie liczyć pretensji niewiele teraz znaczącej dawnej frakcji One Nation po usunięciu Roberta Bucklanda, to wszyscy wydają się zadowoleni.  

Starmer natomiast nadal buduje przywództwo i mozolnie jednoczy partię, odcinając wpływy skrajniejszych ugrupowań. Po sukcesie reformy zasad wybierania lidera na jesiennej konwencji partyjnej wydaje się, że jego pozycja będzie się umacniać. W sondażach osobistej popularności już radzi sobie lepiej.

Ciekawa jest także kwestia dziedzictwa politycznego Johnsona. Jak wspomniany David Lidington wszyscy zakładają, że Johnson ma mało czasu, żeby pokazać opinii efekty swoich wielkich planów, ale zakładają, że z tego powodu będzie zwlekał z wyborami jak najdłużej się da. Może jednak będzie zupełnie odwrotnie?

Po pierwsze levelling-up. Sam Johnson mówi, że „to trochę zajmie” i „na efekty tego wielkiego, wielkiego projektu poczekamy z 10 lat”. Institute of Government także zwraca uwagę, że program nie pasuje do typowego cyklu wyborczego. IfG po zbadaniu sposobu przyznawania środków z Towns Fund stwierdza też, że ministrowie mogę bez kontroli kierować je do okręgów, w których rządzi Partia Konserwatywna lub do okręgów, o które torysi będą walczyć z Labour. To pozwala punktowo i relatywnie szybko dać wyborcom namacalny dowód starań partii rządzącej. Rekonstrukcję rządu także odebrano jako przygotowanie do wyborów poprzez przekazanie opieki nad całościowym projektem levelling-up Michaelowi Gove i Neilowi O’Brienowi. I tu jeszcze jedna czerwona lampka: Czemu Andy Haldane został szefem zespołu zadaniowego ds. levelling-up tylko na 6 miesięcy skoro to taki długoterminowy projekt?

Druga część planowanego dziedzictwa Borisa Johnsona to net zero. Choć złośliwi powiedzą, że to nie dziedzictwo Borisa, tylko Carrie Johnson. Tu znów występuje ten sam problem, bo projekt zmaterializuje się nawet nie za 10, ale bardziej za 20 lat. Jednak do światowych liderów przed COP26 Johnson mówił: „Przyszłe pokolenia ocenią nas po tym co osiągniemy w najbliższych miesiącach”.

Co więcej w przeciwieństwie do levelling-up – w sprawie net zero nie ma konsensusu wśród posłów Partii Konserwatywnej. Szczególnie skrzydła, które łączą powiązania finansowe z branżą energetyczną. Ale są i tacy, którzy sprzeciwiają się temu ideowo, uważając, że priorytetowo powinno się traktować wyborców Red Wall. Czy radykalniejsze posunięcia w kwestii obrony klimatu nie będą wymagały zmian pokoleniowych w szeregach partii, tak jak w 2019 Johnson pozbył się niepasujących do wizji brexitu?

Podsumowując, w kolejnych wyborach torysi będą raczej sprzedawać wizję, nie jej efekty, niezależnie od tego czy będzie to rok 2022, 2023, czy 2024. Boris Johnson zarówno w kampanii Vote Leave jak i w końcówce przepchania dealu brexitu przez Izbę Gmin i w wyborach 2019 pokazał, że nie zawsze liczą się czyny, czasem starczą upór, charyzma, slogany i dobra kampania.

Dlatego uważam, że Johnson szykuje się do zorganizowania wyborów. Nie sądzę, żeby znał już datę. Kiedy będą zależy m. in. od ocen chwilowych i trwalszych trendów zaufania do rządu, których opinia publiczna raczej nie pozna, szybkości umacniania się pozycji Starmera w Labour, prognoz gospodarczych. Może lepiej będzie zrobić je wcześniej, gdy negatywne efekty brexitu mieszają się nadal z efektami pandemii.

Na pewno warto obserwować kiedy rząd zabierze się za ustawę o kadencyjności parlamentu (FTPA). Według obecnie obowiązującego prawa wybory zaplanowane są na maj 2024 roku i powinny odbyć się nie później niż plus minus styczeń 2025. W programie wyborczym Partia Konserwatywna zapisała jednak obietnicę powrotu do stanu prawnego sprzed 2010 roku i odebrania parlamentowi prawda współdecydowania o przedterminowych wyborach. W tej chwili potrzeba na to zgody 2/3 parlamentu (434 posłów). I to da się zrobić. Ale skuteczne partie opozycyjne byłyby w stanie stworzyć odpowiednią oprawę polityczną do takiego głosowania, podsycając u wyborców wątpliwości, czy aby na pewno przyspieszone wybory są konieczne. Zniesienie FTPA oddaje decyzję całkowicie w ręce premiera i pozwala ograniczyć polityczny teatr do minimum. Jednocześnie pozwala mu na taki wybór daty, który wspierany wewnętrznymi badaniami sondażowymi da rządowi najlepsze szanse na wygraną.

„Sadzę, że Oliver Dowden powiedział, że musimy być gotowi na wybory bez względu na to kiedy miałaby się odbyć” – powiedział po rekonstrukcji rządu minister środowiska George Eustice. Dowden potwierdził to w podcaście Chopper’s Politics podczas jesiennej konwencji Partii Konserwatywnej. Często okazywało się, że decyzja zapadała na No 10 w momencie zaskakującym dla szeregowych posłów partii rządzącej.

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy z 20 września 2021

Problemy z gazem

„Nie ma powodów do paniki” – mówił u Andrew Marra minister Kwasi Kwarteng o bezpieczeństwie zimowych dostaw energii do UK. „Podatnicy zapłacą miliardy za pomoc małym firmom z branży energetycznej, które upadną z powodu rosnących cen gazu” – ostrzega jednak Times. O co chodzi? Na świecie rosną ceny gazu ziemnego, a co za tym idzie niektóre brytyjskie firmy, nawet podnosząc ceny detaliczne, nie radzą sobie z wypełnieniem zobowiązań wobec klientów. Jak podaje Times do tej pory upadło 5 firm, a w tym roku może zniknąć kolejnych 39. Brytyjski rząd negocjuje przejęcie ich klientów przez większe firmy. Na razie bez skutku. Problem ma też drugą stronę. Borykające się już i tak z problemami w dostawach supermarkety teraz „walczą” też o nowych dostawców dwutlenku węgla, który wykorzystują się m. in do przechowywanie schłodzonej żywności.

CO2, choć w nieco innej roli, jest też motywem przewodnim wizyty brytyjskiej delegacji na forum ONZ. Premier Boris Johnson przyznaje, że ciężko będzie przekonać bogate kraje do wypełnienia celów klimatycznych przed szczytem COP26, który odbędzie się na początku listopada w Glasgow. Jak pisze Times celem UK będzie namówienie najbogatszych do złożenia się na 100 mld dolarów na pomoc krajom rozwijającym się w redukcji emisji. BBC przypomina, że przygotowanie do COP26 w kraju psuje Johnsonowi Izba Lordów, która zgłaszając 14 poprawek do projektu ustawy o środowisku prawdopodobnie skutecznie uniemożliwi jej wejście w życie przed początkiem listopada.

Francja jest wściekła

Francja odwołała spotkanie ministrów sił zbrojnych w najnowszym geście oburzenia na Wielką Brytanię za AUKUS, pakt obronny z USA i Australią. Ogłoszony w zeszłą środę sojusz pozbawił Paryż kontraktu na sprzedaż łodzi podwodnych na antypody i postawił szykujące się do wyborów francuskie władze w niezręcznej sytuacji. Prezydent Emmanuel Macron wezwał na konsultacje ambasadorów z Waszyngtonu i Canberry, a minister ds. europejskich Clement Beaune powiedział: „Nasi brytyjscy przyjaciele wyjaśniali nam, że opuszczają UE, aby stworzyć Globalną Brytanię. Rozumiemy, że to oznacza powrót na amerykańskie kolana i do formy akceptowanej wasalizacji”. Boris Johnson stara się załagodzić spór, mówiąc o Francji jako „najbliższym sojuszniku i przyjacielu”. Times sugeruje dziś, że lepiej byłoby włączyć Francję do sojuszu. Unia Europejska zaś dementuje jakoby premier Holandii Mark Rutte miał zaproponować UK w imieniu UE europejski pakt bezpieczeństwa. Politico donosi przy tym, że w obliczy AUKUS zagrożona jest umowa handlowa UE z Australią.

Amerykańska gwiazda

O francuskiej reakcji nie wspomina w swoim tekście dla Telegrapha nowa minister spraw zagranicznych. Liz Truss pisze za to o „przeciwstawieniu się wzrastającej obecności militarnej Chin” i „rosnącym zaangażowaniu UK w rejonie Indo-Pacyfiku”. „Chodzi o coś więcej niż politykę zagraniczną” – tłumaczy Truss – „chodzi o dotrzymanie naszych obietnic złożonym Brytyjczykom poprzez zawarcie partnerstwa z państwami myślącymi podobnie do nas i budowanie koalicji opartej na wspólnych wartościach i interesach”. To wstęp do wizyty najważniejszych brytyjskich polityków w USA. Po kilku tygodniach starań udało się dopiąć wizytę w Białym Domu, w czasie której Boris Johnson będzie chciał rozmawiać przede wszystkim o afgańskim kryzysie, przywróceniu możliwości podróżowania do USA mimo pandemii oraz o nowej umowie handlowej. Telegraph zaznacza jednak, że mimo ostatniego zbliżenia z Bidenem obu przywództwo nadal wiele dzieli.

W temacie umowy handlowej obecna administracja USA nie odpuści kwestii konfliktu z UE o brexitową granicę między Wielką Brytanią a Irlandią Północną. Podczas spotkania G7 w UK spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi ostrzegała, że pokopanie Porozumienia Wielkopiątkowego wykluczy możliwość zawarcia umowy handlowej UK-USA. Z kolei 36 amerykańskich kongresmenów podpisało się pod apelem o porzucenie planów amnestii dla weteranów konfliktu w prowincji i wezwało do wypełnienia zobowiązań w sprawie badania niewyjaśnionych zbrodni z czasów konfliktu.

Podczas gdy Liz Truss będzie jeść śniadanie z Henerym Kissingerem, Dominic Raab, który stracił stanowisko ministra spraw zagranicznych w zeszłotygodniowej rekonstrukcji rządu, na pocieszenie zastąpi Borisa Johnsona na środowej sesji pytań do premiera w Izbie Gmin.

Covidowe wejściówki

Od 11 października w Walii przy wejściu do klubu nocnego i na wydarzenia masowe trzeba będzie okazać dowód zaszczepiania na covid – zdecydowała rządząca tam Partia Pracy. Alternatywą będzie szybki test na Covid wykonany w ostatnich 48-godzinach. Jak uzyskać covidową wejściówkę pisze BBC. Szkocja z kolei wprowadza paszporty covidowe 1 października. W Anglii podobne przepisy na razie nie wejdą w życie, chyba z danych statystycznych zacznie wynikać, że trzeba „zmniejszyć presję na NHS”.

W Anglii za to od piątku obowiązują zmiany w zasadach podróżowania. Z 3 list (green, amber, red) pozostaje tylko czerwona – kraje wysokiego ryzyka, po powrocie z których wymagana jest spędzenie 11 nocy na kwarantannie hotelowej, wykonanie testu przed przyjazdem oraz dwóch testów po przyjeździe. Powrót z pozostałych krajów nie wymaga kwarantanny, ale pozostaje obowiązek testów, przy czym zaszczepieni w drugim dniu po powrocie mogą wykonać tańszy test lateral flow i nie muszą wykonywać testów przed przyjazdem. W przypadku pozytywnego wyniku testu konieczne będzie wykonanie darmowego testu PCR i kwarantanna.

W ramach polityki zaufania Torysi nie będą wymagać dowodu zaszczepienia na swojej jesiennej konwencji, która rozpoczyna się 3 października w Manchesterze – informuje Telegraph. Na konwencji Labour, która zaczyna się 25 września w Brighton, trzeba będzie się wylegitymować dowodem zaszczepienia, negatywnym wynikiem testu lub informacją o przebytej niedawno chorobie.

Moment Keira

Konwencja ma być nowym startem dla pracującego nad swoją charyzmą Keira Starmera. Jednak sprzyjający byłemu liderowi John McDonnel ostrzegł w Independent, że partyjna konwencja to prawdopodobnie ostatnia szansa na zjednoczenie Partii Pracy przed wyborami, które „mogą odbyć się za mniej niż rok”. BBC zaś analizuje obawy, że akcja jednoczenia partii przez eliminację skrajnie lewicowych grup zatacza zbyt szerokie kręgi. Po zawieszeniu czterech grup aktywistów Labour prowadzi zbyt dużo postępowań dyscyplinarnych, traci też zbyt wielu członków po zawieszeniu Jeremiego Corbyna. Być może pierwszego dnia konwencji delegaci zwrócą się przeciwko sekretarzowi partii Davidowi Evansowi, co zdecydowanie odwróciłoby uwagę od planowanego wielkiego przemówienia Keira Starmera. Wszyscy czekają też na występ byłego spikera Izby Gmin Johna Bercowa, który w czerwcu dołączył do partii. Tylko Guardian informuje merytorycznie o planie Rachel Reeves zebrania 500 milionów funtów przez zamknięcie luki w podatkach, z której korzystają fundusze kapitałowe. Na razie bowiem media żyją przede wszystkim informacją o nieobecności na konwencji Rosie Duffield. Posłanka wycofała się z udziału, gdyż otrzymała groźby od trans-aktywistów po konflikcie o tweeta na temat tego u kogo może wystąpić rak szyjki macicy, a u kogo nie.

Inna liga LibDems

Transpłciowy mężczyzna jest mężczyzną, a transpłciowa kobieta jest kobietą – zajął jednoznaczne stanowisko lider Liberalnych Demokratów. LibDems, którzy jako jedyna ogólnobrytyjska partia swoją konwencję zorganizowali wyłącznie online, są też przeciwni paszportom covidowym i chcą zniesienia specjalnych uprawnień rządu wynikających z ustawy o koronawirusie. Planują postawić na edukację i walkę ze zmianami klimatu, przedstawiając się jako partia małego biznesu i osób samozatrudnionych. Ed Davey zapowiedział, że LibDems będą koncentrować się na okręgach „Blue Wall” i pokażą, że są alternatywa dla torysów. Choć LibDems mają teraz tylko 12 posłów w 650 osobowej Izbie Gmin, to chcą powalczyć o więcej napędzeni sukcesem w wyborach uzupełniających w z Chesham i Amersham.

PingPong: Przetasowania w rządzie Johnsona

Boris Johnson zmienił ważnych ministrów

Liz Truss została nową minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa. Popularna wśród działaczy Partii Konserwatywnej – druga pod względem popularności po Rishim Sunaku według sondażu portalu ConHome – przejęła stanowisko Dominica Raaba. Truss była dotąd ministrem handlu międzynarodowego i negocjowała nowe umowy handlowe pobrexitowej Brytanii. Choć niegdyś poparła Remain, jest w tej chwili jedną z czołowych championek Global Britain. Raab zaś w ruchu pozorowanym na awans został z tytułem wicepremiera i ministra sprawiedliwości. To ostatnie stanowisko stracił szanowany za swoją pracę Robert Buckland.

Poza Raabaem najpewniejszym kandydatem do utraty pracy był Gavin Williamson, który nie otrzymał innego rządowego stanowiska i przenosi się na tyle ławy Izby Gmin. Zastąpi go zawsze lojalny wobec Borisa Johnsona dotychczasowy minister ds. szczepień Nadhim Zahawi.

Znacząco wzmocniła się pozycja Michaela Gove’a , który będzie od dziś odpowiedziany za całą gamę zagadnień: mieszkalnictwo, społeczności, rząd lokalny, flagowy program wyrównywania szans regionów (levelling-up), unię Zjednoczonego Królestwa oraz wybory. Najpewniej mniej będzie miał więc do powiedzenia w kwestii brexitu, a więcej swobody dostanie David Frost. Stanowisko ministra mieszkalnictwa i planowania stracił zamieszany w kilka kontrowersji Robert Jenrick. Z innych ciekawszych ruchów: znana dotąd głównie z wojen kulturowych Nadine Dorries została nowym ministrem kultury. Poprzedni minister kultury Oliver Dowden zastąpi Amandę Milling u sterów Partii Konserwatywnej, wspólnie z Benem Elliotem.

Nowym ministrem handlu międzynarodowego będzie Anne-Marie Trevelyan.

Na stanowisku pozostają minister spraw wewnętrznych Prit Patel, minister obrony Ben Wallace i kanclerz skarbu Rishi Sunak oraz minister zdrowia Sajid Javid.

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy z 13 września 2021

Nowe instrukcje covidowe

Nie będzie lockdownów, paszportów covidowych jako przepustek do miejsc zbiorowej rozrywki, w pełni zaszczepieni podróżni nie będą już musieli robić testów PCR, lista krajów z zakazem podróży znacznie się skróci, a reguły podróżowania będą bardziej przejrzyste – ma we wtorek ogłosić Boris Johnson, przynajmniej tak twierdzi Telegraph. „Trzeba nauczyć się żyć z covidem” – powie premier, jednocześnie anonsując start dodatkowych dawek szczepionki dla najbardziej wrażliwych na infekcje. Niezależenie od rządu w tym tygodniu zapadnie decyzji rady medycznej co do szczepienia 12-15 latków. Najpewniej pozytywna. Minister zdrowia Sajid Javid sugerował w niedzielnych wystąpieniach, że tak jak w przypadku starszych nastolatków, także dzieci dostaną  na razie tylko jedną dawkę. Rząd ma być gotowy na dystrybucję szczepionek do szkół jak tylko dostanie zielone światło – pisze Times.

Paszportowa huśtawka

Ale czy ktoś jeszcze uznaje deklaracje Johnsona za pewnik? Paszporty covidowe, początkowo wykluczane, trafiły na pierwsze strony gazet w lipcu, gdy Johnson zapowiedział, że będą potrzebne. Jeszcze 4 dni temu o ich wprowadzeniu zapewniał minister Nadim Zahawi, a jeszcze w piątek minister Oliver Dowden sugerował, że trwają dyskusje nad rozszerzeniem liczby miejsc, które będę ich wymagać. Potem bum – w niedzielę Javid mówi, że paszportów nie będzie. I kolejne bym – w poniedziałek „doradca” No 10 powiedział Timesowi, że owszem nie zostaną wprowadzone od końca września, ale mogą się pojawić później. Jasne, prawda?

Te niedobre sondaże

W zeszłym tygodniu Johsnonowi udało się wyciszyć bunt torysów przeciw podwyżce podatków. Jednak 5 posłów głosujących przeciw i 37 wstrzymujących się od głosu to podskórna rebelia na szerszą skalę niż może się wydawać w ciepełku 80-mandatowej większości. Torysi nie są zadowoleni. Times pisze o sponsorach, którzy „nie dadzą torysom więcej ani funta”, a w poniedziałek oczekuje gromów na rządowe głowy ze strony CBI. Co gorsze dla Johnsona, po decyzji o podwyżce składki na ubezpieczenie trzy kolejne sondaże pokazały znaczne  (-5, -6, -2 punkty procentowe) spadki popularności Partii Konserwatywnej. Dwa badania YouGov i Opinium sugerują pierwsze od stycznia prowadzenie Labour. Electoral Calculus, badając spadek poparcia w poszczególnych okręgach, w sondażu dla Telegrapha prorokuje utratę większości w Izbie Gmin przez Johnsona. Być może więc stąd kolejny zwrot w kwestii paszportów covidowych. Zwłaszcza, że za chwilę opinia publiczna usłyszy też dwie kolejne złe wieści: koniec programu furlough, z którego nadal korzysta milion pracowników, i koniec 20 funtowych dopłat do świadczeń universal credit.

Arka Raaba

Żeby utrzymać ich w ryzach, Johnson macha swoim posłom od kilku tygodni kijem i marchewką w postaci stale wiszącej w powietrzu rekonstrukcji rządu. Pierwszym do dymisji wydaje się minister edukacji Gavin Williamson, który w zeszłym tygodniu zaliczył kolejną gafę, myląc nazwiska dwóch ciemnoskórych sportowców. Times sugeruje, że Willamson może wrócić na stanowisku whipa, podczas gdy pełniący je Mark Spencer miałby zostać ministrem środowiska. O przetrwanie walczy też skompromitowany wakacyjnym kryzysem afgańskim Dominic Raab. W weekend informował na Twitterze  o zakończonej sukcesem ewakuacji personelu schroniska dla zwierząt z Kabulu, być może po cichu licząc na większą sympatię ze strony, tych których latem zraził do siebie minister obrony. Ben Wallace uwikłany był wtedy w medialne spory z właścicielem przytułku byłym marines Penem Farthingiem, który pod hasłem „Operacja Arka” starał się uzyskać pomoc w ewakuacji zwierząt i personelu. Zagrożona jest tez podobno pozycji Priti Patel, która według Sunday Mirror miała się znów potajemnie spotykać z biznesmenami. Gazeta sugeruje powiązania z wydarzeniami z 2017 roku, które doprowadziły do zdymisjonowania Patel przez ówczesną premier May. Na miejsce Patel szykuje się Michael Gove, który oczyszczając przedpole w wywiadzie dla the House Magazine zapewnia, że zerwał znajomość z Dominiciem Cummingsem. Raaba zaś zastąpić miałaby Liz Truss. Ale czy Johnson zgodzi się na awans polityczki, która we wtorek ma wygłosić w Policy Exchange zawoalowaną krytykę podwyżki podatków, deklarując chęć walki z „ekspansją państwa” i obrony swobody przedsiębiorczości?

Starania o amerykańskie względy

Johnson spotka się jeszcze w tym miesiącu z Joe Bidenem – donosi poniedziałkowy Times. Gazeta sugeruje, że brytyjscy oficjele od tygodni starają się, żeby spotkanie odbyło się z pełnymi honorami w Białym Domu i że ceną za to może być zbliżenie stanowiska UK i US w sprawie Chin. W cieniu torysowskich dylematów dyplomatycznych Guardian zapowiada nową, „etyczną” politykę zagraniczną Partii Pracy zbudowaną wokół „ochrony praw pracowników” w kraju i za granicą, naśladując w tym nieco administrację Joe Bidena.

Wielki krok od niepodległości

O współpracę zamiast konfrontacji poprosi rząd UK Nicola Sturgeon – według PA – w przemówieniu zamykającym jesienną konwencję SNP. Chodzi przede wszystkim o referendum, ale też o ponowne rozważenie decyzji o dopuszczeniu do eksploatacji pola naftowego Cambo. „Poprosiłam premiera Johsnona, żeby raz jeszcze rozważył decyzję o koncesji na eksploatację pod kątem wymagań ochrony klimatu” – Sturgeon powiedziała SkyNews. To ruch potrzebny do utrzymania dobrych nastrojów w koalicji z Zielonymi. Referendum zaś… no właśnie. SNP obiecało, że drugie referendum niepodległościowe odbędzie się „w pierwszej kadencji parlamentu”, ale Sturgeon mówi dziś, że nie ma o nim mowy dopóki będą obowiązywały jakiekolwiek restrykcje covidove. „Referendum to teraz duże ryzyko” – tłumaczył  profesor John Curtice w poniedziałek rano w BBC Radio4. Radzi, aby strać się o nie na dłuższą metę, bo choć większość Szkotów wydaje się popierać referendum w ciągu najbliższych pięciu lat, to sondaże – przynajmniej ten dla Onward – pokazują, że tylko 27% jest za referendum w tym lub przyszłym roku. Z drugiej strony na Sturgeon znów mocniej nacisnął Alex Salmond. Lider pro-niepodległościowej Alby, która spotkała się w ten weekend na pierwszej konwencji, twierdził w Radio Times, że SNP krąży wokół niepodległości od 6 lat, ale nie posunęło się do przodu ani o krok.

Miłego tygodnia!

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy brytyjskiej z 6 września 2021

Składka pójdzie w górę

O 1% według Telegrapha i o 1,25% według Timesa trio Johnson, Sunak i Javid zamierza od kwietnia podnieść składkę na ubezpieczenie zdrowotne mimo chóralnego sprzeciwu posłów Partii Konserwatywnej. Podwyżka ma sfinansować reformę opieki społecznej, a dokładne plany mamy poznać we wtorek lub w środę. Times koncentruje się na tym, że 2/3 Brytyjczyków popiera podwyżkę podczas, gdy Telegraph wylicza torysów – od byłych kanclerzy Hammonda, Clarka i Lamonta po posłów i ministrów, w tym Liz Truss, Jacoba Rees-Mogga, Iaina Duncuna Smitha – gotowych do rebelii przeciw łamaniu wyborczej obietnicy i obciążaniu osób pracujących kosztem reformy, z której skorzystają głównie osoby starsze.

Sunak i Johnson będą gościć na posiedzeniach Komitetu 1922, aby osobiście przekonywać szeregowych posłów do poparcia reform. Rząd Johnsona ma także ogłosić zakończenie „potrójnej kłódki’ gwarantującej podwyżki emerytur. Jeszcze w poniedziałek Johnson ma ogłosić w parlamencie 5,5 mld funtów na zmniejszenie kolejek pacjentów oczekujących na operacje i leczenie. Niezależnie od tego w poniedziałek dowiemy się też zapewne, ze 5 mln funtów trafi do brytyjskich weteranów z Afganistanu.

Torysi przeciw torysom

Wynurzający się z pandemicznej mgły rząd Johnsona będzie musiał zmierzyć się z szeregiem wątpliwości we własnych szeregach. Telegraph donosi, że Johnson obawia się przegranej w głosowaniu nad wydłużeniem o 6 miesięcy nadzwyczajnych uprawnień rządu w związku z pandemią, mimo że wstępnie poparła to Partia Pracy. Kolejny buntownik Steve Baker pisze w Timesie o sprzeciwie wobec paszportów covidowych, które rząd pod koniec września chce wprowadzić m. in. przy wstępie do klubów nocnych. Guardian zaś podnosi kwestię projektu ustawy wprowadzającej obowiązek legitymowania się osób chcących zagłosować w wyborach.

Karol Trzeci Nierozważny

W weekend znów głośno było o doradcy księcia Karola. Były – na ten moment – przewodniczący fundacji księcia Michael Fawcett został oskarżony przez media o handlowanie brytyjskim obywatelstwem i tytułami w zamian za wsparcie finansowe dla fundacji. Jednym z jego „klientów” miał być saudyjski biznesmen Mahfouz Marei Mubarak bin Mahfouz.”Karol powinien bardziej uważać jak finansuje swoje działania charytatywne” – ostrzega poniedziałkowy Times. Księże wydaje się mieć pecha do współpracowników. Latem okazało się, że na obiadach u niego goszczą także bogaci biznesmeni, którzy w międzyczasie stają się też sponsorami Partii Konserwatywnej.

Jesienny chłód brexitowej nieufności

Wraca też brexit. Brak porozumienia w sprawie Protokołu Północnoirlandzkiego grozi „chłodną nieufnością” we wszystkich obszarach relacji UK i UE zasugerował w sobotę minister David Frost odpowiedzialny za negocjacje postbrexitu. Telegraph podkreśla, że jego zdaniem „niewłaściwa równowaga” w Protokole może stać się zarzewiem poważnych konfliktów. Guardian z kolei zwraca uwagę, że Frost wbrew żądaniom północnoirlandzkich unionistów nie chce „zmiecenia” całego Protokołu, a jedynie „głębokich i znaczących” zmian treści dokumentu, który sam wynegocjował. UK i UE zbliżają się do kolejnej z cyklu kiełbasianych wojen, gdyż 1 października mija termin wprowadzenia ściślejszych kontroli towarów na granicy między GB a NI. Wicepremier Republiki Irlandii Leo Varadkar podkreślił, że nie ma nic przeciwko kolejnemu przesunięciu tego terminu, choć to problemu nie rozwiąże. Razem z premierem Micheálem Martinem uznali obawy unionistów za zasadne. Sytuacja w Irlandii Północnej wydaje się nieco stabilizować po wiosennych zamieszkach i przejęciu władzy w DUP przez Jeffrey’a Donaldsona, ale do pełnego rozwiązania problemów daleko.

Zawsze chciałem mieć takie coś…

Ikea i Wetherspoons to najnowsze ofiary braku kierowców ciężarówek. Także Seqirus, dostawca szczepionek na grypę, sygnalizuje dwutygodniowe opóźnienia w dostawach, a lekarze odwołują już ustalone terminy szczepień – podaje PA. Z kolei National Pig Association ostrzegała w niedzielę, że na farmach na transport i przetworzenie czeka zaległe 85 tysięcy świń, które hodowcy będą zmuszeni za chwilę samodzielnie utylizować. Dobre wieści przynosi za to Reuters, według którego o 20% zwiększyła się liczba zgłoszeń na kursy kierowców ciężarówek. Wśród kandydatów są m. in. piloci samolotów uziemionych przez pandemię, byli finansiści i szukający spełnienia dziecięcych marzeń, ale ich szkolenie potrwa i nie każdy je ukończy. CBI w weekend dołączyło do organizacji wzywających rząd do zmian w przepisach wizowych by znaleźć krótkoterminowe rozwiązanie problemu braku kierowców, rzeźników, spawaczy, murarzy itd. A Labour ustami Eda Milibanda domaga się powołania ministra ds braku rak do pracy.

Wznawiamy obrady

Brytyjski parlament wznawia dziś obrady, co oznacza burzliwy tydzień. Posłowie zmierzają się z rządowymi projektami, a jednocześnie – jak donosi Guardian – przywiozą ze sobą do Londynu o 12% więcej spraw do załatwienia zgłoszonych przez wyborców. Żeby ostudzić nastroje przed gorącą jesienią spiker Izby Gmin przypomniał o stosownym stroju i zachowaniu posłów na nadchodzących posiedzeniach. Nie wolno klaskać, ani śpiewać. Ubiór ma być „biznesowy”, żadnych dżinsów i odkrytych ramion. Marynarki włóż i do pracy! Miłego tygodnia!

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy brytyjskiej z 30 sierpnia

Rozliczenia z Afganistanem

„Jeśli Talibowie chcą uznania ich rządu i pomocy finansowej, muszą pozwolić Afgańczykom na wyjazd po 31 sierpnia” – mówi Boris Johnson w filmiku  zamieszczonym na Twitterze. Na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ UK, Francja i Niemcy mają zaproponować plan ustanowienia bezpiecznej strefy pozwalającej osobom pozostałym w Afganistanie na wylot z lotniska w Kabulu.

Według szacunków rządu UK w Afganistanie pozostało 100-150 Brytyjczyków oraz 800-1100 Afgańczyków z prawem wjazdu do UK. Według Timesa ta druga liczba jest bliższa 9 tysiącom. W dwa tygodnie UK ewakuowało z Afganistanu 15 tysięcy osób, w tym 2200 dzieci. Rzad zapowiada, że każdy uprawniony do ewakuacji, komu uda się dotrzeć za granicę Afganistanu, może tam zostać przejęty przez brytyjskie służby dyplomatyczne i trafić do UK.

W Timesie też eksperci ostrzegają przed rosnącym ryzykiem ataków terrorystycznych w UK, ale według źródeł rządowych: „nie ma dowodów, żeby ISIS-K miało zdolność do przeprowadzenia ataków poza Afganistanem”.

A w Telegraphie i wielu innych mediach trwają rozliczenia: coraz powszechniejsza jest opinia, że ministerstwo obrony wykonało świetną robotę przy ewakuacji, ale nie da się powiedzieć tego samego o działaniach dyplomatycznych ministerstwa spraw zagranicznych w ostatnich tygodniach. Coraz więcej znaków zapytania staje więc nad pozycją Dominica Raab po najbliższej rekonstrukcji rządu.

Dwie parlamentarne komisje – wywiadu & bezpieczeństwa i spraw zagranicznych – zapowiadają osobne śledztwa w sprawie wycofywania się Brytyjczyków z Afganistanu, w tym wyjaśnienie sprawy pozostawienia przez pracowników ambasady UK dokumentów z danymi i CV afgańskich pracowników/kandydatów na pracowników. W środę Dominic Raab będzie się tłumaczył na posiedzenie komisji prowadzonej przez byłego wojskowego, a obecnie posła Partii Konserwatywnej Toma Tugendhata.

Kłopoty DUP

Duże zmiany w sondażach przed przyszłorocznymi wyborami do Zgromadzenia Północnoirlandzkiego. DUP nie jest już najchętniej wybieraną partią unionistyczną – poparcie dla niedawnych sojuszników Borisa Johnsona w Westminsterze wynosi obecnie 13% (-3%). W wyborach w 2017 roku partia prowadzona wtedy przez Arlene Foster dostała ponad 28% głosów i od tego czasu systematycznie spadała w sondażach. W najnowszym badaniu LucidTalk wyprzedzają ją już i UUP (16%) i TUV (14%). Obie bardziej zdecydowanie atakowały od początku Protokół Północnoirlandzki. Na czele sondaży nadal Sinn Fein z 25%, co daje jej szansę na przejęcie od DUP funkcji pierwszego ministra Irlandii Północnej po planowanych na maj wyborach. Spadło przy tym poparcie dla partii ponad podziałami – Alliance ma identyczne notowania jak DUP. To oczywiście tylko sondaż, ale potwierdza długotrwałe trendy – DUP płaci utrata poparcia za granicę między Wielką Brytanią a Irlandia Północna. W reakcji na wyniki nowy lider partii Jeffrey Donaldson zaapelował w Newsletterze o „wspólne podejście” w walce z Sinn Fein.

Na pierwszym w nowej roli spotkaniu z premierem Republiki Irlandii Jeffrey Donaldson zagroził pogorszeniem relacji z Dublinem, jeśli nie zostaną rozwiązane problemy Protokołu. Jak relacjonuje BBC Donaldson powtórzył, że granicę handlową między Wielką Brytanią a Irlandią Północną należy usunąć, bo „wyrządza krzywdę” prowincji. Podkreślił także problemy jakie spowodowana brexitem granica może wywołać przed wyborami do Zgromadzenia Północnoirlandzkiego.

O innym ciekawym sondażu Lucid Talk pisze Observer: 60% pytanych obywateli Irlandii Północnej chce referendum zjednoczeniowego z Republiką, ale tylko 37% z nich chce żeby odbyło się w przeciągu najbliższych 5 lat. Wśród ankietowanych 29% mówi, że nie powinno odbyć się nigdy. Porozumienie Wielkopiątkowe zakłada, że minister ds. Irlandii Północnej powinien zarządzić referendum, jeśli będzie tego chciała większość mieszkańców. Nie jest jednak sprecyzowane w jaki sposób taką większość określić. Wyników tego sondażu trudno też nie rozpatrywać w kontekście niedawnej wypowiedzi ministra ds. Szkocji  Alister Jack, który powiedział Politico, że dałby Szkotom zgodę na #indyref2,  „gdyby w sondażach 60% Szkotów wyrażało przez dłuższy czas poparcie drugiego referendum – nie niepodległości, ale referendum”.

Zza kratek za kółko?

Brytyjski rząd odrzucił prośbę grup biznesowych o złagodzenie przepisów wizowych dla kierowców ciężarówek z UE – informuje BBC. Zamiast tego minister Kwasi Kwarteng zapowiedział po 7000 funtów na każdy staż dla przyszłych kierowców i granty na przeszkolenia dla żołnierzy, więźniów i bezrobotnych. Logistics UK tłumaczy jednak, że przygotowanie nowego kierowcy to kwestia 9 miesięcy, a już w tej chwili według jej szacunków na brytyjskich drogach brakuje przynajmniej 90 tysięcy kierowców ciężarówek. Road Haulage Association szacuje, że braki sięgają już nawet 100 tysięcy.

Co za dużo to niezdrowo

Pomimo wszystkich złych wieści, życzymy udanego tygodnia i tak dobrej zabawy jaką cieszył się w nocnym klubie w Aberdeen minister Michael Gove. Podobno przybył same, ale po kilku shandies miał już kilku przyjaciół. Obyście przy tym nie skończyli jak poseł polskiego pochodzenia Daniel Kawczynski, którego zachowanie znów po lupę wzięła parlamentarna komisja ds. standardów. O imprezie Gove’a informował Daily Record, a o problemach Kawczynskiego Mirror.

Brytyjskie Śniadanie – autorski przegląd prasy brytyjskiej z 23 sierpnia 2021

Ratując resztki wizerunku

Brytyjskie media, w tym BBC rozpoczęły nowy tydzień nagłówkami: „Johnson poprosi Bidena o przedłużenie ewakuacji z Afganistanu”.  Boris Johnson bez wątpienia stara się pokazać w jak najlepszym świetle, jako broker międzynarodowego pokoju, który od początku apelował o wspólną reakcję sił międzynarodowych na sytuację w Afganistanie. No 10 przez weekend donosiła o konsultacjach premiera m. in. z Turcją i Katarem. Jeszcze w piątek krytykowany za spóźniony powrót z wakacji minister spraw zagranicznych Dominic Raab sugerował w Daily Telegraph zwrócenie się, mimo napięć w relacjach dwustronnych, do Rosji i Chin o „wywarcie wpływu” na Talibów. Frustracja sytuacją w Kabulu wśród brytyjskich polityków jest ogromna, różnica jest tylko taka, że część zrzuca winę na nieudolność Johnsona i Raaba, część na Amerykanów. Ci drudzy opierają się m. in o raport Bloomberga który pisze, że Amerykanie faktycznie zmylili sojuszników obiecując, że pozostawią w Afganistanie siły pozwalające utrzymać Talibów na dystans i ignorowali ostrzeżenia brytyjskich służb. Kto tu naprawdę zawinił dyplomatycznie i wojskowo pewnie prędko się nie dowiemy.

Praktycznie niemożliwe

Cały czas otwarte wydaje się pytanie, czy USA przedłużą planowany na ostatni dzień sierpnia ostateczny termin wycofania swojego ostatniego żołnierza w Afganistanu. Prezydent  Joe Biden wydawał się w niedzielę sugerować, że przedłuży obecność wojsk amerykańskich, o co mieli prosić bezpośrednio i Dominic Raab i minister obrony Ben Wallace. W międzyczasie jednak w poniedziałek Talibowie ogłosili, że się na to nie zgadzają. W odpowiedzi minister Wallace powiedział w SkyNews: że na „ewakuację zostały godziny, a nie tygodnie”. Times pisze, że na liście do ewakuacji jest już ponad 12 tysięcy osób, a do soboty Brytyjczykom udało się wywieźć z Afganistanu tylko 5725. Gazeta donosi też, że Brytyjczycy przedłużą ewakuację cywilów do piątku/soboty, choć pierwotnie miała się zakończyć we wtorek. To co wydarzy się w najbliższych dniach wydaje się dyplomatycznie zależeć od woli Talibów i ich – podobno nieznanych brytyjskich partnerom – warunków przedstawionych Amerykanom. Nieco dziwne w tej sytuacji wydaje się, że minister spraw wewnętrznych UK Priti Patel miała według Mail on Sunday postulować wpisanie Talibów na listę zakazanych organizacji terrorystycznych. W zależności od rozwoju sytuacji na wtorkowym wirtualnym szczycie G7 Johnson miałby też ewentualnie zaproponować sankcje na Talibów. W Times Radio odpowiedział na to były wicepremier David Lidington: „nie powinniśmy się z tym [karaniem Talibów] spieszyć, bo życie naszych obywateli i sojuszników ciągle leży w ich rękach”.

Test testów

W cieniu wydarzeń w Afganistanie Telegraph pisze, że w kraju nadal nie ma oficjalnej decyzji czy pod koniec września do obiegu wejdą tzw. paszporty covidowe, pozwalające na wstęp na liczniejsze wydarzenia i np. do klubów nocnych tylko osobom w pełni zaszczepionym. Jednocześnie rząd próbuje zrobić porządek z firmami oferującymi testy dla podróżnych. Ponad 50 z nich zostanie według SkyNews usuniętych z listy zaaprobowanych dostawców. 82 firmy otrzymały ostrzeżenia, bo zawyżały ceny lub nie wywiązywały się ze swoich zobowiązań. Rewizja listy akredytowanych firm ma się teraz odbywać częściej. Agencje piszą też, że od dziś osoby z pozytywnym wynikiem testu PCR mogą zostać poproszone o udział w pilotażowym programie badania przeciwciał u ozdrowieńców. Osiem tysięcy chorych na covid otrzyma do domu 2 testy na przeciwciała – jeden do wykonania natychmiast, drugi po 28 dniach.

Szkocki pakt

Choć do pełnego wejścia w życie paktu SNP i Zielonych potrzeba jeszcze zgody szeregowych członków Partii Zielonych, to niemal pewne jest, że przed 28 sierpnia poznamy skład nowego szkockiego rządu, w którym obok szkockich narodowców znajdzie się dwóch przedstawicieli Partii Zielonych. Jej wiceprzewodniczący mówił Channel 4, że jest szczęśliwy, że SNP przyjęło „zieloną” politykę przejścia na czystszą energię, a liderka SNP przyznała, że trzeba „przemyśleć” decyzję w sprawie kolejnych pól naftowych w Szkocji. Patrick Harvie wydawał się jednak uznać, że w Szkocji rządzonej przez duet SNP-Zieloni nie będzie tak gwałtownej rewolucji w polityce energetycznej jak zamykanie kopalni przez torysów w latach 80tych. Jeszcze bardziej ostrożne podszedł do tematu niepodległości, nie chcąc zdradzić co zrobi nieformalna kolacji Zielonych i SNP, jeśli rząd w Londynie zignoruje ich ustawę referendalną, której projekt ma wkrótce trafić pod obrady Holyrood.  

Nie pojedziesz

Krany w szkockich pubach są podobno o włos od wyschnięcia, bo brakuje kierowców ciężarówek dowożących piwo. I nie tylko. Dostawcy ostrzegają handlarzy przed brakiem niemal wszystkich towarów przed świętami, podnoszą też ceny. Powód: covid i brexit. Według grup reprezentujących handlowców i sektor transportowy, cytowanych przez BBC, w UK brakuje już 90 tysięcy kierowców ciężarówek, m. in. dlatego, że w ostatnich latach z UK wyjechało 25 tysięcy kierowców z unijnym obywatelstwem. Apelują – po raz kolejny – o tymczasowe wizy dla kierowców z UE, więcej testów pozwalających na pracę tym już zatrudnionym, a nawet o przedłużenie godzin pracy. O innym powiązanym drogowym problemie pisze Times, według którego w urzędach zalega ponad 200 tysięcy wniosków o odnowienie prawa jazdy, a opóźnienia dochodzą do 5 miesięcy.