Budżetowa środa w UK. Czego możemy się spodziewać?

Jest już gotowy. Choć opinia publiczna jeszcze go nie poznała, brytyjski budżet czeka już tylko na zatwierdzenie Office for Budget Responsibility. Jutro (w środę 21 marca) ogłosi go podczas specjalnej sesji parlamentu kanclerz George Osborne.

Budget Day to jeden z tych momentów, kiedy bezpardonowa walka polityczna ustępuje miejsca tradycji, a wszechobecny polityczny PR musi przybrać bardziej stonowaną formę. Czy PRu w ogóle nie będzie? Skąd. Jak mówi się nieoficjalnie prace nad treścią zakończono już w ubiegłym tygodniu, ale tegoroczny budżet zawiera zbyt wiele kontrowersyjnych propozycji, więc ostatnie dni poświęcono na ustalenie „how to sell it”.

Najbogatsi zapłacą mniej?

Choć Liberalni Demokraci mówią o dbaniu o osoby zarabiające najmniej, a kanclerz Osborne o pomocy dla osób z najniższymi i średnimi dochodami to wydaje się, że bezpośrednim beneficjentem największej reformy będzie ktoś inny.

Zanosi się, że najgłośniejszym punktem tegorocznego budżetu, a zarazem największym ciosem dla Liberalnych Demokratów będzie obniżenie maksymalnej stawki podatku dochodowego (tzw. 50p – 50 pensów od funta) do 45 lub nawet 40 proc. W zależności od reprezentowanej opcji politycznej można to interpretować dwojako albo jako zachęcenie najbogatszych (zarabiających powyżej 150 tyś funtów rocznie) do płacenia podatków w kraju zamiast na przykład na Kajmanach (stanowisko premiera i kanclerza) albo, opcja druga, jako wypełnienie obietnic wobec najbogatszych darczyńców Partii Konserwatywnej (stanowisko Liberalnych Demokratów). Do tego dojdzie też prawdopodobnie obniżenie podatku dla firm (coorporetion tax) z 25 do 23 proc. (także życzenie kanclerza).

Jako punkt numer dwa może pojawić się ograniczenie wysokości finansowej pomocy państwa w formie zasiłków do maksymalnie 26 tyś funtów rocznie. Benefits cap to flagowy projekt Davida Camerona, choć autorem pomysłu jest Osborne. U jego podstawy leży przekonanie, że nie można wypłacać osobom nie pracującym większych sum niż zarabiają ich pracujący sąsiedzi.

Nieco mniej nośne jest hasło zmniejszenia ulgi podatkowej z tytułu składek emerytalnych. Tym razem chodzi już o osoby z górnej, ale nie najwyższej półki, czyli objęte 40 proc. podatkiem dochodowym. Do tej pory rząd dopłacał minimum 20 proc. do wszystkich składek na prywatne fundusze emerytalne. Natomiast osoby płacące 40 proc. podatek mogły dodatkowo ubiegać się o zwiększenie dopłaty o pewien procent zależnie od dochodów oraz wielkości składki. Lib Dems postulują tu ustanowienie 20 proc. jako ulgi maksymalnej. Osborne nie powiedział nie.

Pewne wydają się też cięcia w pensjach pracowników sektora publicznego. W ostatni weekend w prasie pojawiła się informacja, że budżet wprowadzi różnicowanie płac dla pracowników sektora publicznego w zależności od regionu. Oczekuje się, że kanclerz ogłosi w środowym przemówieniu, że płace będą zależne od kosztów życia w danym regionie, co ma wyrównać szanse pracowników z sektora prywatnego i publicznego. W praktyce może to przyjąć postać nie tyle stricte obcięcia pensji, ale rozmrażania ich jedynie w niektórych regionach.

Dla kogo nowe podatki?

Jeszcze w zeszłym roku Liberalni Demokraci proponowali Tycoon Tax, na wzór amerykański oraz podatki proekologiczne. Oba upadły. Forsowany przez Clegaa Tycoon Tax, alternatywna metoda podatku minimalnego dla najbogatszych, nawet w USA nie funkcjonuje dobrze i tym samym została odrzucona na starcie. Druga propozycja natrafiła natomiast na wybitnie niesprzyjający klimat: falę odwrotu od postaw proekologicznych na tylnych ławach Conservative Party i tym samym nie została nawet sprecyzowana. LibDemsi nie poddali się jednak. Vince Cable, liberalny szef resortu Biznesu, Innowacji i Umiejętności, a nieoficjalnie znany jako koalicyjni shadow chancelor zaproponował wprowadzenie podatku od nieruchomości, w postaci Property Tax lub Mansion Tax. Według jego zamysłu ma to prowadzić w kierunku zwiększenia opodatkowania „uneraned wealth”, a więc spadków, ziemi, nieruchomości, a zmniejszenia podatku od „earned inome”, czyli dochodów (jeśli już koniecznie musimy go najbogatszym zmniejszać). Czy ma to jakieś szanse? Niewielkie. Osborne zapowiedział już, że cięcia w podatkach zostaną zrównoważone wprowadzeniem drastycznych środków walki z unikaniem płacenia podatków. To wspólny postulat obu partii.

Coś się jednak Liberalnym Demokratom należy i będzie to prawdopodobnie spełnienie postulatu zwiększenie kwoty wolnej od podatku dochodowego. Ustalenia jeszcze z maja 2010r. mówią, że do końca kadencji tego parlamentu kwota Personnal Income Allowance ma wynieść 10 tyś funtów (obecnie £7,475, w kwietniu zwiększy się do £8,105). Clegg od styczniowego przemówienia dla Resolution Foundation sygnalizuje, że satysfakcjonowałoby go przyśpieszenie tego procesu bez oglądania się na inflację. Uzyskał dla tego poparcie kilku Torysów, n. in. Zaca Goldsmitha, Gavina Barwella i Justina Tomilsona. Jest to spora szansa i warto będzie zanotować wynik i tym samym ocenić notowania LibDems w koalicji.

Jako pozytywny znak można bez wątpienia wymienić brak dyskusji na temat zmniejszenia wpłat do Unii Europejskiej. Pomijając rzeczywistą możliwość jakichkolwiek zmian można było spodziewać się, że fala eurosceptycyzmu zostawi swój ślad także na debacie budżetowej. Zapewne jest to sukces polityki wewnątrzpartyjnej Georga Osborne’a – kanclerz to postać numer dwa w parlamencie, ale niektórzy już widzą w nim następcę Camerona, ponieważ obaj są w gruncie rzeczy twórcami nowej marki Partii Konserwatywnej. Osborne ma bardzo dobre kontakty z tylnimi ławami Partii i regularnie spotyka się z backbenchersami. Według portalu ConservativeHome kanclerz ma dar słuchania i odczytywania nastrojów, stąd właśnie wewnątrz Partii Konserwatywnej poparcie dla budżetu jest niemal jednomyślne. Ale kanclerz jest też lojalny wobec Camerona i póki co wydaje się, że budowanie analogi z duetem Blair – Brown nie ma podstaw.

Tegoroczna debata skoncentrowana jest w dużo mniejszym stopniu na ograniczaniu wydatków, temat który przeważał w dwóch ubiegłych latach. Zamiast tego ciężar debaty przeniósł się na podatki. Jaki będzie efekt? W tej chwili na sto procent można powiedzieć tylko tyle, że budżet zna już Królowa, w środę rano jego szczegóły poznają członkowie rządu. Posiedzenie Izby Gmin rozpocznie się o 11:30. Po skróconych Prime Minister Questions, George Osborne wyjdzie ze swojej siedziby przy Downing Street 11 niosąc czerwoną walizkę i wygłosi przemówienie budżetowe około 13:00. I wszystko już będzie jasne.